Kupiłem elektroniczną perkusję i zrozumiałem, że żyję we wspaniałych czasach. Ty też możesz
Przechodzę kryzys wieku średniego - objawy są różne i nie zamierzam nimi epatować, za to mogę napisać, jak radzę sobie z trudnościami. Po 45. roku życia rozpocząłem kolejne studia, ale jakby tego było mało, uczę się grać na perkusji. Takiej elektronicznej, żeby nie pogonili mnie sąsiedzi, ale jest to pełnoprawny zestaw z werblem, stopą, talerzami itp.
Gdy siadłem przed zestawem, którego złożenie zajęło mi około 20 minut i chwyciłem w dłonie pałki, zdziwiłem się tak samo, jak wtedy, gdy lata temu pozwolono mi skorzystać z tradycyjnej perkusji. Niby znasz zasady, bo słuchasz dużo muzyki, rozróżniasz poszczególne części perkusji, a jednak jak przyjdzie co do czego, nie potrafisz wydobyć z instrumentu nawet prostego rytmu.
No dobra, ale nie po to wydałem pieniądze (nie jakieś wielkie, co prawda), żeby poddać się po pięciu minutach grania. Sięgnąłem po YouTube’a. W języku angielskim wpisałem kilka fraz dotyczących najprostszych beatów. Parę godzin później w towarzystwie metronomu potrafiłem już coś zagrać.
Uniwersytet YouTube’a jest wspaniały. I nie mówię tego złośliwie
Często mówi się, że YouTube to ogłupiacz, źródło lolconentu dla gimbazy, ale jest też druga strona, którą odkrył każdy, kto szuka wartościowych treści edukacyjnych. I nie jest w istocie ważne, czy będzie to wyjaśnienie poglądów jakiegoś filozofa, przepis na sushi, nauka gry na instrumencie czy poradnik dotyczący kaligrafii.
Codzienne ćwiczenie to oczywiście konieczność, żeby nauczyć te przeklęte odnóża stukania w poszczególne części perkusji z różną częstotliwością. Prawie każdy, komu powiedziałem, że zacząłem grać, podnosił argument, że „nie potrafiłby robić tak, żeby noga grała coś innego niż ręka i to jeszcze w innym tempie”. I oczywiście w tym YouTube też pomaga, bo lekcje naprawdę odbywają się krok po kroku i pozwalają zrozumieć zasady gry na perkusji. Zaczynamy od najprostszych i najwolniejszych uderzeń i w miarę zdobywania wprawy, przyspieszamy.
Moim pierwszym tutorialem był film Domino Sanantonio na kanale Drumeo. Ten ostatni należy do platformy, która oferuje płatne lekcje gry za pośrednictwem aplikacji, ale znajdziemy na nim sporo darmowych treści.
Zresztą, przewińmy jeszcze tę opowieść do momentu, gdy wyjąłem poszczególne części zestawu perkusyjnego z pudełka. Oczywiście otrzymałem papierową instrukcję, ale szybki rzut okiem na schematy zniechęcił mnie do skorzystania z niej. Litery były za małe, obrazki niezbyt wyraźne. Po co się męczyć. Włączyłem tutorial producenta, w którym krok po kroku pokazano, jak złożyć cały zestaw.
Ok, wracam do głównego wątku. Siedzę przed perkusją, wybijam rytmy, czegoś tam się nauczyłem i zaczyna wiać nudą. To normalne. Ileż można grać do metronomu. Skoro potrafię zagrać najprostsze beaty (nie mówię, że stało się to pierwszego dnia), to warto byłoby je wypróbować. Muzyka rockowa jak i popowa oferują mnóstwo kawałków, które można wziąć na warsztat. Chyba najprostszy z nich to utwór Britney Spears „Baby one more time”, gdzie przez cały utwór leci dokładnie to samo: tsu-cy, tsu-cy, tsu-cy...
Tak, tak, ja człowiek, kojący bóle egzystencjalne polskim black metalem, siedzę i gram hity Britney Spears i Katy Perry, bo na granie ulubionej muzyki jestem zbyt cienki. No dobra, na liście są też Guns N’ Roses, The Police, Aerosmith, ale co do zasady mój algorytm na YouTube i Spotify uległ w ostatnich czasach gwałtownej zmianie.
Poprzeczkę oczywiście można podnosić. Marzy mi się, by zagrać wstęp do utworu „Territory” Sepultury, ale zdaje sobie sprawę, że to jeszcze potrwa.
Perkusja elektroniczna to wspaniały instrument. Wpinam jeden kabelek do sterownika, drugi do telefonu (można też dokupić moduł Bluetooth) i przez słuchawki jednocześnie słyszę muzykę dowolnego wykonawcy na Spotify, YouTube, Apple Music (czy czego dusza zapragnie), a jednocześnie słyszę to, co gram. Oczywiście mogę podłączyć zestaw do komputera i nagrywać własne partie w dowolnym programie, ale na razie nie chcielibyście tego usłyszeć, a ja nawet nie próbuję.
Technologie są wspaniałe. Oprócz ekranozy jest coś więcej. Apple się myli, chcąc zmiażdżyć narzędzia ludzkiej kreatywności i sprowadzić je do ekranu tabletu. Nie słuchajcie boomerów, którzy zawodzą, że kiedyś to było, dziś już nie ma. Wystarczy naprawdę niewiele, by za pomocą techniki cieszyć się życiem i spełniać marzenia. Jednocześnie, dzięki tej samej technice, sąsiedzi nie dzwonią na policję, bo gdybym chciał postawić w mieszkaniu w bloku regularną „analogową” perkusję, moja kariera skończyłaby się dość szybko.
Wybaczcie, że na sam koniec zamienię się w coacha motywacyjnego: nie jest ważne, ile masz lat i ile pieniędzy posiadasz. Twój telefon czy komputer pomogą ci nauczyć się za darmo wielu nowych umiejętności. Chcesz szydełkować - nie ma sprawy. Zawsze chciałaś rysować, znajdziesz i to. Chcesz założyć ogródek? Wyszukasz dobre treści na ten temat. I nie, nie planuję zostać perkusistą. Zapaliłem się do tego instrumentu, bo z jednej strony pomoże spalić kilka kalorii, a z drugiej, wymaga skupienia i uważności i stanowi też świetną formę odreagowania stresu.