REKLAMA

Przewodowe słuchawki coraz bardziej modne wśród młodych. Wcale im się nie dziwię: sam zatęskniłem za kablem

Przewodowe słuchawki znowu zyskują na popularności. Dlaczego? Bo są fajne, duże i kolorowe. Urządzenia na kabel mają jeszcze jedną, dużą przewagę nad swoimi bezprzewodowymi konkurentami - nie trzeba ich ładować.

Przewodowe słuchawki coraz bardziej modne wśród młodych
REKLAMA

Millenialsi i gen-Z nie zachwycają się bezprzewodowymi rozwiązaniami. Filmiki na TikToka wygodniej nagrywa się w słuchawkach podłączonych do telefonu tradycyjnym kablem. I zresztą nie tylko wtedy jest korzystniej. Nawet jeśli jeszcze nie można mówić o masowym trendzie, to jest to zachowanie, które doskonale rozumiem.

REKLAMA

O modzie – lub jak kto woli: zmianie nawyków – pisze „The Wall Street Journal”. Osoby przed 30. coraz chętniej rezygnują z bezprzewodowych słuchawek, wybierając te na kabel. Dlaczego? Odpowiedzi jest kilka, a trend najlepiej podsumowała córka jednego z moich redakcyjnych kolegów:

Młodzi mają bekę, że używasz słuchawek TWS

To perspektywa młodego pokolenia, które wraca do starych rozwiązań

Można dodać do tego ponowną miłość do kaset, płyt winylowych czy po prostu estetyki z lat 90. Jeśli spojrzymy na TikToka, to wielu twórców odkrywa to, co dla osób z pokolenia 30-50 było elementem szarej codzienności. Inspiracją często są popularne seriale czy książki, które wskrzeszają dawne mody – by przypomnieć tylko „Stranger Things”.

Nostalgia nie powinna dziwić ani oburzać. To powszechne zjawisko. Zygmunt Bauman w swojej książce "Retrotopia" cytował Svetlanę Boym, która uznawała nostalgię za "mechanizm obronny w epoce przyśpieszonego rytmu życia oraz wstrząsów historii". Słowem, w czasach, gdy bardziej boimy się nieznanej przyszłości, wracamy do tego, co już było. Znane jest lepsze, bo mniej niepewne i dające się oswoić.

Odłóżmy jednak tak poważne analizy i zastanówmy się nad praktycznym sensem powrotu do przewodowych kabli. W naszej redakcji trend wywołał sporo emocji, a niektórzy uważają go wręcz za bezsensowny. Przecież argumentację córki kolegi łatwo zbyć – bezprzewodowe słuchawki też mogą być duże, kolorowe i mieć fajny kształt.

Niby tak, ale pozbawione są problemu, który mnie irytuje w bezprzewodowych słuchawkach

Trzeba je ładować. Kłopoty pierwszego świata? Trochę, jednak na własnej skórze przekonuję się, że mam już za dużo sprzętów do ładowania. Telefon, zegarek, czytnik, słuchawki, latem jeszcze rowerowa nawigacja, światło. Znajdą się tacy, którzy mogliby do tego dorzucić choćby tablet czy jeszcze parę innych gadżetów z powerbankiem na czele.

W moim przypadku zawsze zdarzało się, że czegoś zapomniałem naładować. Czasem był to czytnik, czasami właśnie słuchawki. Zacząłem więc wykreślać przedmioty, które wymagają podłączania do prądu. Najpierw pożegnałem się z Kindlem na rzecz papierowych książek. Może są ciężkie, ale za to ładnie wyglądają i zawsze będą działać. W podróży nie natknę się na hasło „pusta bateria”.

Teraz do podobnych wniosków dochodzę ze słuchawkami. Zbyt często irytowałem się, że po wyjściu z domu nie mogłem z nich korzystać, bo były rozładowane. Owszem, moja wina, bo jestem zapominalski, ale co z tego – sprzęty mają mi służyć mimo mojego roztargnienia. Bezprzewodowe słuchawki tego nie spełniają, te na kabel: owszem.

Złapałem się też na tym, że często to malutkie etui gubiłem

Przykryłem książką, zostawiłem w kieszeni spodni i tak dalej. Oczywiście przewodowe sprzęty również można zapodziać, ale jednak prędzej zauważy się kabel niż to białe jajo.

Znowu można odbić argumentem, że wystarczy mieć porządek w domu, ale cóż: jestem jaki jestem, zdarza mi się bałaganić i nie od razu wiem, gdzie są przedmioty, które położyłem wczoraj wieczorem. Ułatwiam więc sobie życie zwiększając swoje szanse na znalezienie sprzętu mającego kabel.

Poza tym coś w tym jest, że przewodowe słuchawki wyglądają… fajniej. Może to ta nostalgia, a może docenienie pewnej estetyki. Współcześnie słuchanie muzyki stało się bardzo prywatne, natomiast kabel pozwala manifestować jej obecność w naszym życiu. Kiedyś to było zrozumiałe, bo targało się ze sobą walkmana czy discmana, nie mówiąc o boomboksach.

Tak, wiem, że są tacy, którzy do dziś puszczają muzykę z bezprzewodowych głośników, ale nie o to mi chodzi.

Zastanawiam się, czy nie pójść jeszcze dalej i nie kupić osobnego przenośnego sprzętu do słuchania muzyki

Głównie dlatego, że odtwarzanie na telefonie drenuje baterię. Teoretycznie problem rozwiązałby powerbank, ale… no właśnie, znowu pierwsze skrzypce zaczyna grać nostalgia i pamięć o pierwszym odtwarzaczu MP3, pięknym Creative Muvo v100. Wiecie, jakie ładne są nowoczesne, cyfrowe walkmany?

REKLAMA

Głupia i niepotrzebna moda – mówcie, co chcecie, ale mnie taki powrót do korzeni się podoba.

Ten artykuł ukazał się po raz pierwszy na spidersweb.pl 20.12.2021 roku

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA