Ciekawostki / TechMoto

Holoride, czyli połączenie jazdy samochodem z wirtualną rzeczywistością. Wkrótce w sprzedaży?

Ciekawostki / TechMoto 10.01.2019 258 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 10.01.2019

Holoride, czyli połączenie jazdy samochodem z wirtualną rzeczywistością. Wkrótce w sprzedaży?

Adam Majcherek
Adam Majcherek10.01.2019
258 interakcji Dołącz do dyskusji

Jeśli pytanie „Tato, daleko jeszcze?” doprowadza Cię do szewskiej pasji za każdym razem, gdy zabierasz dzieciaki za miasto, to będzie rozwiązanie dla Ciebie. Sprawi, że każda podróż minie im w okamgnieniu.

Tak naprawdę, to nie ma co zawężać tematu do dzieci. Rozwiązanie stworzone przez Audi może z powodzeniem wciągnąć każdego pasażera, niezależnie od wieku. O czym mowa?

O połączeniu jazdy samochodem z rozrywką w rzeczywistości wirtualnej.

Jasne, wiem – okulary rzeczywistości wirtualnej są znane na rynku od dobrych paru lat. I nikt nie zabraniał nigdy korzystania z nich w samochodzie. Ale chyba każdy kto spróbował, szybko dawał sobie spokój. Oczy widzą jedno, trzewia w poruszającym się samochodzie czują drugie – to połączenie może się skończyć źle nawet u tych, którzy nie cierpią na chorobę lokomocyjną. 

Spece od nowinek technicznych Audi postanowili zamienić tę wadę w zaletę i wykorzystać efekty działania fizyki do uatrakcyjnienia wirtualnej rozrywki. Efekt jest taki:

Chodzi o to, by gra w którą grasz w swoich okularach VR, czy film który oglądasz, dostosowywały się do tego co się dzieje z samochodem.

By przyspieszenie, hamowanie, przeciążenia w zakrętach odzwierciedlały się w tym co widzą oczy wpatrzone w ekran okularów VR. A żeby było to możliwe, konieczne jest połączenie okularów VR z samochodem. Tak przynajmniej twierdził Daniel Profendiner – inżynier oprogramowania, jeden z założycieli startupu Holoride, z którym miałem okazję porozmawiać podczas prezentacji tego projektu. Nie wystarczy wykorzystanie żyroskopu w okularach, bo człowiek może wykonywać ruchy w inną stronę niż auto. Potrzebny jest dodatkowy punkt odniesienia.

I tym punktem odniesienia może być zestaw danych przekazywanych przez urządzenia zamontowane w samochodzie takie jak kamery, radar aktywnego tempomatu, czy czujniki przeciążeniowe poduszek powietrznych. Im więcej będzie danych, tym większe pole do popisu będą mieli twórcy gier i filmów.

Ale przecież gry czy filmy muszą mieć fabułę, która ma się nijak do tego co się dzieje na drodze.

To prawda, dlatego projekt zakłada, że rozrywka będzie generowana na bieżąco. Póki co całość jest we wczesnej fazie rozwoju, ale twórcy mają już kilka pomysłów jak mogłoby to wyglądać. Jednym z nich jest generowanie obrazu wyświetlającego się w okularach na podstawie lokalizacji pojazdu. Może chodzić np. o sytuację, w której podróżujemy po jakiejś okolicy, a oprogramowanie generuje film 360 stopni z widokiem z tego miejsca sprzed lat. 

Drugi pomysł jest taki, by przy tworzeniu obrazu wykorzystać dane z nawigacji. 

Znając trasę trasę przejazdu z uwzględnieniem aktualnych informacji o natężeniu ruchu, oprogramowanie może stworzyć poziom gry o odpowiedniej długości i odpowiedniej treści. A ta treść może być tym bogatsza, im bardziej rozwinie się technologia Car-to-X pozwalająca na czerpanie wiedzy o tym co się dzieje w otoczeniu – kiedy zapali się czerwone światło, jak poruszają się inne samochody itp. Wszystko to mogłoby być uwzględnione w grze. 

Dodatkową zaletą tego pomysłu mogłoby być zapobieganie chorobie lokomocyjnej. 

Najprościej mówiąc polega ona na tym, że mózg nie radzi sobie z rozbieżnością między tym co widzą oczy (nieruchome wnętrze samochodu), a tym, co sygnalizuje błędnik. Jeśli sprzed oczu zabierzemy nieruchome punkty i sprzęgniemy obraz z informacjami z błędnika – problem choroby lokomocyjnej może zniknąć na dobre. Tyle teorii, jak narazie inżynierowie zaangażowani w projekt są ostrożni w ocenie tego efektu ubocznego. 

Miałem okazję sprawdzić na własnej skórze czego udało się dokonać specom z Holoride.

Na dzień przed oficjalną premierą na targach elektroniki użytkowej CES wziąłem udział w teście tego pomysłu na torze wyścigowym pod Las Vegas. Dla uczczenia dziesięciolecia współpracy Audi z Marvel Studios, a właściwie już z Disney Games and Interactive Experience, powstała interaktywna gra Marvel’s Avengers: Rocket’s Rescue Run. Produkt ten nie trafi jednak do sprzedaży – jest tylko prezentacją możliwości rozwiązania, nad którym pracuje Audi. 

Zadanie było proste: pod okiem Rocketa – szopa pracza ze świata superbohaterów Marvela – musiałem wesprzeć Iron Mana w rozprawieniu się z wrogimi statkami kosmicznymi. Akcja działa się na pokładzie międzygwiezdnego statku prowadzonego przez Strażników Galaktyki. Rolę tego statku przejął najnowszy elektryk Audi – model e-tron, a polem bitwy stał się tor wyścigowy SpeedVegas. 

Ubrany w okulary Oculus Rift, z pilotem jako spustem działka laserowego przejechałem dwa okrążenia toru wyścigowego. A właściwie zostałem przewieziony, bo samochód prowadził kierowca testowy Audi. I szedł ogniem, a przynajmniej tak twierdziły moje trzewia i inni uczestnicy prezentacji. Gdy e-tron przemykał między kolejnymi zakrętami, ja głową kierowałem działkiem laserowym i rozbijałem kolejne wraże statki kosmiczne. 

I muszę przyznać, że zabawa była przednia.

Gdy e-tron skręcał, przyspieszał, hamował – mój statek robił to samo a ja czułem przeciążenia co potęgowało wrażenie uczestniczenia w rozgrywce. Zrobiło to na mnie znakomite wrażenie i jestem przekonany, że moje dzieciaki pokochałyby taką zabawę i dałyby się jej pochłonąć w każdej podróży na tyle, bym mógł spokojnie prowadzić.  

Zastanawia mnie jednak kilka szczegółów. Po pierwsze – nie wiem jak długo tak naprawdę byłbym w stanie siedzieć z Oculusem na głowie. Jak szybko zmęczyłby się mój wzrok wpatrzony w ekran kilka centymetrów od gałek ocznych. Jestem też ciekaw czy gra podczas normalnej jazdy byłaby równie fascynująca. Przeciążenia przy ruszaniu, hamowaniu i w zakrętach robią wrażenie o ile mówimy o intensywnym deptaniu pedałów i wchodzeniu w zakręty z wysokimi prędkościami. Marcus Kuehne – drugi z inżynierów, z którym rozmawiałem o tym projekcie, zapewniał, że wrażenia są tylko odrobinę mniej intensywne, ale nie miałem okazji przekonać się o tym na własnej skórze.

VR połączony z samochodem to wstęp do jazdy autonomicznej

Audi nie ukrywa, że ten projekt to kolejny krok zbliżający nas do samochodów autonomicznych. Oprogramowanie generujące obraz korzysta z tych samych czujników i elementów wyposażenia, które potrzebne są samochodowi do samodzielnej jazdy. Tyle że w przeciwieństwie do tej ostatniej, w przypadku wirtualnej rozrywki można sobie pozwolić na niższy poziom precyzji i niezawodności. Ale doświadczenia wykorzystane przy przekształcaniu rzeczywistych danych w wirtualny świat, który oddziałuje na kierowcę, z pewnością zostaną wykorzystane w kolejnych wersjach oprogramowania dla samojeżdżących samochodów. 

Holoride zapewnia, że chce stworzyć nowy standard, z którego będą mogli skorzystać inni producenci samochodów, a także firmy tworzące gry czy filmy. Nietrudno się domyślić, że od tego jak popularny stanie się ten rodzaj rozrywki zależy, czy potentaci typu Disney mogą być zainteresowani zaangażowaniem w niego i przygotowaniem odpowiednich produktów. Piotr Barycki uczestniczył kiedyś w prezentacji specjalnego modelu opracowanego przez Renault, we współpracy z producentem gier Ubisoft. Ogólna zasada działania tamtego projektu była zbliżona do tej zaproponowanej przez Audi. I jak na razie nie słychać, by Renault poczyniło kroki ku komercjalizacji swojego pomysłu. 

Jak wszędzie – liczy się zysk. I to od niego zależy, czy – albo raczej kiedy – będziemy mogli spróbować wirtualnej rzeczywistości w samochodach. Dziś mówi się, że stanie się to w ciągu trzech lat. Według mnie – to byłoby coś. Podziałałoby jak wehikuł czasu, który sprawiałby, że zamiast „tato, daleko jeszcze” ojcowie słyszeliby raczej „tato, już? Czemu tak szybko?” A to oznacza duży zysk dla rodziców. I szansę na zaistnienie sytuacji, w której ludzie tym chętniej oddadzą samochodową kierownicę w czyjeś ręce i bez oporu siądą na tylnej kanapie. 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać