Felietony / Klasyki

Giełda Klasyków oburza się na to, że ktoś zbudował samochód w stylu kustom

Felietony / Klasyki 26.05.2020 135 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 26.05.2020

Giełda Klasyków oburza się na to, że ktoś zbudował samochód w stylu kustom

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski26.05.2020
135 interakcji Dołącz do dyskusji

Padają nawet słowa o tym, że to powinno być karalne.

W Stanach Zjednoczonych budowa hot rodów i kustomów jest tak samo wpisana w tamtejszą kulturę jak strzelaniny, pościgi policyjne i picie piwa z puszki owiniętej papierem. Amerykanie po prostu tak robią: budują samochody, o których marzą, używając do tego najróżniejszych podwozi, silników i karoserii. W świecie hot-rodów i kustomów można wszystko, nie ma żadnych ograniczeń. Wystarczy obejrzeć sobie kolekcje aut w stylu kustom należących do Billy’ego Gibbonsa z ZZ Top albo do Jamesa Hetfielda z Metalliki, żeby zauważyć, jak szalone pomysły tam zrealizowano.

Co więc jest oburzającego w tym kustomie?

Auto nazywa się Delahaye-USA, ale z francuską marką z czasów przedwojennych nie ma nic wspólnego. Nazwał je tak jego konstruktor, Terry Cook, związany przez lata z hot-roddingiem, obecnie prowadzący firmę Deco Rides zajmującą się budową aut na zamówienie. Samochód jest raczej inspirowany Bugatti Atlantic (ma nawet napis Bugatti na kierownicy), a nazwa Delahaye-USA to po prostu oddział firmy Cooka dla specjalnych klientów, którzy marzą o streamline’owym coupe w stylu późnych lat 40., ale nie chcą się babrać ze starożytną technologią. Deco Rides zbuduje im aluminiowe cacko wedle życzenia, takie właśnie jak prezentowany pojazd.

bugatti atlantic replika

Autorka z Giełdy Klasyków (podpisana jako Ruda) oburza się, że doszło do „kradzieży logo dwóch wspaniałych firm”. Może w przypadku Bugatti można by się z tym zgodzić, ale umieszczenie na kierownicy małego napisu Bugatti – w aucie, które z pewnością Bugatti nie jest – trudno nazwać jakąś szczególnie groźną kradzieżą. Co do Delahaye, marka dawno nie istnieje, więc nawet jeśli „ukradniesz” jej logo, to nikt z tego powodu nie straci, ani sprzedaż aut Delahaye nie spadnie. 

A gdyby nie było tych napisów?

Też źle, bo mamy „zaburzone proporcje, wnętrze jak z taniego lokalu, deska rozdzielcza jak z hot roda, okropny wydech”. Ale to akurat subiektywna opinia, do której autorka ma pełne prawo – problem w tym, że ten samochód powstał na czyjeś indywidualne zamówienie i temu zamawiającemu takie akurat proporcje, wnętrze i deska rozdzielcza się podobały. Podobają się też zresztą mnie, moim zdaniem jest to świetna wariacja na temat sylwetki Bugatti Atlantic. Nie udaje że nią jest, ale przejęła z oryginału najlepsze rozwiązania stylistyczne, które przyprawiono współczesnymi detalami. Pewnie nie zamontowałbym tu silnika V12 z BMW (właśnie taki napędza tego kustoma), wolałbym coś mniej oczywistego, ale to już szczegóły. Jako całość ten wóz w moim mniemaniu prezentuje się świetnie.

„za takie rzeczy powinno się karać, a jednak nie”

Ten cytat bardzo mi się podoba. A jednak nie powinno się karać za budowanie samochodów według własnego uznania i projektu. Podobnie jak nie powinno się karać za malowanie obrazów i pisanie książek. To znaczy próbowaliśmy już tego, ale okazało się mało skuteczne. 

Te fotele są super.

Delahaye-USA jest licytowany na aukcji RM Sotheby’s. Doszedł już do ceny 200 tys. dolarów, a do końca elektronicznej licytacji jeszcze ponad dwa dni. Autorka na koniec pisze „chciałabym wiedzieć, kto to licytuje” – pewnie ktoś, komu ten wóz się podoba i ma do wydania dwie stówy lekką ręką. Szkoda, że tym kimś nie jestem ja. 

No dobrze, ta deska rozdzielcza faktycznie jest średnia.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać