Ciekawostki

Tak będą niedługo wyglądały auta miejskie za 50 000 zł. Szykujcie się

Ciekawostki 15.05.2022 37 interakcji

Tak będą niedługo wyglądały auta miejskie za 50 000 zł. Szykujcie się

Piotr Barycki
Piotr Barycki15.05.2022
37 interakcji Dołącz do dyskusji

Kupujcie spalinowe auta miejskie, póki jest jeszcze na to czas. Przynajmniej mają drzwi.

A także sporo innych zalet, których ich następcy mogą nie mieć albo oferować jako dodatkowy gadżet.

O co chodzi? Zerknijmy na chwilę do Francji na ich coraz popularniejsze auta miejskie.

Wyglądają one mniej więcej tak:

A przynajmniej tak wygląda jedno z takich aut – Biro, które właśnie wchodzi tam do sprzedaży na coraz bardziej zatłoczony rynek, rywalizować m.in. z Citroenem Ami, Renault Twizy (tak, dalej jest tam oferowane, a niedługo będzie nowe!) i podobnymi. Producent na swojej stronie przekonuje, że to, co widzimy na zdjęciu, to jak najbardziej samochód. Po prostu dwumiejscowy i bez drzwi.

To znaczy mogą być drzwi – oczywiście z pleksi – ale trzeba je osobno dokupić w ramach Pakietu Zimowego. Są też inne pakiety – z większą mocą (wtedy polecimy maksymalnie 60 km/h) albo z lepszą stylówą (choć dalej wygląda to niezbyt uroczo). Jest też wersja z nadwoziem i wnętrzem wykonanym w 100 proc. z materiałów z recyclingu, a także odmiana dla majsterkowiczów:

Zasięg? Do 100 km z Maxi Battery albo do 55 km z akumulatorem Re-Move:

Wersje nadwoziowe są też dwie, bo jest zwykła i Big. Zwykła ma zaledwie 1,74 m długości i charakteryzuje się tym, że kompletnie nie ma bagażnika. Ma go dopiero ta większa odmiana, dłuższa o jakieś 9,5 cm.

Dlaczego ludzie kupują takie auta miejskie?

Bo nie trzeba mieć na nie prawa jazdy. Można sobie całe życie śmigać po ulicach czymś, co udaje samochód, a jednocześnie nie męczyć się z egzaminami. Nie dam głowy, czy to jest na pewno dobry pomysł, ale skoro działa, to… najwyraźniej działa i przyciąga kolejnych producentów.

A co nas to obchodzi?

Na razie to w sumie nic, niech sobie Francuzi jeżdżą swoimi małymi, dziwnymi samochodzikami, my mamy póki co jakiś przynajmniej minimalny wybór normalnej wielkości samochodów do miasta, którymi w razie czego da się pojechać dalej. Ale to jest stan na dzisiaj.

Weźmy pod uwagę dwie rzeczy. Po pierwsze – ceny takich małych samochodów. Obecnie Biro kosztuje mniej (niewiele, ale jednak) niż 10 000 euro, czyli właściwie tyle samo, co Dacia Sandero. Gdybym miał kupić jedno auto do wszystkiego – a po co wiecej – to dwa razy bym się nie zastanawiał, na co wydać to ok. 50 000 zł.

Tyle tylko, że Sandero nie będzie żyło wiecznie. Już teraz, przy aktualnych normach emisji, aż dziwne, że daje się je utrzymać w sprzedaży i cały czas jest oferowane w przyzwoitej cenie. Za jakiś czas, wraz z kolejnymi normami, przestanie się jednak zgadzać w Excelu opłacalność takiego modelu i albo wyleci, albo stanie się elektryczne. A to drugie oznacza, że będzie dużo droższe, bo Dacia Spring kosztuje niemal 90 000 zł (!!!), a rywalem dla Sandero trudno ją nazwać. I nie, chyba juz nikt nie wierzy w te bajki, że z czasem samochody elektryczne będą tańsze. Nie będą.

Widać to m.in. po – i to jest druga sprawa do wzięcia pod uwagę – tym, co stało się chociażby z trojaczkami VAG-a, które były właśnie małymi, tanimi miejskimi samochodami. Gdzie teraz są? W sumie już nigdzie. Czy będą miały następców? Tak. Ale w formie właściwie już crossoverowatej, a ich cena będzie się zaczynać gdzieś w okolicach 100 000 zł. Pewnie będą większe, więc w sumie będzie niewiele drożej niż do tej pory trzeba było zapłacić za e-up! czy inne Citigo iV, ale to nic nie zmienia. Startowy poziom segmentu A czy tam już nawet B, będzie się znajdował w okolicach właśnie takiej, dość astronomicznej kwoty.

Czyli jak ktoś będzie miał te 50 000 zł na samochód do jeżdżenia po mieście, to weźmie – zakładając zakup czegoś nowego – właśnie takie Biro, bo ono będzie tyle kosztowało. Oczywiście bardzo chciałbym napisać, że w sumie to byłoby miło, gdyby na te przejazdy po kilka kilometrów ludzie wybierali coś takiego, zamiast X5 czy innego GLE, ale to niestety tak nie będzie działało. Jeśli ktoś będzie chciał kupić GLE do jazdy po bułki, to pewnie i tak go kupi. A jeśli komuś marzyło się jakieś Citigo… no to ma problem.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać