Klasyki

Anglicy zbrzydzili najpiękniejszego Lexusa w historii i to trzy razy. Jeden jest na sprzedaż

Klasyki 06.05.2023 179 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 06.05.2023

Anglicy zbrzydzili najpiękniejszego Lexusa w historii i to trzy razy. Jeden jest na sprzedaż

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski06.05.2023
179 interakcji Dołącz do dyskusji

Allard – ta brytyjska marka może Wam nic nie mówić, ale w czasach świetności motoryzacji brytyjskiej Allard słynął z aut równie luksusowych, co paskudnych. Wskrzeszono go jednorazowo w latach 90. i to nie był najlepszy pomysł.

Allard Motor Company powstał po wojnie i szybko wyspecjalizował się w ręcznej produkcji aut, które były brzydkie, ale za to drogie. Tak naprawdę ich względny sukces wynika z tego, że oferowali lekkie brytyjskie nadwozia z mocnymi amerykańskimi silnikami V8. Przedsięwzięcie umarło w 1958 r., ale wcześniej wyprodukowano całkiem sporo dziwacznych pojazdów, z których moim ulubionym był powstały w 10 sztukach Allard Safari – shooting break z drewnianą tylną częścią nadwozia, idealny do polowań.

Allard pozostał w stanie letargu aż do roku 1993

Wówczas niejaki Chris Humberstone wpadł na pomysł, że wspaniale byłoby robić ręcznie klepane nadwozia do luksusowych limuzyn, zmieniać trochę ich wygląd i pchać to do ludzi jako Allardy. Ten genialny plan urzeczywistnił się w postaci ręcznie przebudowywanego Lexusa LS400 z innym przodem i tyłem oraz kolorowym wnętrzem. Nazwano go P4. Niedawno opisywałem Wam Panthera Solo do sprzedania w Wielkiej Brytanii. Przy Allardzie P4, taki Panther to właściwie produkcja masowa. Allardy P4 zbudowano w liczbie trzech sztuk, przy czym każda była inna. Wskrzeszony Allard kosztował 70 tys. funtów, a pan Chris niespecjalnie zabiegał o klientów.

Niedawno Hagerty napisał, że jeden z Allardów P4 jest na sprzedaż

I oczywiście że jest to „jedyny zachowany egzemplarz”. Wiadomo, niezależnie od tego czy pisze to polski handlarz, czy poważna zagraniczna strona, każdy będzie zawsze mówił że ich samochód jest „jedyny taki na świecie”. Z wyjątkiem pojazdów typu SAM, nigdy nie okazuje się to prawdą. Allard P4 sprzedawany przez Hagerty był ciemozielony z szaro-czerwonym wnętrzem. Oryginalne ogłoszenie nie jest już dostępne, więc nie dowiemy się, za ile poszedł. Był to P4 z tablicami K817 EUV, który prawdopodobnie był pierwszym zbudowanym i po drodze został raz przerobiony, tzn. zmieniono mu przednie lampy oraz został przemalowany na czarno.

allard

Drugim Allardem P4 był ten z tablicami GH 5988. Jest wyraźnie inny niż pierwszy. Jego losy nie są znane.

Teraz na sprzedaż wypłynął numer trzeci – Allard P4 z tablicą K23 NCD

Jest jeszcze inny niż dwa pierwsze – zielony z zielonym wnętrzem i ma nieco inne ustawienie przednich świateł. Widać, że ostro tam młotkowali te panele nadwozia, żeby każde auto było wyjątkowe. Chyba ten obecnie wystawiony jest najbrzydszy.

allard

Wszystkie Allardy P4 miały jednak ten sam tył:

K23 dostał natomiast zielone wnętrze z beżowymi fotelami. Przy przebiegu 83 tys. mil nie zdążyło się przesadnie zużyć.

Auto jest gratem i sprzedający tego nie kryje, stąd śmieszna cena 2700 funtów. Pracuje w trybie awaryjnym i nie należy spodziewać się, że wróci bezproblemowo na kołach w nowe miejsce. Podobno odpala, jeździ i ma bardzo dobre hamulce, a nadwozie wymaga poprawek. Pewnie młotkiem, tak jak je robili w „fabryce” Allarda. Na szczęście Allard zmieniał w Lexusach bardzo niewiele, więc wszystko da się naprawić. To w końcu podobno najlepszy i najtrwalszy samochód na świecie. Przy okazji wyszło na jaw, ile warte są wszystkie zapewnienia o jedynym takim. Jeśli powstały trzy sztuki jakiegoś auta, to prędzej czy później trzy będą na sprzedaż. Chyba właśnie sformułowałem nowe prawo co do rynku gratów.

Czytaj również:

Toyota kończy przygodę z silnikami V8. Przypominamy jej najciekawsze modele z widlastymi ósemkami

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać