06.09.2018

16-letnie BMW sprzedane za ponad 650 tys. zł, a pewnie i tak się zmarnuje

Pamiętacie BMW M5 E39, o którym pisaliśmy pod koniec sierpnia? Sprzedało się za konkretne pieniądze! I wcale nas to nie dziwi. 

Gdy trafiło na aukcję w Pebble Beach w Kalifornii, eksperci spodziewali się, że osiągnie cenę między 140 a 180 tys. dolarów. I wcale się nie przeliczyli – szczęśliwy nabywca zaproponował cenę 176 tys. dolarów! Zgodnie z dzisiejszym kursem to ok. 650 tys. zł. Czyli o ok. 90 tys. więcej niż kosztuje dziś w Polsce nowe BMW M5. 

Ba gdyby się okazało, że szczęśliwy nabywca jest Polakiem i chciałby zarejestrować swój zakup w ojczyźnie, to cena znacznie wrośnie. Po doliczeniu 65 tys. zł cła, 135 tys. zł akcyzy i 165 tys. zł VAT-u, 

w Polsce transakcja zamknęłaby się w okolicach miliona złotych! 

Przy tej cenie 250 tys. zł za BMW serii 7 wystawione jakiś czas temu na Allegro to mega okazja! 

To niesamowite że w przeddzień czasów, w których będą rządzić samochody elektryczne, a może nawet, o zgrozo, autonomiczne, wciąż nie brakuje ludzi, którzy cenią sobie porządną, techniczną, a nie skomputeryzowaną motoryzację. BMW M5 generacji E39 to według wielu najlepsze M5 wszech czasów. Ostatnie o klasycznej linii, z genialnym, niemal 5-litrowym V8 sprzężonym z 6-biegową przekładnią manualną. Jego następca – model E60 miał pod maską V10, ale przez bangle’owy design nigdy nie wspiął się równie wysoko w rankingu najlepszych beemek w historii. 

Niesamowite jest też to, jak te wyjątkowe okazy porządnej motoryzacji nabierają na wartości. Rekordowy egzemplarz trafił na aukcję już drugi raz. Gdy 10 lat temu sprzedawano go na aukcji organizowanej przez RM Sothebys, osiągnął cenę 48 tys. dolarów. W ciągu 8 lat ostatni właściciel zarobił na nim 127 tysięcy dolarów! Wartość auta wzrastała w tempie ok. 16 tys. dolarów rocznie. Trudno wyobrazić sobie lepszą inwestycję.

Co z tego, skoro to BMW M5 E39 to tylko eksponat

Właśnie, pierwszy właściciel, który zwykł kupować po 2 identyczne auta do swojej kolekcji, przez 8 lat przejechał tą M5-ką zaledwie 69 mil. Tyle wskazywał licznik podczas aukcji w 2010 r. Drugi zrobił przez kolejne 8 lat trochę więcej – w chwili sprzedaży auto miało przejechane 437 mil, czyli 703 km. Czyli wciąż praktycznie nic. Ale żeby utrzymać je w stanie mint i na nim nie stracić, kolejny właściciel wciąż nie będzie mógł sobie nim pojeździć. Zamknie je pewnie w klimatyzowanym garażu i częściej będzie zerkał na tabelki prezentujące wzrost wartości, niż na samo auto w garażu.  

Bez sensu.