Felietony

Rząd pracuje nad przepisem, który już istnieje. Chodzi o nowe pomysły w sprawie akcyzy

Felietony 05.12.2018 68 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 05.12.2018

Rząd pracuje nad przepisem, który już istnieje. Chodzi o nowe pomysły w sprawie akcyzy

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski05.12.2018
68 interakcji Dołącz do dyskusji

Premier Morawiecki to geniusz. Chce wprowadzić przepis, który już obowiązuje: akcyzę na samochody o dużej pojemności skokowej. 

Wczoraj przeczytałem o nowym rewolucyjnym pomyśle rządu: o akcyzie na samochody z dużym silnikiem. Nie mogę się doczekać szczegółów, żeby dowiedzieć się, czym planowany system ma różnić się od aktualnego. Przecież akcyza na samochody z dużymi silnikami już teraz jest wyższa od tej na samochody z silnikami do 2 l pojemności, a różnica stawki jest naprawdę znacząca – to 18,6% wobec 3,1% ceny pojazdu. Czyżby rząd planował wprowadzić przepis, który już obowiązuje?

Król jest nagi, milczmy

Aż trudno mi uwierzyć że w żadnym ze źródeł które opisywało ewentualny nowy projekt rządu, nie wspomniano ani słowem o tym, że to nie różni się niczym od aktualnie przyjętego rozwiązania. W dodatku wszyscy chyba zdążyli już zapomnieć, że na początku kadencji rządów PiS, podjęto próbę zmiany stawek akcyzy na samochody sprowadzane z zagranicy. System miał być niezwykle skomplikowany i odnosić się zarówno do pojemności skokowej, jak i normy emisji spalin. Był tak zawiły, że do wyliczania ewentualnej akcyzy potrzebna była skomplikowana tabela. W ostatecznej postaci, tuż przed odrzuceniem, system był już absurdalny, i dla niektórych samochodów wyliczał akcyzę na poziomie ponad 500 000 zł – nie uzależnioną od ceny auta. Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło…  na całe szczęście.

Tymczasem istnieje tylko jeden sensowny i sprawiedliwy system naliczania akcyzy za samochód, o ile uznamy, że akcyza na samochody w ogóle jest czymś sensownym. W końcu są to przedmioty codziennego użytku, a ich luksusowy charakter został już dawno zatracony. Sens ma tylko i wyłącznie akcyza naliczana od mocy pojazdu. Ludzie ubożsi jeżdżą słabszymi samochodami, zamożni mają setki koni mechanicznych. Pojemność skokowa dawno przestała być czynnikiem determinującym charakter auta. Bardzo dużo samochodów, uznawanych w powszechnym rozumieniu za luksusowe, mieści się obecnie w niższej stawce akcyzy za sprawą silnika nie przekraczającego 2 l pojemności. Przykłady takich aut są rozliczne. Bmw serii 5? 2 litry. Mercedes klasy E? 2 litry. Jaguar XJ? Oczywiście 2 litry.

I tym sposobem nabywca nowej „piątki” płaci ten samą stawkę akcyzy, co klient kupujący nową Skodę Fabię albo sprowadzający używanego Golfa 1.6 z gazem. Jeśli rząd ma zamiar rozprawić się z tą patologią, to ma moje pełne poparcie. Obawiam się jednak, że takie rozwiązanie byłoby zbyt proste i zbyt mało populistyczne dla aktualnej władzy. Do społeczeństwa bardziej przemawia wizja bogacza jeżdżącego pięciolitrowym krążownikiem szos, niż biznesmena, który kupił sobie nowiusieńki samochód z silnikiem 2.0 T + hybryda i zapłacił tylko 3,1% jego wartości w ramach akcyzy.

Dwa litry: 120 KM, 240 KM lub 360 KM

Zresztą postępy w downsizingu silników spalinowych są tak szybkie, że coraz trudniej jest znaleźć samochody o pojemności powyżej 2 litrów na naszym rynku. Kolejni producenci wycofują się z oferowania aut o tak znacznej objętości. Nie znajdziemy ich już w Renault, Volvo, Citroenie, Fiacie (pamiętacie Freemonta z 3.6 V6?) czy Oplu. A już udział objętych akcyzą 18,6% w łącznej sprzedaży jest marginalny. Opodatkowanie mocy byłoby o wiele sprawiedliwsze. Wszak silnik o tej samej pojemności może mieć moc różniącą się trzykrotnie. Mazda 3 z silnikiem 2.0 osiąga 120 KM. Porsche Macan, także dwulitrowy, rozwija 240 KM. Mercedes A45 AMG ma 360 KM i… też dwa litry. Od wszystkich płaci się tę samą stawkę akcyzy, choć trudno zrównać je ze sobą w jakimkolwiek innym aspekcie niż pojemność skokowa silnika. Akcyza od dużej pojemności godzi głównie w… miłośników motoryzacji amerykańskiej.

Dla sprzedaży aut akcyza nie ma większego znaczenia. Liczą się głównie możliwości odpisów podatkowych, bo samochody w Polsce kupują przedsiębiorcy. A w tej sprawie rząd ostatnio przykręcił śrubę. Paplanie o akcyzie na auta z dużymi silnikami (już obowiązującej) to typowe odwracanie uwagi społeczeństwa od innych, zapewne bardziej szkodliwych przepisów, które spróbuje się przepchać po cichu i bocznymi drzwiami.

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać