Klasyki

Ktoś przejechał 557 tys. km dwunastocylindrowym BMW E38. Dobra robota

Klasyki 09.05.2020 276 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 09.05.2020

Ktoś przejechał 557 tys. km dwunastocylindrowym BMW E38. Dobra robota

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski09.05.2020
276 interakcji Dołącz do dyskusji

W ogłoszeniach nie brakuje wspaniałych, topowych limuzyn ze śmiesznie małymi przebiegami. Zawsze mnie to martwi. Tym razem coś pozytywnego: BMW E38 V12, które przejeździło 557 tys. km.

Nie to żebym oglądał namiętnie ogłoszenia z BMW, ale mam kolegę który to robi. Ja oglądam tylko Mercedesy W140, ewentualnie Lexusy LS400. Nieraz trafiają się tam wersje „wypasione po beret” z bardzo małymi przebiegami. W szczególności dotyczy to Mercedesów 600 SEL/S 600, które mimo ponad 25-letniego stażu na drodze przejechały jakieś śmieszne 150-200 tys. km. Aż smutno się robi, że ktoś kupił takie wspaniałe V12, taki pomnik niemieckiej techniki, takiego pożeracza autostrad, żeby stał, albo robił 20-30 km dziennie. Przecież jeśli się nie mylę, to te silniki powstałe za ogromne sterty dojczmarek, wymyślono i opracowano dokładnie po to, żeby bogaty Niemiec mógł w ciszy pruć po autobanie. A tymczasem nie pruł, tylko trzymał pod kocem.

Fot. PROCAR

Dlatego wspaniale jest zobaczyć BMW E38 V12, które przejechało ponad 500 tys. km

Auto z ogłoszenia ma 21 lat i ponad 550 tys. km przebiegu, a to oznacza że rocznie pokonywało ok. 26 tys. km. Czyli stówę dziennie poza weekendami. Ci, którzy twierdzą że te silniki V12 to sztuka dla sztuki i że one się więcej psują niż jeżdżą, muszą teraz zjeść własny pasek rozrządu. Owszem, niewątpliwie są bardzo drogie w utrzymaniu, nie tylko za sprawą spalania, ale też drogich części i koszmarnego dostępu, ale przy zachowaniu niemieckiego poziomu kultury technicznej, będą jeździć w nieskończoność. Znalazłem w internecie wiele opisów, jak to tanie V12 się zepsuło i zrujnowało kolejnego właściciela, ale podejrzewam że 99% z tych przypadków ma swoje źródło w próbach przyoszczędzenia. Ten sam kolega, który wyszukuje ogłoszenia z BMW, sam ma BMW z V12 i jakoś ono psuć się nie chce. Moim zdaniem to podobnie jak z samolotem. Samoloty są bardzo skomplikowane, a ich serwis kosztowny i często robiony na zapas, bo danej części skończył się resurs. Ktoś, kto kupiłby sobie samolot i próbował sam przy nim grzebać, twierdząc że „to wszystko takie drogie i nawymyślali”, podczas kolejnego lotu rozbiłby się spektakularnie. A mimo to samoloty latają (no teraz trochę mniej) i nie spadają, ponieważ firmy czy ludzie którzy je posiadają, są w stanie wydać stosowną kwotę na serwis.

Fot. PROCAR

Jak wygląda BMW E38 z V12 po 557 tys. km?

Przynajmniej ze zdjęć – wspaniale. Drobne wgniotki i parę wytartych detali w niczym nie przeszkadzają. Przy cenie wynoszącej pewnie 5% oryginalnej kwoty zakupu to rzeczy, na które nie warto zwracać uwagi. Jak już wiele razy pisaliśmy, kilometry pokonane na autostradzie przy stałej prędkości zasadniczo w ogóle nie wpływają na zużycie samochodu. Albo nawet: kilometry pokonane przy stałej prędkości wpływają pozytywnie na trwałość pojazdu, bo auto mniej się psuje jak jedzie, niż jak długo stoi. Wszystkie auta, które widziałem „zajeżdżone” (często z małymi przebiegami) były wykorzystywane w sposób rabunkowy – jazda 2 km na zimno, wjazd na krawężnik, zjazd z krawężnika, nieustanne wsiadanie i wysiadanie itp. Nawet brak dbałości o porządek we wnętrzu wpływa na odczucie zużycia, bo z czasem w tapicerkę wgryza się przykry zapaszek z resztek jedzenia. Ależ ja gonię za jedzenie w samochodzie.

Sprzedający mógłby skręcić szafę na 150 tys. km i też wszyscy byśmy uwierzyli. Tzn. owszem wierzyć należy, ale w co innego – że te cacka z wielkim V12 lub V8 i przebiegami poniżej 200 tys. km też mają pół bańki, tylko ktoś dokonał korekcji drogomierza. I to jest akurat całkiem pozytywna wiadomość, bo w końcu od czegóż są samochody, jak nie od jeżdżenia.

Fot. PROCAR

Kupilibyście E38 z takim przebiegiem?

Ja jestem pewien, że znajdzie nabywcę.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać