Wiadomości / Felietony

Zakaz rejestracji 10-letnich diesli? Tego chcą krakowscy posłowie Nowoczesnej

Wiadomości / Felietony 03.10.2019 553 interakcje
Piotr Szary
Piotr Szary 03.10.2019

Zakaz rejestracji 10-letnich diesli? Tego chcą krakowscy posłowie Nowoczesnej

Piotr Szary
Piotr Szary03.10.2019
553 interakcje Dołącz do dyskusji

Poseł Jerzy Meysztowicz, we współpracy z posłanką Moniką Rosą, przygotowali projekt ustawy zakazującej sprowadzania i rejestracji samochodów wysokoprężnych starszych niż 10 lat. Tak politycy Nowoczesnej zamierzają walczyć z zanieczyszczeniem powietrza.

Mam kolegę, który przez jakiś czas pracował jako kierowca autobusu PKS. W tym czasie woził m.in. dzieci z okolicznych wsi do szkoły. Opowiadał mi, że była to swoista podróż w czasie. Powodem była muzyka, którą młodzież odtwarzała z telefonów. Można było usłyszeć praktycznie kompletną listę przebojów… ale sprzed kilku lat. Tak jakby na wsi czas zupełnie się zatrzymał.

To wygląda, jakby nie miało żadnego związku z tematem tekstu, ale nie mogłem się oprzeć by o tym nie wspomnieć. Wszystko z tego powodu, że pan Meysztowicz i pani Rosa przypominają mi w tym wszystkim tę grupę dzieci – u nich też czas najwyraźniej się zatrzymał.

Wprowadzanie podobnych zakazów jak dotąd nie pomogło Niemcom ani Francuzom. Spróbujmy w Polsce!

Posłowie Nowoczesnej oceniają, że zanieczyszczenia powietrza których źródłem jest transport drogowy, to ok. 20 proc. gazów cieplarnianych, poza tym potęgują zjawisko smogu.

Nie zamierzam kłócić się z powyższym, bo to, że transport ma wpływ na emisję gazów cieplarnianych i na smog, to rzecz oczywista. Tylko w jakim stopniu?

Zajrzałem na kilka stron, na których sprawdziłem, w jakim stopniu według tych źródeł transport wpływa na smog i emisję gazów cieplarnianych. Niezależnie o którym czynniku mowa, większość źródeł podaje tu wartości rzędu od 5,4 do 15 proc.

Nie są to jakieś olbrzymie wartości. Tym bardziej, że przecież stare diesle odpowiadają tylko za ich niewielki wycinek.

Większy kłopot stanowią tlenki azotu, za których emisję transport może odpowiadać nawet w ponad 50 proc. W tym momencie zaczyna się jednak klarować, dlaczego propozycja posłów Nowoczesnej ma niewiele sensu.

zakaz rejestracji diesli
Strasznie wygląda, ale w ostatecznym rozrachunku ma niewielkie znaczenie.

Zakaz sprowadzania i rejestracji 10-letnich i starszych diesli nic nie da.

W dużych miastach – a nie oszukujmy się, problemy z jakością powietrza dotyczą głównie ich – udział w ruchu ulicznym starszych aut z silnikami wysokoprężnymi jest relatywnie niewielki w porównaniu z mniejszymi miejscowościami. O ile więc faktycznie starsze diesle emitują np. więcej tlenków azotu od tych aktualnie produkowanych (norma EURO 6 dopuszcza emisję NOx w ilości 0,08 g/km, EURO 5 – 0,18 g/km, a EURO 4 obowiązujące do 2011 r. – 0,25 g/km), to sama wymiana parku maszynowego na nowszy sprawia, że sztucznie wprowadzany zakaz da w tym zakresie niewiele. Podobnie rzecz ma się z cząstkami stałymi, których samochody spełniające normy EURO 5 i 6 mogą wypuszczać do atmosfery maksymalnie 0,005 g/km, a te z EURO 4 – 0,025 g/km. Zasadniczo więcej dałoby po prostu kierowanie ruchu na obwodnice miast.

No ale chwila, moment. Przecież według Najwyższej Izby Kontroli w miastach nawet 63 proc. zanieczyszczeń pochodzi z transportu!

Tak się składa, że Tymon szczegółowo omówił już tę kwestię. W skrócie: z informacji zawartych w raporcie NIK-u wynika, że za faktyczną emisję zanieczyszczeń intensywny ruch samochodowy odpowiada w… 3 proc. W tym zaledwie 7 proc. to emisja spalin, 13 proc. zanieczyszczeń pochodzi ze ścierających się opon i klocków hamulcowych. Pozostałe 80 proc. to unos wtórny (!).

Nawet gdyby uznać, że faktycznie samochody odpowiadają za niebotyczne 63 proc. zanieczyszczeń (przy czym wartość ta odnosi się do pyłów PM10), to spaliny wydobywające się z rur wydechowych to nadal zaledwie garstka z tego. A to oznacza jedno:

albo zakaz wjazdu do miast obejmie większość aut niezależnie od ich wieku, albo nie będzie on mieć sensu.

Propozycja Nowoczesnej to kolejny przykład wymyślania chwytliwych haseł przed kampanią wyborczą. Haseł, które nawet jeśli zostałyby zrealizowane, to i tak guzik by dały, bo problemem jest nie emisja spalin – której tak czepiają się wszyscy dookoła – a unos wtórny. I niska emisja, czyli cały bałagan wydobywający się z kominów domów, o której większość osób zapomina, a która PRZEDE WSZYSTKIM powinna interesować polityków z Krakowa. Mówię to jako osoba, która mieszkała w tym mieście przez 7 lat i doskonale widziałem, jak wygląda tam powietrze latem, a jak zimą.

Czepianie się diesli i ogólnie starych samochodów? Tak, ale niech to się odbywa w inny sposób.

Póki samochód jest sprawny i ponadnormatywnie nie dymi z układu wydechowego, dajmy mu święty spokój. Jeśli jednak dymi z powodu niesprawności silnika lub jego osprzętu, to w tych przypadkach powinna ruszać machina ostrzegawczo-karna. I to przepisami tego typu powinni się zająć politycy. Ale się nie zajmą, bo takie hasła przed kampanią wyborczą nie padną na podatny grunt.

Póki co mamy do czynienia z pomysłem podobnym jak wszystkie inne tego typu: zadbana Toyota Yaris 1.4 D-4D z 2008 r. i podobne jej pojazdy byłyby traktowane jak zło ostateczne. Ale jeśli masz Mercedesa S65 AMG, to pruj sobie nim na zdrowie.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać