Klasyki

Bitwa złomów: hotrod.pl kontra trajka.pl

Klasyki 08.09.2021 183 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 08.09.2021

Bitwa złomów: hotrod.pl kontra trajka.pl

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski08.09.2021
183 interakcje Dołącz do dyskusji

Dziś w bitwie złomów zmierzą się dwa polskie projekty w stylu custom: polski hot rod na bazie Malucha i polska trajka na bazie BMW E36. Po ich obejrzeniu zalecam kąpiółkę dla zmęczonych ocząt. 

Zapraszam na bitwę złomów, bo dawno nie było. Jak ktoś nie pamięta co to jest bitwa złomów, to przypomnę mu tutaj, tutaj i tutaj. Dziś zmierzą się dwa potworki-samodziały, dwa dowody zmarnowania mnóstwa godzin w garażu, dwa motoryzacyjne arcydzieła od polskich mistrzów kustomizingu i hot roddingu. Zawodnicy wjeżdżają na ring!

Lewy narożnik:

Sprzedający określa ten samochód jako pojazd typu hot rod na bazie Maluszka. Podobno jego syn mówi na niego „białko”, a może „białek”. Trudno powiedzieć. Niewątpliwie jednak każda przeróbka podwozia Malucha na coś czterodrzwiowego zasługuje na uwagę. W dodatku tutaj drzwi otwierają się pod prąd, co z pewnością wymagało sporo roboty. Trudno nie zauważyć w tym pojeździe inspiracji Moskwiczem serii 400, tym skopiowanym z Opla Kadetta, oraz ogólnie jakimiś autami z czasów tuż-przedwojennych. Zdradzają go jednak maluchowe proporcje i ogólnie mikre rozmiary. Propsy za wkomponowanie kawałków maluchowej klapy silnika z tyłu. Przód jest nieco gorszy, wygląda jak wyrzeźbiony z laminatu bez wcześniejszego planu (wprawdzie nie aż tak bardzo bez planu jak u drugiego zawodnika), zaskakuje też zupełnie zbyteczną atrapą chłodnicy. Rod jest to na pewno, pytanie tylko czy z 24-konnym silnikiem od Malucha jest dostatecznie hot. A może ten hot kryje się w jego wyglądzie i chodzi tu po prostu o „all show, no go”?

Samochód jest marki TF, to skrót od THE F…. zdjęcie z ogłoszenia, autor: Franciszek
bitwa złomów
Felgi zamontowane odwrotnie to tylko jeden z niezwykłych pomysłów. Zwracam też uwagę na malutką przednią szybę, wyglądającą jak tylna szyba od Malucha, tylko przycięta.

Prawy narożnik:

Galopujące ceny ładnych BMW E36 to już rzeczywistość. Na drugim biegunie mamy tzw. tanie gruzy, które są w stanie zupełnego rozkładu i nadają się tylko do krótkotrwałego „upalania” do pierwszej awarii. Nikt jednak do tej pory nie posunął się do tak radykalnej koncepcji jak przeróbka E36 na trójkołowca. Auto może kojarzyć się z chińskimi ciężarówkami trójkołowymi, które wyglądają tak z powodów podatkowych. Tu tymczasem mamy po prostu przejaw ułańskiej fantazji.

Na szczególną uwagę zasługuje to, że kierowca siedzi na tylnej kanapie. Jak na „trajkę”, pojazd jest nadzwyczaj cywilizowany, ponieważ ma dach nad głową kierowcy i normalny bagażnik. Trudno mi jednak znaleźć jakieś jednoznaczne zalety wobec oryginalnego E36. Czy za sprawą mniejszej masy można nim jeszcze skuteczniej driftować? Ale czy dosztukowany przód w stylu Mad Maxa z jednym pokracznym kołem w ogóle pozwala przejechać bondo rokiem? To wszystko nie są pytania, na które da się odpowiedzieć bez kupienia tego samochodu… pojazdu… tego czegoś.

Wprawdzie na żadną drogę publiczną to zapewne nie wyjedzie – pomijam brak oświetlenia z przodu – ale nie można nie docenić wkładu pracy. Zwracam uwagę, jak grubych elementów użyto, żeby to wszystko trzymało się kupy. Widać też dość wyraźnie, że projektu tu raczej nie było i wszystko robiło się ad hoc, ale może to też jest jakaś zaleta. Projektowanie jest dla miastowych, prawdziwy hot rodder buduje pojazdy wiedziony intuicją i korzystając z tego co akurat ma, dlatego ostateczny rezultat nie musi być piękny, musi być do bólu prawdziwy. Tu właśnie tak jest: prawda bije z ekranu, a ból z patrzenia na ten pojazd ma niemal postać fizyczną. W każdym razie wreszcie można spełnić swoje marzenie o kierowaniu z tylnego siedzenia.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać