Samochody używane

Na potęgę złomujemy stare auta. Ale nie te, które powinniśmy. Mamy listę podejrzanych

Samochody używane 22.01.2022 261 interakcji

Na potęgę złomujemy stare auta. Ale nie te, które powinniśmy. Mamy listę podejrzanych

Piotr Barycki
Piotr Barycki22.01.2022
261 interakcji Dołącz do dyskusji

Polacy na potęgę złomują stare samochody – świat klaszcze. Z drugiej strony – sprawdzają na ich miejsce niebezpieczne stare gruzy i do tego z roku na rok coraz starsze. Czas chyba przyjrzeć się tym zagrażającym życiu i zdrowiu prehistorycznym pojazdom.

W zeszłym roku w Polsce na złom poszło prawie pół miliona samochodów – zdecydowanie więcej niż rok wcześniej. Przyczyna takiego wzrostu jest wprawdzie w dużej mierze formalno-prawna (coraz mniej aut jest rozkładanych na części), ale nie zmienia to faktu, że z wielką radością wrzucamy do zgniatarki Astry, Golfy, Focusy i inne Fordy Mondeo.

O dziwo jednak nie zastępują ich nowiutkie, błyszczące samochodu prosto z salonów. Zamiast tego bardzo często sprowadzamy używane, w przypadku których bije się na alarm, że mają już średnio ponad 12 lat i to jest niezdrowe, niebezpieczne, a do tego jest „niechlubnym rekordem”.

Sprawdziłem więc, co w tym roku stanie się starym gratem. I to takim zawyżającym średnią wieku importowanych pojazdów, czyli 15-letnim.

BMW X6

bmw x6 3.0 diesel

Jestem prawie pewien, że do dziś istnieje spora grupa osób, które w ramach wolontariatu przeczesywałyby ulice w poszukiwaniu X6 dowolnej generacji, a potem podwoziły je do zgniatarki – za przyzwoleniem właściciela auta albo i bez niego.

Nie zmieni to jednak faktu, że przez 15 lat świat zdążył się trochę już oswoić z wizją SUV-a coupe, a powoli takie nadwozie zaczyna już przeciekać i do niższych segmentów. Przy czym odbywa się to tak powoli, że dalej wysokie nadwozie z mocno opadającym tyłem kojarzy się raczej z premiumem.

Aha, za takiego 15-letniego złoma z samych początków produkcji trzeba zapłacić jakieś 60 000 – 70 000 zł.

Współczynnik „jeździłbym”: ekstremalnie wysoki. To auto dalej denerwuje sporo ludzi swoim wyglądem. Przy okazji zdenerwowałbym Pawła, bo ja jeździłbym X6, a on nie. I pewnie jeździłbym bardzo, bardzo długo.
Ceny: bez 60 000 zł nie ma nawet co podchodzić.

Ford Mondeo IV

Ford Mondeo test

To pewnie kwestia tego, że między 4. a 5. generacją nie było zbyt wielu różnic wizualnych, ale Mondeo – zaprezentowane pod koniec 2006 i sprzedawane od 2007 – jakoś nie chce się przesadnie postarzeć. III już trochę wygląda jak auto z innej epoki, ale IV nadal pewnie mogłaby stać w salonach i nikt by się nie zorientował, że coś jest nie tak.

Tylko małym drukiem trzeba byłoby napisać gdzieś obok „uwaga, zawstydzający grat, śmiertelnie niebezpieczna puszka na kołach, kup coś nowszego”.

Chyba że jesteś naprawdę odważny.

Współczynnik „jeździłbym”: może jakbym się dorobił trójki dzieci i spacerówki. I jakbym wiedział, czym w ogóle jest spacerówka, chyba pytają o to w salonie przy zakupie Mondeo.
Ceny: Tak ze 20 000 zł na pierwsze roczniki trzeba wyłożyć na stół. Jak ma być z polskiego salonu i pierwszy właściciel, to pewnie kilka tysięcy więcej.

Jaguar XF

Przyznaję się – zawsze, kiedy mija mnie XF na ulicy, nie mogę się powstrzymać przed podążaniem za nim wzrokiem. Oczywiście moich oczu w takich momentach nie przepełnia miłość do świetnego (pomijając przedliftingowe reflektory) i wciąż świeżego kształtu nadwozia, tylko potępienie jazdy takim wrakiem.

No jak to tak można, przecież to jest tak stare auto, że nawet nie ma normalnego lewarka od automatycznej skrzyni biegów. Prehistoria.

Współczynnik „jeździłbym”: I. To. Jak. Chyba że trafiłaby mi się wersja z dieslem 2.7, to pewnie nie jeździłbym ani specjalnie często, ani specjalnie daleko.
Ceny: od 23 000 zł i jeszcze drugiego dostaniecie gratis. A tak na serio – chyba nie ma co się pakować w 2.7, a 4.2 z tamtych roczników potrafią kosztować fortunę.

Volvo V70 III

klasa średnia porównanie cen

Jak ten czas szybko leci. Tak gdzieś do 2017 r. Volvo V70 trzeciej generacji było właściwie synonimem dużego, solidnego, bezpiecznego, rodzinnego kombi. Niestety zmieniły się już daty w kalendarzu i teraz należy traktować je jako niebezpiecznego, 15-letniego grata.

To ja bardzo takiego grata poproszę – najchętniej z T6 pod maską. No dobra, z tym wysokoprężnym 1.6 też może być, gdzie mi się spieszy?

Współczynnik „jeździłbym”: absolutnie. To auto jest w sumie cały czas w czołówce listy „na co wymienić 159, jeśli ma być używane”.
Ceny: Coś w okolicach 25-30 000 zł warto byłoby mieć na start, jeśli chodzi o pierwsze roczniki. Wielkimi przebiegami bym się nie martwił – te auta będą jeździć i jeździć.

Peugeot 308

Ok, to auto akurat nie zestarzało się jakoś przesadnie wdzięcznie, ale przynajmniej zdążyło się zestarzeć, zamiast za młodu odejść w płomieniach.

Pochodzi jednak z tego śmiesznego okresu w historii motoryzacji, kiedy można było bez problemu kupić sobie kompaktowe auto np. z 2-litrowym silnikiem Diesla, a potem nakręcić nim bez większych problemów 300 000 km. Po czym przekręcić licznik i obserwować, jak kolejny właściciel robi tyle samo.

Złomujcie, to zdecydowanie nieekologicznie jeździć tak dużo i długo jednym samochodem.

Współczynnik „jeździłbym”: meh.
Ceny: z dyszką w kieszeni można już czegoś szukać.

Nissan Qashqai

Jeśli ktoś po rzucaniu kamieniami w X6 ma jeszcze jakąś amunicję, to może ją wykorzystać tutaj. O ile X6 stworzyło jednak wciąż dość niszowy segment SUV-ów coupe, tak sukces Qashqaia był podstawą eksplozji segmentu kompaktowych i subkompaktowych crossoverów. Takich, które niespecjalnie potrzebują AWD, w terenie nie muszą sobie radzić w ogóle i ich główną zaletą jest wyższa pozycja za kierownicą. I wyższa cena, chociaż to już zaleta raczej dla producenta.

A dzisiaj – tak, pierwsze Qashqaie to już zagrożenie dla narodowego bezpieczeństwa. Zresztą nowsze roczniki też, bo to przecież ta sama konstrukcja z niewielkimi tylko poprawkami. Najlepiej to komuś sprzedajcie – o ile go nie lubicie – bo z tego co widzę, to dalej można za zadbanego Qashqaia z 2007 roku wyrwać ponad 30 000 zł.

Współczynnik „jeździłbym”: proszę, nie.

Volkswagen Tiguan

Przepraszam, ale nie mam czasu opisać tego wozu, bo znam kogoś, kto takim jeździ i do tego wozi nim dzieci! Natychmiast muszę do niego zadzwonić i poinformować go, że powinien w końcu o tych dzieciach pomyśleć, zezłomować Tiguana i kupić coś nowszego. Przecież to tak nie może być.

A potem zadzwonię sam do siebie, żeby poinformować się, że moje własne auto ma konstrukcyjnie już 17 lat i w ogóle nie powinienem nim wyjeżdżać na drogi. Pewnie niedługo we wstecznym lusterku, zamiast lawety, będę coraz częściej oglądał śmieciarkę.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać