Przegląd rynku

Nowy Nissan Juke kontra reszta świata. Który crossover oferuje najwięcej za najmniej?

Przegląd rynku 03.10.2019 298 interakcji

Nowy Nissan Juke kontra reszta świata. Który crossover oferuje najwięcej za najmniej?

Piotr Barycki
Piotr Barycki03.10.2019
298 interakcji Dołącz do dyskusji

Najnowsza generacja Nissana Juke’a już tu jest. A wraz z nią pojawia się pytanie, które nie daje spać milionom Polaków – którego crossovera teraz kupić?

Ok, może sytuacja została delikatnie udramatyzowana, ale sytuacja na rynku małych crossoverów zrobiła się naprawdę ciekawa.

Ile kosztuje nowy Nissan Juke?

67 900 zł, jeśli chcemy mieć Juke’a, ale niezbyt interesuje nas to, w co będzie wyposażony.

Zakładając jednak, że mamy chociaż odrobinę szacunku dla siebie, przyjdzie nam wydać na crossovera od Nissana trochę więcej. Bazowa wersja Visa odpada (brak automatycznej klimatyzacji nawet w opcji), za to poziom wyżej, czyli Acenta (73 400 zł), wygląda już całkiem nieźle.

W standardzie mamy tu m.in.

  • 17-calowe felgi aluminiowe
  • 8-calowy wyświetlacz dotykowy
  • Apple CarPlay i Android Auto
  • kamerę cofania
  • system automatycznego hamowania
  • asystenta pasa ruchu
  • 6 poduszek powietrznych
  • Bluetooth, USB, AUX
  • tempomat
  • kierownicę wielofunkcyjną z regulacją na głębokość
  • elektrycznie regulowane szyby
  • reflektory LED

Zostawiamy (bo i nie mamy wyboru) silnik DIG-T 117 (1 l pojemności skokowej), ale dokładamy do niego automatyczną przekładnię DCT (tylko 5500 zł dopłaty, niestety sprint do 100 km/h zamiast 10,4 s trwa 11,1 s). Do tego jeszcze pakiet komfortowy (1900 zł – automatyczna klimatyzacja, czujnik deszczu, podgrzewane fotele i lusterka) i to właściwie tyle. Kusi wprawdzie pakiet z aktywnym tempomatem, ale wątpię, żeby wiele osób kupowało Juke’a z myślą o długich trasach, więc odpuśćmy. Czego brakuje? Chociażby dostępu bezkluczykowego, ale chyba można bez tego żyć.

Nissan Juke 2020 zdjęcia

Cena końcowa całkiem przyzwoitego Juke’a – 80 800 zł. Oczywiście można za to kupić o wiele lepsze, 400-letnie auto klasy premium, z silnikiem o jedynej słusznej pojemności skokowej 17 l, ale może o tym kiedy indziej.

A co na to konkurencja?

Hyundai Kona

hyundai-kona-1

Trochę inny pomysł na wygląd, ale dalej mowa o niewielkim, całkiem odważnie stylizowanym crossoverze, którego cena zaczyna się tuż poniżej Juke’a – na poziomie 66 200 zł (uwzględniając promocje, normalnie 72 200 zł). Spróbujmy jednak złożyć wersję podobną do propozycji Nissana.

Problem jest tylko taki, że bazowego silnika 1.0 T-GDi 120 KM nie możemy łączyć z automatyczną przekładnią. Ta dostępna jest tylko z jednostką 1.6 177 KM, która osiągami zamiata DIG-T 117 po asfalcie.

Zostajemy więc przy wolniejszym nawet niż w Juke’u silniku (12 s do 100 km/h) i manualnej przekładni. Wybieramy wersję Comfort z Pakietem Comfort i na pokładzie bez dopłaty znajdujemy m.in.:

  • Bluetooth, USB i AUX
  • 7-calowy ekran multimedialny
  • kamera cofania
  • system utrzymania toru jazdy
  • tylne czujniki parkowania
  • tempomat
  • klimatyzacja automatyczna
  • elektrycznie sterowane szyby
  • światłą do jazdy dziennej LED
  • felgi aluminiowe 16″
  • elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka boczne
  • kierownicę wielofunkcyjną

W sumie – 80 100 zł.

Niestety podgrzewane fotele przednie wymagałyby wykupienia już pakietu Style, a to oznaczałoby skok o kolejne 7000 zł. Z drugiej strony, dla klienta indywidualnego już w konfiguratorze Hyundai ma 6000 zł upustu, więc dopłata prawie wychodzi na zero.

Główne różnice w wyposażeniu Juke’a i Kony? Przede wszystkim detale typu 1″ różnicy średnicy felg. Warto jednak zwrócić uwagę na różnicę w pojemności (przynajmniej tej deklarowanej) bagażników. Kona oferuje 361 l, podczas gdy nowy Juke – 422.

Fiat 500X

Fiat 500X

Na rynku od 2014 r. i choć nie stał się przytłaczającym hitem, to jednak należy do tego samego segmentu i startuje od podobnej ceny – równo 67 000 zł. Żeby było zabawnie, jest to cela za wersję Urban z silnikiem 1.6 E-Torq 110 KM, czyli tym wzmocnionym bez turbiny. O dziwo jednak wolnossące 1.6 w kwestii przyspieszenia do 100 km/h nie odstaje od rywali z 1.0 (11,5 s), więc zostawiamy jak jest.

Dokładamy jeszcze felgi aluminiowe 16″ (1650 zł), pakiet Business Urban (2800 zł – czujniki parkowania z przodu i z tyłu, podłokietnik, kamera cofania, elektrycznie regulowane podparcie lędźwiowe!), pakiet Widoczność & Klimatyzacja (2200 zł – czujnik zmierzchu, automatyczna klimatyzacja, czujnik deszczu, elektrochromatyczne lusterko wsteczne), pakiet zimowy (1000 zł – podgrzewane miejsca wycieraczek, podgrzewane przednie fotele), po czym… właściwie nie wiem, co dalej.

Konfigurator wskazał właśnie kwotę na poziomie 74 950 zł i wprawdzie można jeszcze dokładać kolejne pakiety i opcje (np. kupując dostęp bezkluczykowy), ale byłoby to już trochę przesadą.

Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że Juke’a za 80 tys. zł skonfigurowaliśmy z przekładnią automatyczną. W przypadku E-Troq w 500X nie ma takiej opcji.

Nie ma też opcji, żeby 500X rywalizował z Nissanem na pojemność bagażnika, oferując tylko 350 l. Ale przynajmniej można go kupić w lakierze Beżowy Cappuccino, a to zawsze kończy każdą dyskusję.

Volkswagen T-Cross

volkswagen T-Cross test

Propozycja od Volkswagena jest na start odrobinę droższa od Juke’a – malutki T-Cross kosztuje bowiem co najmniej 69 790 zł. Miejmy jednak trochę godności i nie kupujmy lajfstajlowego crossovera na stalowych felgach. Wybieramy wersję Life i startujemy od 73 890 zł.

I teraz tak – można kupić T-Crossa z automatyczną przekładnią DSG, ale oznacza to wydatek na poziomie 83 590 zł, czyli ponad zakładany budżet. Dopłacamy więc tylko 3 tys. zł, żeby zamiast 95 KM i 5 biegów mieć 115 KM i 6 biegów.

Z dodatkowego wyposażenia wybieramy pakiet Business (2960 zł – czujniki parkowania z przodu i z tyłu, alarm, kierownica skórzana, multifunkcyjna) i automatyczna klimatyzację. To tyle – i tak wyklikaliśmy 82 140 zł. Szkoda, bo w konfiguratorze Volkswagen jest akurat pełno przyjemnych opcji, które występują bez pakietów, ale budżet to budżet. Ok, nie mogąc się powstrzymać zaznaczam jeszcze regulację podparcia lędźwiowego dla pasażerów z przodu (490 zł).

T-Cross zostaje póki co liderem w wyścigu żółwi (10,2 s do 100 km/h), a także liderem pojemności bagażnika (455 l).

Renault Captur

Renault Captur

Start – od 59 900 zł. Ale ponownie – szanujmy się trochę. Skoro chcemy, żeby wszyscy widzieli, że nam się udało i jeździmy SUV-em/crossoverem, to nie kupujmy wersji na 16-calowych stalakach.

W sam raz do naszego zestawienia będzie pasowała zaskakująco wysoka odmiana Intens, wyceniona na 72 900 zł. W standardzie znajdziemy tu m.in.:

  • automatyczną klimatyzację
  • reflektory przednie Full LED
  • czujnik światła i deszczu
  • dwukolorowe nadwozie
  • kartę Renault Hands Free
  • 17-calowe felgi aluminiowe
  • system multimedialny z ekranem 7″
  • elektryczne szyby z przodu i z tyłu
  • kierownicę pokrytą skórą
  • czujnik światła i deszczu
  • system wspomagania parkowania tyłem
  • system wspomagania nagłego hamowania

I jeszcze kilka innych opcji. Zdecydowanie przyjemny samochód.

Niestety znów rozbijamy się na wyborze jednostki napędowej. Jeśli chcemy wersję z przekładnią EDC, musielibyśmy wydać (w wersji Intens) co najmniej 86 400 zł. Za to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zamiast tego rzucić się na 150-konne TCe (79 900 zł).

Tym samym witamy w zestawieniu pierwsze auto, które osiąga 100 km/h w mniej niż 10 s – dokładniej w 9,8 s. Można przy okazji przegapić to, że do bagażnika zmieści się tylko 404 l – co w sumie na tle konkurencji nie jest takim złym wynikiem.

Mazda CX-3

nissan juke konkurenci

Ewenement na tej liście. Nie tylko pod maską tego malutkiego crossovera drzemie silnik wolnossący, ale i ma on pojemność skokową aż dwóch litrów. Wprawdzie jest w stanie wyciągnąć z niej zaledwie 121 KM mocy (w najtańszej odsłonie za 70 900 zł), ale to nieistotne. Nieistotne głównie dlatego, że na sprint od 0 do 100 km/h CX-3 potrzebuje zaledwie 9 sekund. Co czyni z niej najbardziej hot crossovera tego zestawienia.

Co w tym przypadku z przekładnią automatyczną? Jest oferowana i to nawet w parze z najsłabszym silnikiem, ale wtedy od razu wskakujemy na poziom 82 900 zł, bo 6-stopniowego automatu nie da się zamówić do najbiedniejszej wersji wyposażenia (minimum SkyMotion zamiast SkyGo). Zostajemy więc przy manualu i ignorujemy też 150-konny wariant 2-litrowego silnika.

Biorąc przy tym pod uwagę, że Mazda nie pozwala przesadnio dokładać opcji luzem, wybieramy od razu odmianę SkyEnergy za 81 190 zł, która gwarantuje nam m.in.:

  • aluminiowe felgi 16″
  • czujnik deszczu i zmierzchu
  • czujniki parkowania z tyłu
  • elektrycznie składane luterka
  • automatyczną klimatyzację dwustrefową
  • ekran 7″
  • Bluetooth, AUX, USB
  • asystenta pasa ruchu
  • skórzaną kierownicę wielofunkcyjną
  • elektrochromatyczne lusterko wewnętrzne
  • tempomat
  • system wspomagajacy hamowanie
  • przyciemniane tyle szyby
  • podgrzewane fotele przednie

Niestety jeśli chcielibyśmy np. czujniki parkowania z przodu (?!) albo kamerę cofania czy zaasowanowany system dostępu bezkluczykowego, nie mamy opcji dokupienia tych dodatków osobno. Albo decydujemy się na poziom SkyPassion, albo możemy o nich zapomnieć.

Nie będzie się natomiast raczej dało zapomnieć o tym, że bagażnik CX-3 ma zaledwie 350 l.

Skoda Kamiq

skoda kamiq cena skoda kamiq rywale

Nie jest to może stylowa odpowiedź na Juke’a, ale i tak będzie hitem na naszym (i nie tylko) rynku. Oczywiście na początek odrzućmy wstydliwą wersję na stalakach (Active, 67 150 zł) i przejrzyjmy ciekawsze propozycje.

Wyboru wielkiego nie mamy – w budżecie zmieści się tylko odmiana Ambition z silnikiem 1.0 TSI 115 KM i 6-stopniową skrzynią biegów. Dokładnie tak jak w T-Crossie. Przekładnia DSG niestety wykracza już poza budżet (ponad 83 tys. zł).

Co dostaniemy w wersji Ambition? Między innymi:

  • Bluetooth
  • reflektory LED Basic
  • fotel kierowcy i pasażera z regulacją odcinka lędźwiowego
  • ekran 6,5″ i dwa gniazda USB-C (brawo)
  • skórzaną kierownicę wielofunkcyjną
  • 16-calowe felgi alumioniowe
  • asystenta pasa ruchu
  • system awaryjnego hamowania

Mamy 77 000 zł. Do tego można dobrać pakiet Comfort (1950 zł – automatyczna klimatyzacja, ekran 8″, CarPlay i Android Auto, przyciemniane szyby z tyłu, czujniki parkowania przód i tył), tempomat (800 zł, trochę wstyd, że nie ma w standardzie) i podgrzewane przednie fotele (1000 zł). Do swojej prywatnej konfiguracji dorzuciłbym pewnie oświetlenie ambientowe, podgrzewaną kierownicę, wyższą opcję reflektorów LED-owych i dostęp bezkluczykowy, ale niestety – brakuje nam w tym miejscu budżetu. Już bez tych dodatków jesteśmy i tak na 80 750 zł.

Przy okazji Kamiq może ścigać się z powodzeniem z Capturem (9,9 s), jednak pod względem pojemności wcale nie jest taki clever – zmieści się w nim tylko 400 l.

Kia Stonic

Kia Stonic

Z kategorii trudne wyznania: to chyba najprzyjemniejsze wizualnie auto tego zestawienia, zwłaszcza w konfiguracji, którą mieliśmy już okazję testować. Do tego jego cena startuje od 59 900 zł, ale udajmy, że nie widzimy wersji 1.2 MPi 84 KM z manualną, 5-biegową skrzynią biegów.

Przejdźmy od razu do jednostki 1.0 T-GDI o mocy 120 KM, łączonej z 7-stopniową skrzynią dwusprzęgłową – taki komplet kosztuje, w najwyższej wersji wyposażenia XL – 83 990 zł. Jeśli obniżylibyśmy wymagania do odmiany L, cena wyniosłaby 77 490 zł.

Ale nie wiem, czy warto. W XL dostaniemy właściwie wszystko, co tylko ma dla nas Kia, i to bez dopłaty. W tym m.in.:

  • automatyczną klimatyzację
  • elektrycznie regulowane lusterka z podgrzewaniem
  • system nawigacyjny
  • 7-calowy ekran dotykowy
  • CarPlay i Android Auto
  • tapicerkę skórzno-materiałową
  • kierownicę wielofunkcyjną wykończoną perforowaną skórą i aluminiowymi akcentami
  • 17-calowe felgi aluminiowe
  • podgrzewaną kierownicę
  • podgrzewane fotele
  • tempomat
  • czujniki parkowania z przodu i z tyłu
  • kamera cofania

I jeszcze masę innych rzeczy. Przy czym problem ze Stonikiem jest jeden. Właściwie wszystkie nowsze systemy bezpieczeństwa, w tym asystent pasa ruchu czy automatycznego hamowania, są wyrzucone do osobnego pakietu za 4000 zł. Nie ma też opcji zakupu reflektorów Full LED, ale to już akurat da się przeżyć.

Drugim problemem może być pojemność bagażnika. 332 l to jeden z najgorszych wyników w tym zestawieniu. Na pocieszenie – 10,6 s do 100 km/h w połączeniu z automatem nie jest takim złym rezultatem.

To co wybrać?

Jeśli chodzi o crossovery, to wybór jest oczywiście prosty. Większego niż sąsiad!

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać