Ciekawostki

Bitwa złomów: najdziwniejsze Fordy jakie znalazłem

Ciekawostki 16.05.2020 706 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 16.05.2020

Bitwa złomów: najdziwniejsze Fordy jakie znalazłem

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski16.05.2020
706 interakcji Dołącz do dyskusji

Dawno nie było bitwy złomów. To znaczy kiedyś była regularnie. Ale czy na Autoblogu jest na nią miejsce? Sprawdzę, zamieszczając ten wpis. 

Bitwa złomów to taki wpis, gdzie biorę dwa losowe bardzo dziwne samochody, które na pierwszy rzut oka nijak się ze sobą nie łączą i zadaję pytanie, który z tych wozów byłby gorszym sposobem na wydanie pieniędzy oraz który z nich sprawia, że wskazówka Waszego wewnętrznego chcętomierza wędruje wyżej. Samochody te nie muszą mieć żadnego sensu, ważne żeby były w jakiś sposób oryginalne i wyjątkowe. Dziś edycja z Fordami.

Lewy narożnik

W 1982 r. w RPA apartheid trwał jeszcze w najlepsze, biali mieszkańcy tego kraju mogli cieszyć się ze względnej prosperity, a czarni nie mieli żadnych praw. Biali często byli farmerami, a ta działalność przynosiła im całkiem niezłe dochody. Z tego względu lubowali się w samochodach z dużymi silnikami, ale zarazem szczególnie interesowały ich nadwozia typu pickup, bardziej dostosowane do ich rolniczych potrzeb. Zaczęła następować ta sama ewolucja, której ostateczny efekt widzimy dziś w Stanach Zjednoczonych, tyle że na mniejszą skalę i szybciej się zatrzymała.

bitwa złomów

Do kupienia jest Ford Cortina „bakkie” (po afrykanersku to znaczy „pickup”), ale nie taki zwykły, słabowity, tylko specjalny – z trzylitrowym V6 pod maską i manualną skrzynią biegów. Auto nie jest może w super idealnym stanie, ale i tak jak na trudne warunki południowoafrykańskie zachowało się wyjątkowo dobrze. Dość szokująco wygląda tył, zrobiony ewidentnie jak dla obcego – tylne światła sprawiają wrażenie, jakby dołożono je na zasadzie „wiedziałem że czegoś zapomnieliśmy”. Jeszcze lepszy jest środek z lipnym drewnem, mającym pewnie podnosić poczucie luksusu oraz – co najważniejsze – z kanapą zamiast foteli. Kanapa nie ma żadnego sensu, bo samochód z tego powodu nie stał się trzymiejscowy. Środkowe miejsce istnieje tylko teoretycznie, zakłócone przez niebagatelnych rozmiarów dźwignię zmiany biegów. Całość nie prezentuje się zbyt spójnie, ale pewnie była szybka, zwłaszcza jak na pickupa. 

bitwa złomów

Prawy narożnik

Nadal pozostajemy przy pickupie tej samej marki, ale koncepcja całkowicie się zmienia, bo przenosimy się do Brazylii. Kraj ogromny, drogi dość słabe, stąd zapotrzebowanie na auto z dużym prześwitem i na wielkich kołach – z jednej strony ten Ford F1000 to typowa terenówka, z drugiej ma w sobie coś specjalnego, typowo brazylijskiego. Jest to bowiem „picape-sedan”, nadwozie endemiczne dla Brazylii. Tylko w tym kraju hurtowo budowano pickupy z tylną klapą unoszoną do góry jak w typowym sedanie. Dlaczego? Bogaty farmer chciał mieć limuzynę, ale zwykłe auto osobowe nie dałoby sobie rady na drogach w jego okolicy, więc kupował pickupa-sedana. 

Do tego ten Ford to rocznik 1994, ale robiono go od wczesnych lat 80., więc musiał doczekać się liftingu. I doczekał się, wygląda po nim jak Polonez Caro na dużych kołach. Ma też absurdalnie małe wnętrze z niezwykle długim drążkiem zmiany biegów (nie były to czasy „automatów” na brazylijskiej prowincji). Żeby było jeszcze ciekawiej, w żadnym razie nie stosowano tu silnika Forda. Auto napędza diesel MWM o pojemności 3,9 litra i 4 cylindrach, o konstrukcji raczej „stacjonarnej”. MWM to marka południowoamerykańska, która wywodzi się z niemieckiej licencji Deutza, ale od dziesiątek lat działa na rynku południowoamerykańskim, obecnie wchodząc w skład Navistara (wcześniej International). Mamy więc pickupa-sedana ze znaczkiem Forda i silnikiem z agregatu, idealny wóz jeśli jesteś fabrykantem trzciny cukrowej w prowincji Pernambuco. 

Który z tych potfordów powoduje większy skręt kiszek?  

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać