Klasyki

Mustang z silnikiem ze Skyline’a GT-R – prawie jak z filmu „Szybcy i wściekli: Tokio Drift”

Klasyki 07.06.2021 17 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 07.06.2021

Mustang z silnikiem ze Skyline’a GT-R – prawie jak z filmu „Szybcy i wściekli: Tokio Drift”

Piotr Szary
Piotr Szary07.06.2021
17 interakcji Dołącz do dyskusji

Lada chwila w kinach zobaczymy najnowszą część franczyzy „Szybcy i wściekli”. Niektórzy regularnie wracają też do starszych filmów z tej serii i nie zaprzestają wysiłków w modyfikowaniu swoich aut na modłę pojazdów ze srebrnego ekranu. Przykładem jest choćby ten Ford Mustang z silnikiem RB26DETT Nissana.

Opinie na temat „Szybkich i wściekłych” są zgoła różne. Jedni zarzucają tym filmom coraz bardziej odlatującą w kosmos (he, he) fabułę, inni po prostu chcą sobie obejrzeć jakiś napakowany motoryzacją film akcji bez konieczności przetwarzania przez kolejne dwa dni tego, co zobaczyli.

Jedną z najbardziej lubianych części pozostaje Tokio Drift. Film ten miał premierę już 15 lat temu, ale pomijając drobiazgi w rodzaju kręcenia wyścigu telefonami z klapką, nadal wygląda zaskakująco świeżo. Do tego mamy tu też kilka fajnych samochodów, wśród których należy wymienić przede wszystkim auto używane podczas ostatnich scen: klasycznego Forda Mustanga z silnikiem zapożyczonym ze zdemolowanego Nissana Silvii S15. Z tym drobnym szczegółem, że nie był to seryjny silnik 2-litrowy, a 6-cylindrowy motor RB26DETT, normalnie stosowany w Skyline’ach GT-R.

Widoczny poniżej Ford Mustang wzorowany na aucie z Tokio Drift to nie pierwszy i nie ostatni projekt tego typu, ale zapowiada się bardzo dobrze

Ford Mustang Tokio Drift
Kadr z filmu dostępnego na YouTube

W trakcie budowy takiego egzemplarza jest akurat YouTuber, TJ Hunt – a właściwie on wraz ze swoją ekipą. Obecnie silnik został już przymierzony pod maską i trwa kompletowanie wszystkich potrzebnych części.

Plany zakładają, że ten Ford Mustang z 1965 r. (będący zarazem repliką Shelby GT350) stanie się wyścigówką, co widać choćby w bagażniku, gdzie zamontowano bezpieczny zbiornik paliwa. Ze względu na wiek pojazdu bazowego, zgodnie z obowiązującymi za Oceanem przepisami nie dość, że nie trzeba będzie zanadto przejmować się emisją spalin (przynajmniej tak twierdzi TJ Hunt), to jeszcze autem będzie można poruszać się po drodze publicznej.

Ford Mustang Tokio Drift – co pozostało do zrobienia?

Sporo. Trzeba zająć się wnętrzem (dobrać odpowiednie fotele i kierownicę, wszystko wykończyć), hamulcami, znaleźć nowe felgi… Te ostatnie będą musiały być całkiem spore, ponieważ obecnie w samochodzie nie da się zamontować zacisków hamulcowych – nie mieszczą się pod zamontowanymi w tej chwili na aucie obręczami.

Poza tym sporo pracy jest jeszcze pod maską, ponieważ póki co jest tam właściwie sam słupek bez osprzętu. Trzeba to wszystko zmontować i zapewne spędzić trochę czasu na hamowni, by odpowiednio dostroić komputer sterujący. Potem pewnie autorów prac czeka jeszcze sporo jazd próbnych, by odpowiednio dobrać ustawienia zawieszenia (oczywiście nowego, a nie rodem z wozu drabiniastego).

Ford Mustang Tokio Drift
Kadr z filmu dostępnego na YouTube

Efekt będzie zapewne różnić się od tego, co widzieliśmy w „Szybkich i wściekłych”, choć gdyby nie inspiracja w postaci filmowego samochodu, to być może ten projekt nigdy nie ujrzałby światła dziennego. I choć nie jestem jakimś wielkim fanem wymieniania V8 na silnik 6-cylindrowy, to normalnie z jedną rzeczą miałbym większy problem: z plakietkami „GT350”. Ale nie mam, bo na szczęście to nie oryginał…

Zdjęcie główne: prototyp Mustanga Shelby GT350 z 1965 r.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać