Klasyki

Pływający klasyk, czyli Amphicar 770 na sprzedaż w Polsce. Cena wydaje się rozsądna

Klasyki 11.01.2019 170 interakcji
Michał Koziar
Michał Koziar 11.01.2019

Pływający klasyk, czyli Amphicar 770 na sprzedaż w Polsce. Cena wydaje się rozsądna

Michał Koziar
Michał Koziar11.01.2019
170 interakcji Dołącz do dyskusji

Amfibia – to pojęcie kojarzy się raczej tylko z wojskiem, ewentualnie różnymi innymi służbami. Mało kto jednak pamięta, że w latach 60. powstał stylowy pływający kabriolet. Rekreacyjna amfibia nazywa się Amphicar 770 i jeden egzemplarz został właśnie wystawiony na sprzedaż w Polsce.

Niewiele rzeczy tak mocno kojarzy się z czasem wolnym i luźnymi przejażdżkami, jak kabriolet. W latach 60. ktoś wpadł jednak na pomysł, by brak dachu połączyć z możliwością pływania i stworzyć prawdziwego króla leniwych weekendów spędzanych na 4 kółkach.

Amphicar pozwala bez problemu osiągnąć 110 km/h na drodze, by chwilę później wjechać do jeziora i przepłynąć je w poprzek. Z prędkością 6,5 węzła, czyli całkiem przyzwoitą. Można zapomnieć o uciążliwym wypożyczaniu łódki zabierając ukochaną czy ukochanego na romantyczne chwile na wodzie. Wystarczy wjechać do jeziora i przełączyć jedną dźwignię w kabinie.

amphicar 770 na sprzedaż
Zdjęcie pobrane z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu

Skąd to coś się wzięło?

Amphicara skonstruował Hans Trippel, inżynier o dużym doświadczeniu. W latach trzydziestych stworzył dla wojska samochód pływający Trippel SG6, który jednak nie stał się standardowym wyposażeniem Wehrmachtu. Pomimo ówczesnej sympatii do nazizmu niemiecki inżynier wciąż mógł działać w czasach RFN, dzięki czemu możemy cieszyć się stylowym kabrioletem-amfibią.

Niezwykły klasyk nie był przeróbką istniejącego pojazdu seryjnego, tylko w pełni autorską koncepcją. W odróżnieniu od podobnych pojazdów wojskowych, wyposażony jest w drzwi, które trudniej uszczelnić niż jednolitą wannę. Do napędu wykorzystano chłodzony cieczą silnik z Triumpha Heralda 1200 o mocy 43 KM. Nie użyto chłodzonego powietrzem motoru VW, który był pod ręką, ponieważ w USA takie jednostki nie były dopuszczone do napędzania łodzi.

Zaraz zaraz, ale czemu niemiecki producent dostosowywał projekt do przepisów w Stanach Zjednoczonych? Powód jest prosty – Amphicar z założenia był przeznaczony na rynek amerykański. Projekt był nawet współfinansowany przez firmę ze Stanów, Harold Quandt Group. Do przekazania napędu wykorzystano czterobiegową przekładnię Hermes, bazującą na rozwiązaniach z Porsche 356. Charakterystyczne dla Amphicara było to, że obie śruby kręciły się w tę samą stronę, przez co na wodzie miał tendencję do skręcania w prawo.

amphicar 770 na sprzedaż
Zdjęcie pobrane z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu

Bohater jakiego potrzebujemy, ale nie zasługujemy.

Amphicar dość dobrze radził sobie na wodzie. Burty znajdowały się wysoko nad taflą, a bezpieczeństwo dodatkowo poprawiała pompa zęzowa o wydajności 20 l/min. Ten kabriolet był na tyle sprawny na wodzie, że dał radę przepłynąć np. rzekę Jukon czy też podobno nawet Kanał La Manche. Jedyne problemy mogły dotyczyć tendencji przegrzewania się silnika podczas pływania czy rdzewienia łożysk kół jeśli nie były szczelne. Kłopotliwa kwestią była też korozja, na którą w miarę odporne stały się dopiero ostatnie egzemplarze.

Niestety, choć niezły, Amphicar nie osiągnął zbytniego sukcesu. W stanie California, głównym rynku zbytu, dość szybko weszły przepisy dotyczące czystości powietrza i stosowania paliw bezołowiowych. Silnik Triumpha został tym samym skreślony, a na nowy zespół napędowy nie było pieniędzy. Dodatkowo nikt nie wiedział jak ubezpieczać ten samochód, więc w efekcie właściciele musieli płacić za niego jak za samochód i motorówkę jednocześnie. Produkcję zakończono w 1968 roku, powstało nie więcej niż 3,5 tys. egzemplarzy.

amphicar 770 na sprzedaż
Zdjęcie pobrane z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu

Taka rekreacyjna amfibia jest do kupienia w Polsce.

Znaleźliśmy świeże ogłoszenie z egzemplarzem z 1963 r. Zdjęcia zostały zrobione strasznie marnie jak na tak rzadki kolekcjonerski samochód. Trochę lepiej niż w przypadku opisywanej niedawno Czajki, ale nadal źle. To jakaś nowa moda? Im rzadszy i ciekawszy samochód tym gorzej należy go fotografować? Mimo wszystko samochód choć nie jest idealny, wydaje się kompletny i niezdewastowany.

Niestety nie wiemy jak wygląda ubezpieczanie Amphicara w Polsce, więc przygotujcie się, że może trzeba będzie doliczyć za motorówkę. Cena? Podobna do tych z niemieckich ofert sprzedaży tego auta, bez dokładnej wiedzy o stanie trudno określić czy jest dobra. Niestety, sprzedający nic nie opisał, zostawił tylko lakoniczne:

dla poważnie zainteresowanych więcej informacji telefonicznie albo na miejscu podczas oględzin pojazdu

Uwielbiam takie sformułowania, zwłaszcza kiedy ktoś sprzedaje rzadki okaz kolekcjonerski, a nie gruza za 800 złotych. Niezależnie jednak od dokładnego stanu, Amphicar i tak będzie tańszy od współczesnych samochodów pływających, np. od WaterCar, więc to prawie okazja. Może i nie jest tak szybki jak nowoczesne konstrukcje, ale za to jest stylowy, a nie odpustowy.

Jako klasyk, który nie tylko jest rzadki, ale może zapewnić mnóstwo frajdy – Amphicar 770 zdecydowanie jest godny polecenia. O ile oczywiście nie boimy się pływać po jeziorze zabytkiem za ponad 200 tys. zł. Na zachętę, że to nic strasznego, filmik z wodowania jednego egzemplarza w 1963:

A co do ceny, możecie się zdziwić, ale… one serio tyle kosztują.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać