Ciekawostki

Amerykanie stworzyli monstrum na czasy końca świata. Tak wygląda Apocalypse HellFire 6×6

Ciekawostki 24.03.2021 63 interakcje

Amerykanie stworzyli monstrum na czasy końca świata. Tak wygląda Apocalypse HellFire 6×6

Piotr Barycki
Piotr Barycki24.03.2021
63 interakcje Dołącz do dyskusji

Który jednocześnie jest odpowiedzią, czym zajechać pod przedszkole, do którego wszyscy rodzice odwożą dzieci klasą G 6×6, a my nie chcemy na ich tle wyglądać przesadnie biednie.

Właściwie to na tle HellFire 6×6 klasa G wygląda jakoś tak miękko. Oto i ona:

Mercedes-G63-AMG-6x6

A OTO HELLFIRE 6X6 (wybuchy i płomienie w tle):

Trudno jest pewnie stworzyć auto, które już z daleka wygląda na wściekłe na sam fakt, że w ogóle powstało, ale Amerykanom najwyraźniej się udało.

Kto to robi i co to w ogóle jest?

Za cały projekt odpowiadają pracownicy amerykańskiej firmy o nazwie… Apocalypse, która modyfikuje Jeepy tak, żeby nie tylko radziły sobie z każdym terenem, ale żeby każdy teren po prostu ich się bał. Najnowszy model Apocalypse, czyli właśnie HellFire 6×6, został zaprezentowany pod koniec lutego tego roku, a teraz jeden z egzemplarzy trafił do sprzedaży za jedyne 199 990 dol., czyli niecałe 800 000 zł. Jedyne, bo taki np. Rezvani Hercules 6×6 startuje od poziomu 225 000 dol. i ma zaledwie 3,6-litrowy silnik V6.

A to zdecydowanie nie jest pojemność czy liczba cylindrów, które pasują do tego auta.

HellFire 6×6 ma więc prawidłowe 8 cylindrów i 760 KM.

A do tego 6,2 l pojemności skokowej, dzięki czemu prawdopodobnie spełnia wymagania niezbędnego do tego, aby określać go mianem męskiego samochodu (chociaż dostępny jest niestety tylko z 8-stopniową przekładnią automatyczną). Sam silnik to zmodyfikowany dla osiągnięcia większej mocy Hellcat, przy czym producent HellFire 6×6 nie podaje przyspieszenia do 100 km/h. Podaje natomiast maksymalną masę przyczepy, którą można ciągnąć – to prawie 5,5 tony.

Jeśli komuś tyle mocy nie jest potrzebne, to może wybrać skromniejsze jednostki napędowe, ale wtedy potrzebne będzie już indywidualne zamówienie. Do wyboru jest jeszcze 3-litrowy, 6-cylindrowy EcoDiesel (to Eco brzmi tutaj niesamowicie nie na miejscu) albo LS3 z Camaro SS. Przy czym te silniki również trochę podtuningowano, bo chociażby w tym drugim przypadku mamy do czynienia z mocą na poziomie niecałych 500 KM, podczas gdy fabrycznie jednostka ta oferuje około 450 KM.

Do wyboru są też dwie wersje nadwoziowe poza HellFire. Doomsday:

Oraz Sinister 6:

Swoją drogą – Sinister 6 też jest dostępny na sprzedaż i kosztuje mniej niż HellFire 6×6, bo zaledwie 179 000 dol. (ok. 700 000 zł).

Poza trzecią osią i silnikiem Hellcat, HellFire to też… masa stali.

Właśnie z tego materiału wykonano między innymi przedni i tylny zderzak, gruby na ćwierć cala (co pewnie można jakoś przeliczyć na stopofunty na basen olimpijski). Stalowa jest też osłona przedniej szyby. Gdyby jednak i tego było mało, to nadwozie pokryto kevlarem – ot tak, na wszelki wypadek.

O dziwo w środku HellFire nie jest jakoś przesadnie spartański. Według deklaracji producenta – co potwierdzają zdjęcia z oferty sprzedaży – auto jest od podłogi po dach wykończone skórą:

Trzeba tylko uważnie obchodzić się z tymi skórzanymi wykończeniami drzwi podczas ich demontażu. Bo tak – wszystkie drzwi z HellFire’a można oczywiście wyciągnąć z auta i zostawić w garażu, jeśli nie będą nam akurat potrzebne.

Na pokładzie jest też kamera cofania, Bluetooth, nawigacja, system audio premium, CarPlay, a drogę można sobie oświetlać LED-owym oświetleniem wysokiej mocy. 

Niestety, zła wiadomość jest taka, że nawet jeśli kupimy sobie takiego HellFire’a, to w Polsce niewiele nam przyjdzie z jego 6,2-litrowego silnika i 40-calowych opon. W wersjach zaprezentowanych powyżej opony delikatnie wykraczają poza obrys samochodu, co sprawia, że jazda nim po naszych drogach zdecydowanie nie byłaby legalna.

Chociaż, jeśli nadejdzie prawdziwa apokalipsa, to chyba nikogo takie detale nie będą obchodzić…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać