Ciekawostki / Felietony

Bitwa złomów: oto dwa koszmarne pomysły na przerobienie samochodu. Który jest gorszy?

Ciekawostki / Felietony 04.05.2020 398 interakcji
Michał Koziar
Michał Koziar 04.05.2020

Bitwa złomów: oto dwa koszmarne pomysły na przerobienie samochodu. Który jest gorszy?

Michał Koziar
Michał Koziar04.05.2020
398 interakcji Dołącz do dyskusji

Wyglądają źle i nie mają sensu. W dzisiejszej bitwie złomów spotkają się: Cadillac z potężnym grillem i dwustronne Mitsubishi Colt.

Z samochodami można robić wiele dziwnych rzeczy. Można z Mercedesa beczki zrobić pickupa i to będzie miało sens. Ale ktoś inny w tym samym czasie postawi nadwozie UAZ-a na podwoziu W123 i uzna, że to co zrobił jest mądre. W tej bitwie złomów walczyć będą pojazdy zdecydowanie bliższe temu drugiemu samodziałowi.

Lewy narożnik – Mitsubishi Colt o dwóch obliczach.

mitsubishi colt

Chyba każdy widział filmiki z ludźmi jeżdżącymi połówkami aut przednionapędowych. Tradycja takich zabaw sięga jeszcze filmów z Louisem de Funesem i zakonnicy w Citroenie 2 CV. Czasami kiedy komuś się nudziło, a akurat miał dwa auta do rozbiórki i spawarkę, to łączył przody i tak powstawały filmiki z ośnieżonych rosyjskich podwórek. W Stanach Zjednoczonych ktoś postanowił wprowadzić tą sztukę na nowy poziom, tworząc dopracowanego w każdym detalu Dodge’a Double Header. Auto powstało przez połączenie Dodge’a Colta i Plymoutha Champ, czyli amerykańskiej i kanadyjskiej wersji Mitsubishi Colt IV generacji.

Zdecydowanie należy docenić kunszt tej przeróbki. Auta połączono tak, by zachować symetrię. Gdyby nie odmienna kolorystyka wnętrz to osiągnięto by niemal idealną kompozycję. Jeszcze tylko podmienić Plymoutha Champ na Colta z kierownicą po prawej i powstałoby auto o idealnej symetrii. Starannie położony lakier i winylowy dach skutecznie maskują linie spawu. Autem można jeździć z obu stron – ma dwa silniki 1.6 i dwie czterobiegowe skrzynie.

Jest tylko jeden problem. To auto to kawał solidnej, starannej, nikomu niepotrzebnej roboty. Skoro auto ma dwa układy kierownicze, nijak ze sobą nie połączone, to jazda nim musi być straszna. Efekt rozbawienia wywołuje tylko przy pierwszym zobaczeniu, potem zostaje już tylko puste spojrzenie zupełnej obojętności. Można zawsze postawić sobie takie Mitsubishi w prywatnym muzeum i straszyć nim dzieci, ale i tak nie będzie to najciekawszy eksponat w historii wystaw motoryzacyjnych.

Prawy narożnik – Cadillac CTS z potężnym grillem.

Cadillac CTS

Wszystko co duże jest fajne. Duży, paliwożerny i awaryjny silnik – świetna sprawa. Powiększona porcja śmieciowego żarcia z maka – poproszę do stolika. Ogromne nerki w BMW – a nie, to już nie. Ale brawurowe zabiegi stylistyczne bawarskiej marki są niczym przy dziele pewnego mieszkańca Teksasu. Ewidentnie miał wątpliwości, czy wszyscy wiedzą, że jeździ Cadillakiem. Wiecie, bo to auto krajowe i prestiżowe. Czyli jest patriotą, do tego bogatym. Postanowił to zamanifestować. Przerobił front swojego CTS-a, umieszczając na nim ogromny grill formą i kolorami naśladujący logo Cadillaca. Przy czym nie mówimy tu o rzędach wielkości takich jak w nowym BMW. Ten grill zajmuje zasadniczo cały przód auta.

Jeśli myślicie, że to już przesada, to się oczywiście mylicie. Na wypadek gdyby ktoś miał wątpliwości czy widzi Cadillaca, to na felgach właściciel założył ogromne kołpaki z logiem firmy. Co prawda zabudowane, chromowane kapsle niespecjalnie pasują do współczesnych aut, ale nie o to tu chodziło. Musisz wiedzieć, że ten Teksańczyk jest bogatym patriotą. Logo Cadillaca ma się głęboko wdrukować w mózg.

Werdykt – co jest gorsze?

Kolegium sędziów długo debatowało, ale w końcu mamy wynik. Tytuł gorszego z dwóch koszmarnych pomysłów wędruje do Dodge’a Double Headera. Dlaczego?

Po pierwsze to dziwadło jest zupełnie bezużyteczne. Nie ma żadnego zastosowania poza krótkim uśmiechem stwierdzeniem „ale głupie auto”. Do tego ktoś wystawia taką patologię na aukcję, jakby to był jakiś klasyk. Tymczasem od chałupniczych zabaw spawarką i autami przeznaczonymi na złom to Mitsubishi Colt różni się tylko liczbą godzin zmarnowanych na bezsensowną przeróbkę. Myślę że spokojnie może konkurować z moim polskim Polskim Fiatem w kategorii „projekt, który lepiej byłoby sprzedać i przepić”. Natomiast Cadillac może i wygląda źle, ale przynajmniej nadal można nim normalnie jeździć. Dałoby się go też chyba uratować obniżając zawieszenie i zmniejszając koła. Do tego jeszcze jakieś patologiczne ospojlerowanie i długaśna rura wydechowa w kształcie loga Cadillaca..

Zrobiłby się wtedy z niego kontrowersyjny, przesadzony projekt tuningowy, a takie coś już może się komuś spodobać. W końcu styl bosozoku ma rzesze fanów, a poziomem kiczu bije tego Cadillaca na głowę.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać