Lokowanie produktu

Kupić używane auto i mieć święty spokój – to się da zrobić

Lokowanie produktu 05.12.2020 56 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 05.12.2020

Kupić używane auto i mieć święty spokój – to się da zrobić

Adam Majcherek
Adam Majcherek05.12.2020
56 interakcji Dołącz do dyskusji

Kupowanie używanego samochodu w Polsce przypomina stąpanie po polu minowym. Ale wcale nie musi.

W mojej w rodzinie panuje przekonanie, że z zakupem samochodu przychodzi się do mnie. Bo przecież od lat piszę o samochodach, więc na pewno wiem o nich wszystko. O wszystkich – nowych, używanych, o naprawach, częściach zamiennych itd. To trochę tak, jakby od muzyka wymagać, by potrafił grać na każdym instrumencie, a od lekarza, by znał się na każdej dziedzinie medycyny. Nie narzekam, z przyjemnością pomagam w zakresie, na którym się znam, choć czasem bywa trudno, bo albo ktoś zupełnie nie wie co chce kupić, albo wie, tylko szuka potwierdzenia swojej opinii i przyklaśnięcia jego pomysłowi, niezależnie od tego, co mówi zdrowy rozsądek.

Ostatnio miałem okazję przećwiczyć zakup samochodu używanego z jednym znajomym

Stateczny pan przed 60-ką chciał wymienić swojego Peugeota 508 na coś nowszego. Chciałby przesiąść się do SUV-a, w automacie, raczej z silnikiem benzynowym. Mieszka pod miastem, a do tego kilka razy w roku odwiedza rodzinę w górach i chciałby mieć samochód z napędem na cztery koła. W Peugeocie miał skórzaną tapicerkę i chce żeby tak zostało. Do tego ma taką fantazję, żeby w aucie było otwierane okno dachowe. Wymarzył sobie, że w tych górach będzie sunął spokojnym tempem pod gołym niebem, podziwiając okolicę. Finansowanie – w leasingu, ewentualnie w wynajmie długoterminowym, ma zaprzyjaźnioną panią w leasingu, ale jakby się trafiła dobra oferta, to może być zakup z finansowaniem. Pan chce jeździć i mieć święty spokój i weź mu teraz doradź.

Szuka samochodu już jakiś czas, ale póki co bez rezultatów

Na mechanice się nie zna, do samochodów z ogłoszeń zwykle ciągał zaprzyjaźnionego mechanika. I jak dotąd trafiał źle – na nieuczciwe oferty, z zatajonymi usterkami, lukami w historii albo kombinowaną przeszłością. Jest już tym zmęczony i chciałby, żebym coś mu zaproponował. Coś pewnego, bo przecież się znam.

Najprościej byłoby kupić nowe auto w salonie

Ale takie, które spełniałoby powyższe warunki, niestety przekracza zakładany budżet (100 tys. zł, rata miesięczna w okolicach 1,5 tys. zł netto), zostają więc używane. A z używanymi jest jak na loterii – Mercedes też może się psuć, a Alfa Romeo potrafi być niezawodna. Do tego sprytni sprzedający potrafią stworzyć ofertę tak, że oglądając ogłoszenie trudno się do czegoś przyczepić, a jak przyjdzie co do czego i jedzie się na drugi koniec Polski, to trafia się na grata.

A może by poszukać pewnego źródła?

Są przecież firmy, które zapewniają, że dostarczają sprawdzone auta, o udokumentowanej historii. A że jakiś czas temu zgłosił się do nas przedstawiciel portalu Automarket.pl, z propozycją przetestowania tego rozwiązania – postanowiliśmy skorzystać z okazji. Wśród setek nowych i używanych samochodów, jakie można znaleźć na stronie, upolowaliśmy trzyletniego Hyundaia Tucsona, z napędem na cztery koła, skórzaną tapicerką i – co najlepsze – otwieranym dachem panoramicznym. Auto w wersji Premium, wyposażone chyba we wszytko, co 3 lata temu można było mieć w Tucsonie, z asystentami kierowcy, dwustrefową klimatyzacją, nawigacją, zestawem głośnomówiącym i elektrycznie zamykaną klapą bagażnika włącznie.

Automarket zapewnia, że auto ma pewną historię serwisowania i potwierdzony przebieg, podaje dane z książki serwisowej i co chyba najważniejsze – potwierdza, że przeszło obejmujące 75 punktów badanie stanu technicznego.

Jasne, nowe są tylko w salonie, nie może być tak, że w trzyletnim samochodzie z przebiegiem prawie 60 tyś. km wszystko jest w idealnym stanie. I Automarket wcale tak nie twierdzi – w ocenie stanu technicznego wyszczególniono elementy, które są w jakimś stopniu zużyte. Jednak żaden z nich nie zdyskwalifikował tego egzemplarza w naszych oczach.

Co nam się spodobało, to fakt, że taka forma sprzedaży zdejmuje z barków kupującego konieczność gruntownego przebadania auta

Tym zajmuje się sprzedający i co najlepsze – daje gwarancję bezszkodowości oraz co najmniej 12-miesięczną gwarancję na najważniejsze podzespoły sprzedawanego auta. Automarket.pl należy do Grupy PKO Banku Polskiego, możemy więc być spokojni o to, że gdy przyjdzie z tej gwarancji skorzystać, nie zostaniemy pozostawieni samym sobie.  I co ważne, jeśli kupujący zmieni zdanie, bo stwierdzi, że to jednak nie jest to, czego szukał, ma 5 dni i 300 km na to, by oddać samochód.

Pobawiliśmy się trochę suwakami z wartościami brzegowymi oferty leasingowej (oprócz leasingu Automarket proponuje też wynajem długoterminowy dla firm i osób fizycznych) i wybraliśmy najsensowniejszy wariant. Można było na przykład zakliknąć opcję Pakietu Comfort, w którym sprzedający przejmuje na siebie koszty serwisu samochodu przez cały okres leasingowania. A w takim trzyletnim Hyundaiu z 60 tys. przebiegu bedą się pojawiały przewidziane przez serwis wymiany zużywających się podzespołów. Automarket bierze na siebie nawet takie drobiazgi jak zapewnienie opon zimowych i obsługę procesu ich sezonowej wymiany, o koordynacji likwidacji szkód i aucie zastępczym nie wspominając. Jakby ktoś chciał, to w racie można ująć nawet ubezpieczenie. Może i nie jest to okazja w rozumieniu cen samochodów z placów u handlarzy, ale w zestawie dostajemy komplet usług, które zapewniają użytkownikowi święty spokój, a to też ma swoją cenę.

W przypadku wynajmu długoterminowego całą procedurę zakupową aż do podstawienia samochodu pod dom można ogarnąć online. W przypadku leasingu konieczne jest spotkanie z handlowcem, więc wykorzystaliśmy tę okazję do obejrzenia samochododu – ja swój ostatni samochód kupiłem przez telefon i zobaczyłem go po raz pierwszy w chwili odbioru, ale mój znajomy woli bardziej tradycyjne rozwiązania. Nawet wiedząc, że miałby 5 dni na zwrot auta.

Umówiliśmy się telefonicznie na spotkanie i obejrzenie auta

Z racji tego, że to samochód używany, zarejestrowany i ubezpieczony, mogliśmy odbyć nim jazdę testową.

Zaczęliśmy od oglądania samochodu – szczerze mówiąc, to przeoczylibyśmy część usterek wskazanych w opisie auta. Zadrapanie na nadkolu, płytkie rysy na karoserii, drapnięta felga – normalne konsekwencje korzystania z samochodu, nic niepokojącego. To nie jest miejsce do opowiadania o Tucsonie, więcej o tym modelu możecie przeczytać w teście red. Baryckiego. My wybraliśmy się na przejażdżkę, która potwierdziła brak zastrzeżeń do stanu pojazdu i pozwoliła przekonać się kupującemu, że podgrzewane, skórzane fotele i szklany dach to właśnie to, czego mu potrzeba.

używane z pewnego źródła

Znajomy tak się rozochocił, że zamiast podpisać umowę leasingową, zaczął oglądać kolejne auta. Nie chce się zdecydować na podstawienie pod dom auta kupionego przez internet, woli obejrzeć, czym miałby jeździć. Więc tak sobie jeździ po miejscach objętych ofertą Automarketu, tylko teraz ogląda samochody sam, bez mechanika, bo wie, że może być spokojny o ich stan. Wygląda na to, że tak się przyzwyczaił do oglądania przez ostatnie miesiące, że nie może skończyć. Może to jakieś nowe hobby? Egzemplarz, który oglądaliśmy i pozostałe Tucsony z katalogu Automarketu znajdziecie tu. Może ktoś jeszcze tego mojego znajomego ubiegnie.

Artykuł powstał przy współpracy z Automarket.pl

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać