Przegląd rynku

Przegląd ofert: pomóż spalić zapasy ropy

Przegląd rynku 27.04.2020 1138 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 27.04.2020

Przegląd ofert: pomóż spalić zapasy ropy

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski27.04.2020
1138 interakcji Dołącz do dyskusji

Skoro zapasy ropy są tak duże, że w pewnym momencie cena była ujemna, to trzeba pomóc je spalić. Zapraszam na przegląd: auta, które dużo palą.

Przejeżdżałem wczoraj koło stacji benzynowej przy supermarkecie i widziałem tam cenę 3,33 zł. To tyle co 20 lat temu. Tylko że wtedy wynagrodzenia były nieco inne. To właściwie tak, jakby rozdawali za darmo. W sumie tak naprawdę jest, bo z powodu braku miejsca na przechowywanie zapasów w pewnym momencie opcje na ropę miały ujemną cenę. Nie ma innego wyjścia, trzeba pomóc się ich pozbyć. Najlepiej z tym poradzą sobie dzisiejsi uczestnicy przeglądu ofert, czyli samochody które spalają paliwo szybciej niż zdążasz je nalewać.

Ford F150

Pierwszy wybór – oczywiście nie Europejczyków, a Amerykanów, przyzwyczajonych do śmiesznie taniego paliwa. Nikt za bardzo nie wie, dlaczego Amerykanie aż tak kochają ten model. Jest ogromny, to prawda, ale czy poza tym ma jakieś inne zalety? Z pewnością fantastycznie wsysa paliwo. Odfiltrujmy więc najdroższe egzemplarze i zobaczmy za ile da się kupić F150. Za mniej niż 30 tys. zł może być trudno, chyba że mowa o samochodach lekko uszkodzonych. Realne oferty zaczynają się od ok. 50 tys. zł. Oczywiście najbardziej stylowym sposobem puszczania w powietrze zapasów ropy będzie seria F w zabytkowej budzie, ale ustalmy coś – nawet ja nie chciałbym musieć jeździć tym na co dzień. Podobną kwotę można wydać na pięciolitrowego, ale nowoczesnego żarłoka z 5.0 V8. Na bardzo oryginalnych nabywców czeka wersja ze skrzydłowymi drzwiami i śmiesznie ciasnym drugim rzędem foteli. Paka jest ogromna i ma zasuwaną roletę, przez co mamy do czynienia z autem o praktyczności typowego sedana, tylko bagażnik jest trudniej dostępny. Odważnym posunięciem było przestylizowanie standardowego F150 tak, żeby przypominał sportową wersję Raptor. Powiedzmy, że przez chwilę można się nabrać, tylko żeby gdzieś obok nie stanął prawdziwy Raptor, bo może być przypałowo.

Nie wiadomo dokładnie, co spali więcej: starszy 5.4 V8 czy nowszy 5.0. Wszystko zależy od tego, jak bardzo źle go traktujesz.

Oferta z Otomoto. Fot. Paweł

Jeep Grand Cherokee 5.7 V8 HEMI

Trudno będzie ukrywać, że nie jestem wielkim fanem tego modelu, jednak trudno znaleźć drugiego SUV-a z tak wielkim silnikiem V8. A przy okazji tak paliwożernego. Oczywiście powstaje pytanie ile jesteśmy gotowi wydać, żeby pomóc zużyć zapasy ropy – jeśli do 50 tys. zł, to trzeba będzie ograniczyć się do generacji WK z lat 2004-2010. Trzeba będzie mocno przymknąć oczy, żeby nie zauważyć jego dość dyskusyjnie wykończonego wnętrza i niewygodnej tylnej kanapy. Ewentualnie można po prostu mocno je zaciskać i słuchać jak bulgocze V8, ale to wtedy musimy sobie wynająć jakiegoś kierowcę, bo słabo się jeździ z zamkniętymi oczami.

Pewną zaletą wersji Hemi jest bardzo bogate wyposażenie. No powiedzmy, że bogate. Albo że przyzwoite jak na taki wóz. Jest szyberdach, fornir i klimatyzacja, najczęściej w stopniach farenhajta. Jak słusznie zauważa jeden ze sprzedających, w trasie spalanie potrafi spaść do 13 l/100 km. Na szczęście w mieście dobija do 25/100. Do rarytasów można zaliczyć wersje europejskie, na przykład na rynek szwajcarski.

Dwukrotnie trzeba podbić cenę, żeby przejść do aktualnej generacji WK2. Tak, aktualnej – ma 10 lat i robią ją dalej. Nie pytajcie, w FCA to normalne. Pewnie pożyje jeszcze 3-4 lata. Też ma pod maską 5.7 Hemi, też pali jak smok, ma jednak ładniejsze wnętrze i bardziej cywilizowane podwozie. W bogatych wersjach taki Jeep nawet nie odstaje jakoś szczególnie od aut europejskich – oczywiście poza zużyciem paliwa, ale przecież o to nam chodzi!

Oferta z Otomoto. Fot. MW Mobile

Subaru Impreza WRX, STi

Nie tylko auta amerykańskie radzą sobie znakomicie z utylizacją niepotrzebnego paliwa. Umieją to też samochody japońskie, choć to zadanie wykonują w zupełnie inny sposób. Niektórzy twierdzą, że przy spokojnej jeździe Impreza pali zaledwie 12 l/100 km, inni twierdzą że spokojna jazda tym samochodem to zupełna pomyłka i jeśli ktoś go nie upala, to znaczy że kupił niewłaściwy pojazd. Jak na kompaktowego hatchbacka/sedana, Impreza 2.5 Turbo naprawdę skutecznie pozbywa się nadmiarów przetworów ropopochodnych.

Pewnie się narażę, ale wcale nie podoba mi się Impreza WRX/STi w wersji sedan, natomiast podoba mi się wariant hatchback, niesłusznie nazywany „Lanosem”. Trzeba jednak powiedzieć, że tylko hatchback z STi jest fajny, natomiast wersja WRX już nie wygląda aż tak atrakcyjnie.

Jeśli ktoś woli sedana, to też ma z czego wybierać. Na przykład może kupić egzemplarz, którego pierwszym właścicielem był Adam Małysz. Wiele egzemplarzy ma już różne „mody” typu inny wydech czy mocniejsze sprzęgło. Czasem modyfikacje są na tyle grube, że obejmują całkiem nowy silnik z przebiegiem zaledwie 4000 km. Podoba mi się też informacja, że samochód jest przygotowany na 450 KM, podczas gdy ma ich 120 mniej. W sumie można by napisać to o każdym samochodzie – jest przygotowany na o wiele więcej mocy niż ma, wystarczy np. dołożyć turbo.

Oferta z Otomoto. Fot. Marek

Szejseta

Przeglądając ogłoszenia z W140 łatwo zauważyć, że wariant V12 nie należy do tych najwyżej cenionych. Nie jest to bardzo dziwne, bo koszty serwisowania walą w sufit, jeździ tak jak V8, ale za to więcej pali. Znakomicie nadaje się do rozprawiania się ze zbytecznym paliwem. Wzorem aut amerykańskich, potrafi spalić 25 l/100 km w mieście, i to przy delikatnej jeździe. No i nie kosztuje przesadnie dużo. Mając 35 000 zł, możemy już ruszać na poszukiwania. Możemy je zacząć od tego białego egzemplarza, którego ciekawostką na plus są osobne tylne fotele, a ciekawostką na minus – to, że sprzedający nie sprawdził klimatyzacji i nie wie czy działa.

Zaskakuje mnie Mercedes 600 SEL sprowadzony z Francji. Oczywiście we Francji nie brakuje osób bardzo bogatych, ale nie spodziewałem się, że są one gotowe wydać swoje ciężko zarobione franki na produkt niemiecki i to o takim poziomie niemieckości. Co śmieszne, coupe kosztuje podobne pieniądze co sedan, choć w swoim czasie było jeszcze droższe. Jeśli przeszkadza nam wątpliwy anturaż, zawsze możemy udać się do firmy Duda Cars i nabyć sobie przepięknego V12 w pięknym salonie, elegancko, kulturalnie, z wnętrzem w kolorze koniakowym i małym przebiegiem. Cena? Sprawdziliśmy, wysoka.

Moim faworytem jest jednak V12, które właściciel fotografuje zastawione traktorko-kosiarką i chce zamienić na koparkoładowarkę. Merca V12 może mieć każdy, a kto przyjedzie na spot Youngtimer Warsaw koparkoładowarką?

Oferta z OLX. Fot. MT

Lexus LX

Skoro Toyota kończy z silnikami V8, to trzeba rozejrzeć się za jakąś Toyotą z V-ósemką. Ale jeszcze lepiej, jeśli tą Toyotą będzie Lexus. Ogólnie ta marka unika sytuacji, w której dany Lexus jest po prostu podpimpowaną Toyotą, jednak są przypadki, w których ta zasada nie znajduje zastosowania. Robi się mniej lub bardziej udany mejkap i ze zwykłej – choć w sumie bardzo fajnej – Toyoty Land Cruiser powstaje Lexus LX. Inne lampy z przodu, trochę więcej drewna, trochę większy ekran i oczywiście 4,7-litrowe V8 pod maską. Ten skrajnie nieaerodynamiczny samochód wsysa paliwo jak odkurzacz, więc warto zwrócić na niego uwagę.

Do wyboru są aż trzy – to sporo jak na tak niszowy wóz – ładne egzemplarze. Pierwszy pochodzi z Kalifornii i ma bardzo niski przebieg. To idealny pojazd przejściowy między autem terenowym (rama nośna) a luksusowym SUV-em (hydrauliczne zawieszenie). Można zwrócić uwagę jeszcze na tego (ale trzeba być zdecydowanym kupującym) albo na tego, ponieważ ma, powiedzmy to wprost, realistyczny przebieg.

Oferta z Otomoto. Fot. Andrzej

Powodzenia z poszukiwaniem części, które nie pasują od Land Cruisera J100, hehe.

Alfa Romeo Brera

„Jechałem spokojnie i spalił mi 17/100”, powiedział człowiek, który przywoził Brerę 3.2 V6 z Warszawy do Wrocławia na testy dziennikarskie. Nie wierzyliśmy mu oczywiście, ale po kilku przejażdżkach po mieście spalanie skoczyło na 23 l/100 km. W aucie klasy średniej z silnikiem V6. O dziwo, Opel Vectra GTS z podobnym V6 o tej samej pojemności mieścił się średnio w 13,5 l/100 km, bez szczególnego oszczędzania. Ale to Brera jest i za ciężka, i zbyt zadławiona dość zbytecznym w sumie napędem na 4 koła. Za to przelewa paliwo jak opętana.

Nie jest łatwo o Brerę V6, nie był to nigdy hit sprzedaży. Zainteresowało mnie ogłoszenie, w którym sprzedający wystawia samochód jako uszkodzony, bo ma lekko wgnieciony próg. To jest jakieś. Cena jednak nie wskazuje, że mowa o samochodzie uszkodzonym, bo kosztuje tyle po ile one normalnie chodzą. No może faktycznie jest trochę taniej, jak porównamy sobie z tą Brerą. Ale moje serce zdobyła – na tyle, na ile może zdobyć je Brera – czarna Alfa z czerwonym wnętrzem. Cena netto, można sobie wziąć kalkulatorek i policzyć samodzielnie.

Oferta z Otomoto. Fot. Michał

Fiat 500 TwinAir

Czy on oszalał? Przecież ten malutki samochodzik z malutkim silnikiem jest wręcz Niebywale Oszczędny! Producent mówił coś o 4,4 l/100 km. Tak, ale potem rzeczywistość zweryfikowała te tezy i okazało się, że dwucylindrowy TwinAir z łatwością wcina 9 l na stówę, a jak ktoś niezbyt się przykłada do oszczędzania, to spokojnie wciągnie i jedenaście. Jedenaście litrów w takim samochodzie, to naprawdę dość niesamowity wynik. Nawet 1.4 T-Jet, czyli Abarth 500, tak nie umie (no powiedzmy że umie, ale trzeba go upalać).

O TwinAira nie jest łatwo, ale ceny są zachęcające. 16-18 tys. zł i odjeżdżasz wesoło klekoczącym fiacikiem w oparach niedopalonego paliwa. Moim faworytem jest ten, ze względu na felgi, ale jest rozbity, więc spójrzmy na coś bardziej rozsądnego i mniej uszkodzonego. Pozostając przy ślicznych, nieco majtkowych kolorach można spojrzeć na takie cacko. Nieco większy przebieg ma ten sympatyczny pojazd prosto z Francji. Mniej niż 17 000 zł żądają za auto ze sportowymi fotelami, ale za to na kołpaku. A za 18 000 zł można… o nie, znowu cena netto. Jak ja nienawidzę tej mody na podawanie ceny netto!

jakie auta dużo palą
Oferta z Otomoto. Fot. Michał

Oczywiście nic nie spali tak dużo jak Polonez z rozregulowanym gaźnikiem i stojącymi dęba hamulcami. Ale od tego to już mamy specjalistę

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać