Felietony / Relacje

Byłem na „Diablo. Wyścig o wszystko”. Chwilami bawiłem się świetnie, chwilami zamykałem oczy z zażenowania

Felietony / Relacje 19.01.2019 201 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 19.01.2019

Byłem na „Diablo. Wyścig o wszystko”. Chwilami bawiłem się świetnie, chwilami zamykałem oczy z zażenowania

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk19.01.2019
201 interakcji Dołącz do dyskusji

Mało który film otrzymał taką dawkę hejtu jeszcze przed premierą, jak właśnie „Diablo”. Tym bardziej byłem go ciekawy. Czy to naprawdę polscy „Szybcy i Wściekli”?

Podobno niektórzy się tego wstydzą, ale ja nie mam zamiaru. Muszę przyznać, że lubię serię „Szybcy i Wściekli”. Zwłaszcza pierwsze trzy filmy z serii uwielbiałem w dzieciństwie i do dziś od czasu do czasu do nich wracam. Z przymrużeniem oka, ze świadomością ułomności scenariusza, ale i z nostalgią.

W tamtych latach często się zastanawiałem, czy kiedyś powstanie polski odpowiednik filmów z tej serii. Powstał: ale dopiero teraz. Mowa oczywiście o „Diablo. Wyścig o wszystko”. Ten film nie ma łatwego życia. Jeszcze przed premierą wielokrotnie wyśmiewano jego plakaty. Muszę przyznać, że słusznie, bo wyglądały po prostu tandetnie. A gdy już poszedłem na niego do kina, jeszcze na schodach podsłuchałem wypowiedź widza. „Ten film nie może być dobry. Jest beznadziejny z samego założenia”.

film diablo

Ale podobno im mamy mniejsze oczekiwania, tym milej możemy się zaskoczyć.

Usiadłem więc w fotelu i czekałem na seans. Nie spodziewałem się arcydzieła. Chciałem się po prostu dobrze bawić, patrząc na szybkie dziewczyny i piękne samochody. Albo odwrotnie. Wymagałem, by „Diablo. Wyścig o wszystko” był nieco lepszy od „Kac Wawa”. To wszystko.

No i był. Naprawdę.

Diablo Wyścig o wszystko recenzja

Zarys fabuły nie jest oryginalny ani zaskakujący. Główny bohater, Kuba (Tomasz Włosok) stracił rodziców i mieszka z ciotką (w tej roli Katarzyna Figura. Gwiazd w obsadzie naprawdę nie zabrakło) i pracuje jako dostawca jedzenia. Potrzebuje pieniędzy na operacje swojej młodszej siostry, ale w domu się nie przelewa. Aby zdobyć potrzebne fundusze, startuje więc w nielegalnych wyścigach. Poznaje na nich osoby z półświatka i zaczyna jeździć w specjalnym cyklu, w którym ekipa zwana Wilkami „poluje” na kierowców. Gra idzie nie tylko o duże pieniądze, ale i o życie. Zwłaszcza że na bohatera i jego przyjaciół zaczyna czyhać wpływowy biznesmen Jarosz (w tej roli Cezary Pazura) wraz ze swoim pomocnikiem, Kłem (Mikołaj Roznerski). W pewnym momencie sprawę komplikuje jeszcze uczucie, które pojawiło się między bohaterem a jedną z konkurentek…

Fabuła ma swoje gorsze momenty.

Bywały chwile, w których czułem się wręcz zażenowany. Było tak szczególnie przy scenach „romantycznych” (bo typowo miłosnych nie było), kiedy chciałem mieć pod ręką pilot z funkcją przewijania. Było nudno, przewidywalnie i drętwo. Niektóre „poważne” dialogi powodowały uśmiech na twarzy, a w wielu gangsterskich scenach „groźny” Kieł był po prostu przerysowany do granic możliwości.

Diablo Wyścig o wszystko recenzja

Ale to nie jest tak, że cały film jest kiepski. Po pierwsze, trzeba przyznać, że Tomasz Włosok w roli Kuby gra naturalnie i przekonująco. Nieźle wypadają również: jego ekranowa partnerka (w tej roli Karolina Szymczak) i Rafał Mohr w roli tajemniczego Maksa.

Do tego miło zobaczyć na ekranie (choć tylko przez chwilę) Cezarego Żaka czy Mirosława Zbrojewicza, a także Bardzo Znanego Aktora Którego Pojawienie Się Zapowiada Że Będzie Sequel. Są też piękne kobiety, choć szkoda, że właściwie poza wspomnianą Szymczak grają role epizodyczne i niewiele mówią.

Diablo Wyścig o wszystko recenzja

Poza tym, w takim kinie chodzi o akcję. I przede wszystkim o samochody. A tych nie zabrakło.

Główny bohater zaczyna od Forda Capri.

film diablo

Złośliwy widz obeznany w światku samochodów klasycznych mógłby spytać, dlaczego Kuba, który potrzebuje pieniędzy, po prostu nie sprzeda sporo wartego obecnie Capri? Ale to film fabularny, więc nie warto za mocno się czepiać. Ważne, że lekko podrasowane Capri nieco przypomina tutaj o złotych latach tuningu – a więc i złotych latach Szybkich i Wściekłych. Reszta samochodów widocznych na ekranie to raczej seryjne egzemplarze. Ale, jak to się mówi, „biedy nie ma”. Widać tu Mustanga, Camaro, Corvette, Audi R8, Mercedesa AMG GT czy chociażby Astona DB9.

Diablo Wyścig o wszystko recenzja

Jest dużo jazdy, pościgów i dźwięku silników. Na szczęście proporcja scen z samochodami w stosunku do innych jest dobra z punktu widzenia miłośnika motoryzacji. Gdy zaczynałem się już trochę nudzić gadaniem aktorów, zwykle na ekranie pojawiał się wyścig. I robiło się ciekawie. Potrafiłem wciągnąć się w akcje i oglądać film z przyjemnością.

Zwłaszcza że efekty specjalne nie przynoszą wstydu.

Nie jest to jeszcze poziom Hollywood, ale da się oglądać wybuchy, pościgi i strzelaniny bez uczucia żenady. Z tego względu dobrze, że Polacy nie nakręcili swoich „Szybkich i Wściekłych” kilkanaście lat temu. Nie chciałbym oglądać efektów z tamtych lat i Lanosów na ekranie…

Na koniec trzy ważne pytania.

1. Czy w „Diablo…” zdarzają się podobne wpadki, co w „Szybkich i Wściekłych” w rodzaju sceny wyścigu na niekończącym się pasie startowym albo wrzucania „dziesiątki” w skrzyni manualnej?

Na szczęście (a może niestety?) nie. Jedyne, na co zwróciłem uwagę, to pewna nieścisłość podczas scen wyścigów Mustangiem. Niby bohater wciska sprzęgło i zmienia biegi, ale na ekranie widać chwilami kierownicę z łopatkami do zmiany biegów. Ale to nic spektakularnego…

2. Czy po seansie widzowie ruszali z piskiem opon i palili gumę na parkingu kina?

Pamiętam, że po pierwszych „Szybkich i Wściekłych” tak właśnie było. Upalanie Fiata Uno do odcinki i zawracanie Golfem III na ręcznym… Tym razem trochę się tego spodziewałem, patrząc na mocno sportowe ubiory sporej części widzów. Niestety, rozczarowałem się. Ktoś tylko włączył alarm w zaparkowanym obok aucie, odpalając najnowsze BMW M3 ze zmienionym wydechem. Ale ruszył spokojnie…

3. Czy warto iść na „Diablo. Wyścig o wszystko”?

Jeżeli ktoś nie oczekuje arcydzieła i chce po prostu miło spędzić wieczór ze znajomymi w kinie, a przy tym lubi samochody – warto. Grunt to nie mieć wygórowanych oczekiwań. Wtedy można miło się zaskoczyć. Choć może lepiej wybrać dzień z nieco tańszymi biletami…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać