Lokowanie produktu

Internetowy alkomat kontra prawdziwy – któremu z nich warto zaufać?

Lokowanie produktu 25.11.2019 25 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 25.11.2019

Internetowy alkomat kontra prawdziwy – któremu z nich warto zaufać?

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk25.11.2019
25 interakcji Dołącz do dyskusji

Przyznajcie się – zdarzyło wam się kiedyś „badać się” internetowym alkomatem, prawda? Sprawdziłem, na ile jego wyniki pokrywają się z rzeczywistością. Lepiej mieć się na baczności.

Dość często słyszę od znajomych, że mam pracę marzeń. Chodzi im oczywiście o testowanie samochodów. Rzeczywiście, nie narzekam: zdarza się, że pod moim domem parkuje nowiutki McLaren albo świeże Porsche. Co z tego, że tylko na kilka dni? To i tak świetnie.

Ale gdybym powiedział tym samym znajomym o tym, jakie zadanie miałem w pracy ostatnio, pewnie już by nie uwierzyli. Całkiem możliwe, że przestaliby mnie też lubić. Co takiego robiłem?

Musiałem służbowo pić alkohol.

Co więcej, picie nie było tu dodatkiem np. do prowadzonej rozmowy biznesowej. Było… sensem całego materiału, który przygotowywałem. O co chodziło?

Spokojnie: nie jeździłem samochodem pod wpływem alkoholu ani nie robiłem niczego równie nieodpowiedzialnego. Cały „test” odbywał się w moim domowym zaciszu.

internetowy alkomat test

Chodzi o test alkomatu AlcoSense.

Dokładniej: o porównanie jego wskazań z tak zwanym alkomatem internetowym. Zapewne wiecie, co mam na myśli. Jeśli nie: spieszę z pomocą. Alkomat internetowy (zwany też czasami wirtualnym) to taki kalkulator na stronie www, do którego wklepujemy różne dane na temat tego, ile ważymy, ile mamy lat i ile jakiego typu alkoholu wypiliśmy o danej porze. Powinien pokazać nam, ile mamy promili o danej godzinie i kiedy będziemy już na tyle trzeźwi, że będziemy mogli prowadzić samochód.

W teorii wszystko wygląda dobrze. Niestety, taki internetowy „alkomat” ma podstawową wadę. Liczy spodziewaną zawartość alkoholu według algorytmu. Ale nie wie, jakie mamy cechy osobnicze, choroby, albo w jakich dokładnie warunkach i co pijemy.

Wszystko opiera się na deklaracjach.

W internecie można znaleźć kilka różnych internetowych alkomatów. Te najprostsze wymagają jedynie podania wieku, wagi, wzrostu, płci i ilości wypitego alkoholu. Te bardziej złożone wymagają odpowiedzi na kilka dziwnych pytań.

„Czy twoja budowa ciała jest szczupła, normalna czy krępa?”. Trudno mi to ocenić. Sam wydaje się sobie normalny, ale może dla kogoś jestem krępy? A dla kogoś, kto waży o wiele więcej ode mnie, mogę wydawać się szczupły. „Czy w przeszłości dobrze metabolizowałeś alkohol?”. Ponownie: trudno powiedzieć. Jeśli nigdy nie korzystałbym z „prawdziwego” alkomatu, a jedynie z internetowego, skąd mam wiedzieć, jak szybko trawię alkohol?

Problem można mieć też z podaniem tego, ile się piło.

Koncepcja zakładająca podawanie co do kieliszka tego, co piliśmy, jest błędna w samym swoim założeniu. OK – jeśli piliśmy piwo przez godzinę, całość powinna zadziałać. Ale z doświadczenia własnego i innych osób wiem, że jeśli już ktoś korzysta z internetowego alkomatu to głównie po długiej, ciężkiej, zakrapianej nocy.

W takiej sytuacji bardzo trudno jest powiedzieć, ile dokładnie się wypiło. Każdy, kto kiedyś imprezował, zapewne wie, co mam na myśli. Po pierwsze, pamięć o poranku może nie być najlepsza. Po drugie, możemy po prostu nie wiedzieć, ile wypiliśmy. Czy kolega koło 4 nad ranem częstował nas piwem małym czy dużym? Czy w końcu zamówiliśmy dodatkową kolejkę „shotów”? Wreszcie: jak mocne były drinki, które robiła nam znajoma? Zwłaszcza z oceną tego ostatniego można mieć kłopot.

Niestety – internetowe alkomaty są popularne.

Mimo że to nieprecyzyjne narzędzie, bywa często używane. Co więcej – wcale nie dla zabawy. Wiele osób, które chce sprawdzić, czy może już prowadzić samochód, korzysta z tego typu stron, zamiast kupić alkomat albo iść na komendę policji (gdzie alkomat powinien być).

Według badań przeprowadzonych przez AlcoSense Laboratories, aż 41 proc. ankietowanych mężczyzn korzystało z tego typu stron czy aplikacji. Kobiety były ostrożniejsze i wśród nich ten odsetek wynosi 28,3 proc.

Spośród wspomnianej grupy, aż 39,2% ankietowanych kierowców odpowiedziało, że na bazie wyników z takiego „alkomatu” podjęło decyzję o tym, czy wsiąść za kółko. Decyzję, od której może zależeć bardzo wiele. I nie mowa tu tylko o ewentualnej utracie uprawnień…

Sprawdziłem, na ile wyniki ze stron pokrywają się z prawdziwym alkomatem.

internetowy alkomat test
Fot. AlcoSense

Do dyspozycji miałem nowoczesny alkomat AlcoSense. Jest wygodny w użyciu: ma duży, kolorowy wyświetlacz. Jego czujnik ma funkcję ochrony przed przeciążeniem i blokuje się, gdy temperatura jest niższa niż +5 stopni Celsjusza i wyższa niż 40 stopni. Wszystko po to, by zagwarantować jak najlepsze wyniki pomiaru. Co ważne, w przeciwieństwie do większości konkurencyjnych urządzeń, produkt opisywanej firmy nie jest w stanie podać zaniżonego wyniku. Jeśli już się „myli”, to w górę: czyli poda wynik odrobinę wyższy niż naprawdę. Z punktu widzenia kierowcy, to dobrze. Lepiej „niepotrzebnie” poczekać 30 minut niż pojechać myśląc, że jesteśmy trzeźwi, a później fatalnie się zdziwić…

Dmuchając w alkomat, przestrzegałem oczywiście wszelkich zaleceń. To oznacza, że czekałem co najmniej 15 minut od spożywania alkoholu, nie plułem do niego jedzeniem ani nie paliłem tuż przedtem papierosów.

Zacząłem od wypicia piwa.

Pierwszy z alkomatów internetowych „odpadł” już na samym początku. Nie można było w nim bowiem wpisać, że piło się np. przez 20 minut (a tyle zajęło mi wypicie piwa). Minimalny okres to godzina, co od razu zaburzało wyniki. Te, które się wyświetlały, były kompletnie z kosmosu.

Drugi wypadł nieco lepiej. Wymagał podania bardzo wielu danych. Od wagi (musiałem się zważyć, choć dawno tego nie robiłem. Teraz mam gorszy humor!), przez wspomniany „typ sylwetki” i „historię metabolizowania” i jeszcze kilka innych. Musiałem np. obliczyć, czy piłem na pusty, w połowie pełny czy pełny żołądek. Trudno mi to ocenić. A jeśli po wypiciu piwa zrobiłem się głodny… co to oznacza?

Jego pierwszy wynik był jednak niezły. Na podanej tabeli wyliczył, że po ok. 25 minutach od wypicia powinienem mieć w wydychanym powietrzu 0,28 promila. Pomiar „prawdziwym” alkomatem to potwierdził. Wynik: 0,28 promila.

Później wyniki były gorsze.

O godzinie 19.29 miałem mieć 0,18 promila. Tymczasem klasyczny alkomat już 10 minut wcześniej pokazał, że mam zaledwie 0,16 promila.

Gdy wypiłem drugie piwo, rozbieżność się powiększyła. Internetowy alkomat „myśli” bowiem, że jeśli pije się dwa piwa, to pije się je… naraz, a nie jedno po drugim. Dlatego 20 minut po skończeniu picia drugiego, ponownie „wydmuchałem” 0,28 promila w AlcoSense. Tymczasem internetowy kalkulator pokazał zaledwie 0,11. Niebezpieczne! Co gdybym uwierzył i wsiadł do samochodu?

Następnego dnia wpadli znajomi…

internetowy alkomat test
Fot. AlcoSense

No cóż – każdy pretekst jest dobry do tego, by zorganizować małą imprezę. Kolega – starszy, niższy i lżejszy ode mnie – razem ze mną pił whisky. Problem polega na tym, że – tak jak bardzo wielu „smakoszy” tego trunku – mieszaliśmy je z colą. To stwarzało duży problem przy ocenie proporcji i mocy takiego drinka – jeśli chcieliśmy wpisać to do internetowego alkomatu. Rzeczywiście, tutaj także pojawiły się bardzo duże rozbieżności między jego wskazaniami, a wynikami z klasycznego alkomatu.

Jeśli chodzi o mnie, po wypiciu jednego drinka miałem – teoretycznie, według internetowego kalkulatora – mieć 0,21 promila w wydychanym powietrzu. Miałem 0,45. Kolega miał mieć 0,24. Miał 0,49… Po większej ilości drinków różnica tylko się powiększała. Po trzech u niego miał pokazać się wynik 0,62. Wyszło 0,95. U mnie: 0,92 zamiast 0,56…

Duże różnice były również wtedy, gdy „badaniu” została poddana filigranowa uczestniczka naszej biesiady, pijąca wino (nie dała się namówić na whisky!). Według internetu, powinna mieć w wydychanym powietrzu 0,61 promila. Miała „tylko” 0,51. Po dwóch kieliszkach zamiast „internetowego” 1,04 promila na alkomacie pokazało się 0,82. Co ciekawe, w tym przypadku alkomat internetowy zawyżał. W innych przypadkach: niestety zaniżał, co może być bardzo niebezpieczne, zwłaszcza dla kierowców.

Tak czy inaczej, badania podczas imprezy dowiodły tego, czego już się wcześniej spodziewałem: alkomaty internetowe są niedokładne. Nawet gdy wpisujemy do nich dane zgodne z prawdą… co jest zresztą trudne.

Następnego dnia rano nie ryzykowałem.

Mając w pamięci wczorajsze wyniki, nawet nie myślałem o używaniu internetowego alkomatu. Żeby mieć pewność, zbadałem się AlcoSense. Wiem, że tylko prawdziwy, dobrej klasy alkomat potrafi pokazać wyniki, którym można zaufać.

Rano mój rezultat mógł być tylko jeden: trzy zera. Wiedziałem, że skoro następnego dnia czeka mnie (fakt, że późno, ale jednak….) jazda samochodem, nie mogę przesadzać z piciem. Zbadanie się klasycznym alkomatem dało mi jednak komfort psychiczny.

Podczas trudnych poranków, warto pamiętać o jednym: nie wolno jeździć, gdy mamy wątpliwości. Czasami zdarza się jednak, że sytuacja wymaga, by ktoś wsiadł za kółko. Nie wyobrażam sobie wtedy sprawdzać się czymś innym niż porządnym alkomatem. Skutki zabawy z kalkulatorami z przeglądarki mogą być opłakane.

Materiał powstał we współpracy z firmą AlcoSense.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać