Wiadomości

Kampania serwisowa Bentleya – techniczne wpadki zdarzają się nawet w autach za miliony

Wiadomości 11.06.2020 99 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 11.06.2020

Kampania serwisowa Bentleya – techniczne wpadki zdarzają się nawet w autach za miliony

Adam Majcherek
Adam Majcherek11.06.2020
99 interakcji Dołącz do dyskusji

Bentley z powodu usterki musi ściągnąć do serwisu 6 tys. egzemplarzy modelu Bentayga.

Gdy wydajesz swoje ciężko zarobione pieniądze na nowy samochód wierzysz, że armia inżynierów, którzy nad nim pracowali i poddostawcy, którzy przygotowują do niego podzespoły, dobrze wykonali swoją robotę. A jeśli wydajesz na furę dużą bańkę to w zasadzie powinieneś brać to za pewnik.

Tymczasem nawet w najdroższych i najbardziej dopracowanych modelach pojawiają się niedoróbki.

W Bentaydze – koniu pociągowym Bentleya, który od czterech lat sprzedaje się w w tempie 13,7 szt. dziennie – przeciekać mogą przewody paliwowe. Według dokumentu opublikowanego przez NHTSA, podczas wycieku czuć zapach paliwa w kabinie, ale bardziej niebezpieczne jest to, że może wywołać pożar.

Bentley suv 2021

Temat dotyczy 6 tys. egzemplarzy, ale Bentley nie spieszy się z reakcją.

Według Automotive News firma zacznie zapraszać klientów do serwisów dopiero 31 lipca, a naprawa ma potrwać godzinę, więc wygląda na to, że to nie jest jakaś szczególnie poważna usterka.

Akcja serwisowa Bentleya nie jest jakimś wyjątkiem w świecie luksusowych i supersportcwych modeli.

Bugatti wymieniało szyny mocujące foteli w Chironach – wadliwe spawy uniemożliwiały ich przesuwanie. W Veyronach trzeba było poprawiać błędne wskazania poziomu paliwa – według wskazań było go o wiele więcej niż naprawdę. W Ferrari trzeba było poprawiać m.in. skrzynie biegów, i uziemienie, a w 2700 McLarenów zachodziło ryzyko pożaru również wywołanych wyciekami paliwa. Lamborghini wymieniało oprogramowanie w Aventadorach bo zdarzało się, że silnik gasł podczas zmiany biegu przy zbyt niskich obrotach, a w Bentleyach trzeba było już kiedyś  poprawiać Skrzydalte B na masce, bo nie chciało się chować w chwili wypadku i mogło stanowić zagrożenie dla pieszych.

Wygląda na to, że żadne pieniądze nie gwarantują perfekcyjnej jakości wykonania.

Za to rosnący stopień skomplikowania i tempo zmian wprowadzanych w kolejnych modelach każą domniemywać, że nie ma co liczyć, by w przyszłości było lepiej.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać