Ciekawostki

Bardzo lubię repliki i samoróbki. Ale z tym „Veyronem” jest pewien problem

Ciekawostki 29.05.2019 154 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 29.05.2019

Bardzo lubię repliki i samoróbki. Ale z tym „Veyronem” jest pewien problem

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski29.05.2019
154 interakcje Dołącz do dyskusji

Normalnie chwalę wszelkie przejawy samodzielnych prób budowy samochodu, nawet jeśli nie są zbyt udane. W przypadku tego Veyrona też powiem, że wyszedł bardzo dobrze i na tym należało poprzestać. 

Zdjęcia są bardzo małe i niewiele na nich widać. Widać jednak, że ktoś włożył bardzo dużo pracy w ten samochód, szczegółowo odwzorowując wygląd Bugatti Veyron. Nie będę tu prezentował zdjęć z ogłoszenia – łatwo się domyślić dlaczego – ale mogę w ramach prawa cytatu zademonstrować Wam ten zrzut ekranowy:

bugatti veyron replika

Jak pisze pani Katarzyna – stan idealny. Można z tym dyskutować, patrząc na nieprzylegającą do nadwozia maskę. Nie zmienia to faktu, że zbudowanie takiego samochodu to naprawdę ogrom pracy, od projektu, przez konstrukcję, aż po dopracowanie detali. O wystawionym aucie napisano bardzo niewiele, ale ze zdjęć można wywnioskować, że zastosowano tu szeroko komponenty z grupy VW. Świadczy o tym włącznik świateł czy dźwignia automatycznej skrzyni biegów. Wskaźniki zdają się pochodzić z Audi z przełomu wieków, na co wskazywałyby czerwone cyfry. Śmieszne, że świeci się check engine. Pojemność skokowa 4172 ccm też wskazuje na silnik Audi – dokładnie na V8 stosowane m.in. w modelu RS6. Do licha, chyba pamiętam takiego polskiego producenta supersamochodów, który zbudował auto a’la Lamborghini z silnikiem V8 od Audi… jak on się nazywał? Nie mogę sobie przypomnieć… coś na „Ar”. Ar… Ar…

Już wiem! Bojar!

Zupełny brak informacji w opisie skłonił mnie do samodzielnego poszukiwania prawdopodobnego pochodzenia tej repliki. Podróbek Veyrona jest w internecie bez liku. Często mają amerykańskie silniki V8 z serii LS. Popularną bazą dla fejkowych Veyronów okazuje się ostatnia generacja Mercurego Cougara. Veyrony budowane są także w Indiach, ale niewiele z nich przypomina oryginał choćby proporcjami. O „Bugatti Veyron” na bazie Audi A6 pisał kiedyś serwis Motopodprad, nie szczędząc cierpkich słów jego twórcy. Można też wspomnieć o polskiej, wyjątkowo udanej replice Veyrona bazującej na Porsche Boxster, o której pisał m.in. serwis V10.pl. Ogólnie replik wytworzono naprawdę sporo, choć oczywiście nikt nie wie ile. Ciekawe jaki jest odsetek wykonanych replik w stosunku do łącznej liczby wyprodukowanych Veyronów. Niektóre są naprawdę przepokraczne, ta z bydgoskiego ogłoszenia przynajmniej trzyma proporcje oryginału.

Po długotrwałych poszukiwaniach uznaję, że wiśniowy „Veyron” z Bydgoszczy to produkt Bojara. Wskazuje na to prędkościomierz od Audi wyskalowany do 310 km/h (co sugeruje, że układ napędowy przeniesiono z RS6), a także te zdjęcia – niemal identyczny przód i proporcje, tylko kolor plastików zewnętrznych inny. Poniżej zdjęcie z Flickra, autor – Adrian Kot (Junktimers).

Bojar Bugatti Veyron replica

I wszystko byłoby dobrze, ale…

O ile normalnie szczerze doceniam wkład pracy w budowanie samoróbek i podziwiam ludzi podejmujących się tego zadania, o tyle w tym przypadku stawiam podrabianego Veyrona na równi z podrabianymi torebkami Vuitton, podrabianymi ubraniami i ogólnie całym Nowym Podróbkowem. Ale uwaga, żeby była jasność: nie ma w tym nic złego, jak ktoś buduje sobie replikę sam dla siebie, bo chce mieć taki samochód, tylko go nie stać. Problem pojawia się, kiedy sprzedajesz go, na przykład za 270 tys. zł. Ile z tej kwoty oddasz twórcom oryginalnego Veyrona za to, że dzięki nim ktoś w ogóle interesuje się tym wozem? No właśnie.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać