Felietony

Auta elektryczne będą musiały wydawać dźwięk. Ale to musi być dźwięk właściwy ideologicznie

Felietony 30.08.2018 315 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 30.08.2018

Auta elektryczne będą musiały wydawać dźwięk. Ale to musi być dźwięk właściwy ideologicznie

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski30.08.2018
315 interakcji Dołącz do dyskusji

Czy gdybym zamontował sobie silnik Lamborghini do Toyoty Prius i przeszedł pełną homologację takiego pojazdu, to mógłbym się nim poruszać? Tak. A jeśli mój Prius będzie emitował dźwięk podobny do dźwięku silnika Lamborghini z głośników? Nie. To będzie zakazane. Sprawdzamy, o co chodzi z systemem AVAS.

Od pół roku już eksploatujemy w firmie samochód hybrydowy. Jak większość hybryd na rynku, do prędkości ok. 30 km/h najczęściej porusza się on tylko przy użyciu napędu elektrycznego. Jeżdżąc w miarę umiejętnie, można osiągnąć nawet do 50 proc. dystansu pokonanego na samym prądzie. Podczas powolnej jazdy osiedlowymi uliczkami hybryda rzeczywiście może być niesłyszalna i piesi dość regularnie wchodzą przed auto w ogóle nie spojrzawszy w bok, no bo przecież nic nie słychać. Ta kwestia wymagała uregulowania i zajął się nią Parlament Europejski. To w ogóle jakieś święto, że Parlament Europejski czymś się zajął!

Podjęto postanowienie: od 1.07.2019 samochody elektryczne i hybrydowe muszą wydawać dźwięk ostrzegawczy

Na razie brzmi rozsądnie. Dźwięk będzie musiał być ciągły, wydawany do 20 km/h. Czyli podczas jazdy osiedlową uliczką samochód będzie cały czas musiał… trudno powiedzieć – warczeć, dzwonić, piszczeć? Nie będzie jednak mógł emitować utworów muzycznych. Moje marzenie o samochodzie grającym La Bouche „Be My Lover” nie spełni się. Nic dziwnego, po pierwsze wiele aut jadących jedno za drugim tworzyłoby potworną kakofonię, a po drugie pozostaje jeszcze przecież kwestia tantiemów.

Będziemy mieli więc do czynienia z sytuacją, gdy auta stojące na światłach będą pozostawały całkowicie ciche, ale w momencie ruszania i rozpędzania się do 20 km/h, wszystkie będą musiały jednocześnie hałasować. Potem, od 21 km/h, znowu ucichną. Będzie to trochę dziwne doświadczenie, ale pewnie się do niego przyzwyczaimy, jak do dziesiątek innych głupich regulacji. Nissan jakiś czas temu zaprezentował już swoją wizję ostrzegawczego dźwięku samochodu elektrycznego w prototypie o nazwie Canto („śpiewam”).

Kierowca będzie mógł wprawdzie wyłączać i włączać system akustycznego ostrzegania (tzw. AVAS), ale po uruchomieniu samochodu ten układ będzie automatycznie zawsze włączony. Naprawdę do tej pory te propozycje brzmią jakby wymyślił je ktoś w miarę rozsądny.

Parlament Europejski nie byłby jednak sobą, gdyby nie dosypał odrobiny ideologii

W przyjętej treści pojawiły się słuszne przepisy określające maksymalną głośność dźwięku ostrzegawczego i uzależnienie jego wysokości od prędkości pojazdu. Ale oto w sekcji II.3. ust. (a) omawianego postanowienia, znalazło się zdanie:

The sound should be easily indicative of vehicle behaviour and should sound similar to the sound of a vehicle of the same category equipped with an internal combustion engine.

Tłumacząc drugą część zdania: dźwięk ostrzegawczy powinien być podobny do dźwięku wydawanego przez samochód tej samej klasy wyposażony w silnik spalania wewnętrznego. Czyli niedopuszczalne będzie, żeby elektryczny Volkswagen Up! brzmiał jak V8. Oraz również niedopuszczalne będzie, żeby Tesla X brzęczała dźwiękiem podobnym do litrowej trzycylindrówki.

I tu pojawia się pytanie: dlaczego? Czy elektryczny Up! brzmiący jak Mustang 5.0 (zakładając że nie przekracza dopuszczalnej głośności) burzy ład społeczny do tego stopnia, że należy tego zabronić oddzielnym przepisem? To już są niezwykłe poziomy ingerencji w życie codzienne krajów członkowskich. Może to dlatego, że za sprawą możliwości elektronicznego zmieniania dźwięku ostrzegawczego ktoś mógłby podnosić swój status społeczny, jeżdżąc małym autem brzmiącym jak duże. Pamiętam, że w latach 40. Polska dostawała paczki pomocowe z UNRRA, w których znajdowały się ubrania robocze z dżinsu. Przez krótki czas w końcu lat 40. można było w Polsce zaobserwować sporo robotników chodzących w dżinsowych ogrodniczkach z UNRRA. Potem specjalne patrole UB wyłapywały ich i kazały zamieniać dżins na barchan z uwagi na niewłaściwą przynależność ideologiczną niebieskich spodni, a całkiem dobre dżinsy palono w ramach walki z imperializmem amerykańskim.

Widzę w tym jakąś analogię do zabronienia wyboru dźwięku silnika. Jak jesteś biedny, masz brzmieć jak biedak.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać