Felietony

Czy to już czas przestać reklamować samochody? Coraz więcej wskazuje na to, że tak

Felietony 03.10.2019 193 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 03.10.2019

Czy to już czas przestać reklamować samochody? Coraz więcej wskazuje na to, że tak

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski03.10.2019
193 interakcje Dołącz do dyskusji

Reklamy, w których samochody pędzą przez miasto, prędzej czy później zostaną zakazane. Lektura wątku na Twitterze rozpoczętego przez Matthew Baldwina dostarcza niecodziennych wrażeń.

Matthew Baldwin to nie taki sobie po prostu kolejny aktywista od bezpieczeństwa ruchu drogowego. To Europejski Koordynator do spraw Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego – na taką funkcję powołała go Violeta Bulc, członkini Komisji Europejskiej. Dlatego też jego słowa wypowiadane na Twitterze nie są tylko rzucanymi w powietrze narzekaniami typu „jest źle, a powinno być lepiej”. Można się raczej spodziewać, że to oficjalne stanowisko Unii Europejskiej.

I jak ono brzmi?

„Czy to już nie czas przestać sprzedawać samochody prędkością? Mamy 2019 r., 25 tys. zabitych na drogach, podróże samochodem to nie wyścigi, a drogi publiczne to nie tory. Więc może przestańmy udawać że tak jest? W końcu nie sprzedaje się już Cointreau jako napoju energetyzującego dla kierowców. 

Mój ulubiony argument to zawsze „mamy …. rok!” – można tak usprawiedliwić jakiekolwiek absurdalne twierdzenie. Na przykład: powinny być toalety damskie, męskie i dla osób nie identyfikujących się z żadną z popularnych płci. Dlaczego? Bo mamy 2019 rok! – i tak dalej. Nie bardzo rozumiem też nawiązanie do Cointreau, czyli rodzaju likieru pomarańczowego, który kiedyś faktycznie sprzedawano jako napój dla kierowców. Nikt przecież w reklamach samochodów nie namawia do picia likieru przed jazdą. Chyba pan Matthew słabo przemyślał swój twitt (czemu ludzie piszą tweet, skoro to jest Twitter?).

Co do zasady jednak, pan Baldwin ma oczywiście rację

Bardzo często w reklamach samochodów pojawia się szybka jazda, drift, wyprzedzanie, a nawet skoki. Pamiętacie reklamę Qashqaia „Miastoodporny”? Tam samochody skakały na duże odległości. Opisywaliśmy też reklamę BMW M-Town, w której sportowe modele bawarskiej marki robiły naprawdę niebezpieczne drogowe stunty, włącznie z wjeżdżaniem pod pędzący pociąg. Również nie jestem fanem pokazywania czegoś takiego w przekazie reklamowym. Wiem, że istnieją bardzo szybkie samochody i producenci też chcą jakoś je reklamować, ale minimum odpowiedzialności społecznej nakazywałoby, żeby reklamy tego typu w najlepszym razie pokazywały wyłącznie pojazd jadący po zamkniętym torze wyścigowym. Również jestem za tym, żeby reklamy motoryzacyjne nie pokazywały szybkiej i niebezpiecznej jazdy po drogach publicznych.

Ale potem robi się „lepiej”

W odpowiedzi na twitta pana Baldwina pojawiają się znacznie bardziej radykalne pomysły. Może by zabronić reklam samochodów w ogóle, tak jak zabroniono reklamy papierosów? Wszak reklamy samochodów to według pojawiających się tam głosów „obelga dla rodzin osób, które zginęły w wypadkach”. A to samochody je zabiły czy inni ludzie? W sumie według tej logiki nie powinno się też reklamować linii lotniczych. A nie doszliśmy jeszcze do jedzenia…

Jest też polski głos, tzw. „eksperta” w sprawach bezpieczeństwa ruchu drogowego. Ów „ekspert” zadaje słuszne pytanie: dlaczego w ogóle w Europie sprzedawane są samochody, które mogą osiągnąć prędkość większą niż przepisowa? Na przykład dlatego, że w najludniejszym kraju UE nie ma ograniczenia prędkości na autostradzie? Albo dlatego, że istnieją tory wyścigowe, na które można pojechać i jechać tam szybciej niż dopuszczają przepisy na drogach publicznych? Ktoś zresztą zadał to pytanie i w odpowiedzi dowiedział się, że to „żaden problem, żeby GPS odblokowywał prędkość maksymalną w Niemczech lub po wykupieniu wjazdu na tor”. No pewnie, to żaden problem – skoro to żaden problem, to prosimy o opracowanie takiej aplikacji. Ogólnie wydaje mi się, że bycie ekspertem od BRD to żaden problem. Wystarczy regularnie zalewać media społecznościowe narracją o kierowcach-mordercach i cyk, już się jest ekspertem.

To są wszystko bardzo dobre pomysły

Dla „ekspertów” od BRD mam dobrą radę: jeśli jeździcie samochodem, zacznijcie od siebie i kupcie sobie taki, którym nie da się przekroczyć dozwolonej w Polsce prędkości. Ja już tak zrobiłem, moje auto rozpędza się do 138 km/h. Nie przekroczę nim przepisów na autostradzie choćbym chciał. A i w mieście, za sprawą słabego przyspieszenia, nie bardzo mam jak łamać przepisy.

Wszystko jednak idzie w takim kierunku, by obywatele po prostu nie byli w stanie łamać prawa, nawet jeśli będą chcieli. Starzy użytkownicy Windows mogą pamiętać kazus folderu o nazwie „con” (oszust/oszustwo). Nie dawało się utworzyć folderu o takiej nazwie, system go nie przyjmował. W przyszłości dzięki systemom rozpoznawania mowy/słów nie będzie się dawało również powiedzieć niektórych rzeczy przez telefon lub napisać smsem czy na Messengerze – system będzie natychmiast wykrywał takie próby i blokował połączenie albo samoczynnie kasował wiadomości. Niewątpliwie z czasem nie będzie również dawało się przekraczać prędkości jadąc samochodem – elektronika już o to zadba (to żaden problem, choć rozwiązania nie opracują raczej „eksperci BRD”). Wtedy na pewno będzie bezpieczniej, mówię to całkiem serio. A fani adrenaliny będą po prostu musieli znaleźć sobie inne zajęcia – latać w tubie powietrznej, ścigać się w Forzę Horizon na VR albo brać narkotyki. Zwykłym ludziom do pozyskania jakichś wrażeń napędzających w nich chęć do życia będzie musiała wystarczyć konsumpcja dóbr.

Ale w pierwszej kolejności pewnie zostaną zabronione reklamy samochodów. Wtedy na całe szczęście nie przeczytacie już naszych dalszych wpisów, bo cała internetowo-motoryzacyjna prasa natychmiast upadnie.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać