Wiadomości

Benzyna zdrożeje, żeby wesprzeć rozwój elektromobilności. Zapłacimy wszyscy

Wiadomości 07.03.2018 311 interakcji
Marta Daszkiewicz
Marta Daszkiewicz 07.03.2018

Benzyna zdrożeje, żeby wesprzeć rozwój elektromobilności. Zapłacimy wszyscy

Marta Daszkiewicz
Marta Daszkiewicz07.03.2018
311 interakcji Dołącz do dyskusji

Nie planujesz zakupu samochodu elektrycznego, nie kręcą Cię takie fanaberie albo nie masz ochoty rezygnować z ukochanego auta? Nie szkodzi! Jest szansa, że i tak zapłacisz za rozwój elektromobilności. W opłacie za paliwo.

Jak to możliwe? To proste, już niedługo może się pojawić nowa opłata emisyjna od paliw, która ma posłużyć m.in. do sfinansowania rozwoju rynku aut elektrycznych w naszym kraju.

Pan zapłaci, pani zapłaci…

Najnowsza wersja nowelizacji ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych przewiduje wprowadzenie opłaty emisyjnej w wysokości 80 zł na 1000 litrów benzyny lub oleju napędowego. Dochody z opłaty mają wspomóc budowę infrastruktury paliw alternatywnych.

Co prawda obowiązek zapłaty opłaty emisyjnej ciążyłby na producencie albo importerze, ale nie ma co się oszukiwać – ostatecznie zapłaciliby kierowcy.

– Co prawda koszt jednostkowy nie jest tutaj duży (ok. 10 groszy brutto na litrze), jednak biorąc pod uwagę całą wielkość obciążeń podatkowych paliw w Polsce, które istotnie przekracza 50 proc. jego ceny na stacji, mamy do czynienia ze zmianą, którą trudno oceniać pozytywnie z konsumenckiego punktu widzenia – podkreśla dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-petrol.pl.

Projekt czeka na rozpatrzenie przez rząd.

Rozwój elektromobilności

Dochody z nowej opłaty mają trafić do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (85 proc.) oraz Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (15 proc.). Celem tego drugiego ma być wspieranie rozwoju rynku i infrastruktury paliw alternatywnych, m.in. energii elektrycznej, CNG, LNG czy wodoru w transporcie.

Fundusz ma przyczynić się do rozbudowy infrastruktury do ładowania pojazdów elektrycznych czy produkcji pojazdów wykorzystujących napędy alternatywne. Ma również pomagać miastom w zakupie publicznego, nisko i zeroemisyjnego transportu zbiorowego.

To nie pierwszy raz, kiedy rząd sięga do kieszeni kierowców. Kilka lat temu próbowano w ten sam sposób pokryć koszta remontu dróg, ale po licznych protestach pomysł ten upadł.

Najzabawniejsze w tej opłacie jest to, że im lepiej będzie szedł rozwój elektromobilności, tym mniejsze będą z niej wpływy. Przesiadając się na samochód elektryczny powodujesz, że mniej pieniędzy trafi do wspólnej kasy. To tak jak z mandatami: państwo oczekuje, że wszyscy będziemy jeździć przepisowo, ale gdyby faktycznie tak się stało, to straciłoby jedno ze źródeł dochodu. Prawie jak w piosence Kazika – a właściwie kto wódki nie pije, ten jest wywrotowcem, tak świadomie uszczuplającym dochody państwa bezideowcem…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać