REKLAMA

Przejścia „offline” nie ochronią pieszych przed kierowcami. Głupia moda atakuje chodniki

A to dlatego, że to nie piesi są winni wypadkom. Zamiast tworzyć przejścia offline, lepiej skupić się na tym, jak powstrzymać pędzących kierowców.

27.08.2021 17.03
przejście dla pieszych bezpieczeństwo
REKLAMA

O tym, że w Poznaniu są przejścia offline, wiedziałem od dawna, ale dopiero kiedy zobaczyłem napis uderzyło mnie, jak głupi jest to pomysł. Obwinianie ofiary ma się u nas dobrze, na dodatek potęgowane jest przez nowe przepisy. Zakładają one, że pieszy nie może wejść na przejście patrząc się w ekran telefonu lub korzystając z innych elektronicznych rozpraszaczy.

REKLAMA

Tymczasem nie dość, że przepisy – i „reklamujące” je telewizyjne spoty – sugerują odpowiedzialność pieszego za wypadki, to jeszcze władze kolejnych miast chcą „chronić” pieszych hasłami o przejściu na offline.

Takie napisy powstały niedawno w Sopocie – informuje portal trójmiasto.pl. „Napisy mają zwiększyć świadomość pieszych, zwłaszcza dzieci i młodzieży, a także poprawić ich bezpieczeństwo w drodze do szkoły” – powiedział Marcin Skwierawski, wiceprezydent Sopotu. Hasła „odłóż telefon i żyj” pojawiły się przed 38 przejściami dla pieszych, całość zaś kosztowała miasto 2 tys. zł.

Nie chodzi tu jednak o pieniądze

Okazuje się, że właśnie tego typu hasła to sprytny pomysł dla rządzących miastami, aby pokazać, że martwią się o życie pieszych. Gdyby jednak ktoś naprawdę chciał zmniejszyć liczbę wypadków, powinien inwestować w fotoradary, jak w Warszawie.

Wystarczyło, że tylko pojawiły się na moście Poniatowskiego. Zanim zostały włączone, kierowcy przestali przekraczać dozwoloną prędkość (w 2018 r. na 47,5 tys. kierowców 40 tys. przekroczyło prędkość – teraz na 45,5 tys. to samo zrobiło 19 tys. kierowców), zmniejszyła się najwyższa zarejestrowana prędkość, podobnie jak ta średnia. Podkreślam: fotoradary nie były włączone, a groźba kary i tak podziałała.

Dane, które wypisał wtedy Piotr Barycki, najlepiej pokazują, w czym jest problem: w pędzących kierowcach, a nie w pieszych, którzy przeglądają Facebooka na pasach. To samo zresztą potwierdzają policyjne statystyki.

W 2020 roku z winy kierujących pojazdami powstało 20 999 wypadków (co stanowi 89,2 proc. ogółu). W wyniku tych zdarzeń śmierć poniosło 2 020 osób (81,1 proc.), a 24 123 zostały ranne (91,2  proc.)

Najczęstsza przyczyna wypadków? Nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu i niedostosowanie prędkości do warunków ruchu – łącznie ponad 11 tys. przypadków. Prawie 2,5 tys. drogowych incydentów spowodowanych było nieustąpieniem pierwszeństwa pieszemu na przejściu dla pieszych.

Z kolei piesi w 2020 spowodowali 1 385 wypadków (5,9 proc. ogółu wypadków), w wyniku których śmierć poniosło 301 osób (12,1 proc. ogółu zabitych).

Najczęstszą przyczyną wypadków z winy pieszych było:


• wejście na jezdnię bezpośrednio przed jadącym pojazdem – 701 wypadków
(tj. 50,6 proc. wszystkich wypadków spowodowanych przez pieszych);
• przekraczanie jezdni w miejscu niedozwolonym – 160 wypadków (11,6 proc.);
• wejście na jezdnię przy czerwonym świetle – 134 wypadki (9,7 proc.);
• wejście na jezdnię zza pojazdu, przeszkody – 129 wypadków (9,3 proc.)

Każda śmierć czy kontuzja spowodowana niewłaściwym zachowaniem pieszego to tragedia, ale nie da się ukryć, że tych przypadków jest znacznie, znacznie mniej. Tymczasem przechodzących atakuje się akcjami mającymi zwracać uwagę na problem, który de facto jest marginalny.

REKLAMA

Łatwo zrzucić winę na słabszego, a jeszcze łatwiej dorzucić do tego coś o technologiach. Te wszędobylskie smartfony, odciągają uwagę od realnego świata! Z młodymi to już w domach kontaktu nie ma, a co dopiero wymagać, żeby na drodze oderwali wzrok od telefonów! Chcąc nie chcąc taki przekaz idzie w świat i na pewno dociera do kierowców. „Owszem, może przekraczam prędkość i nie przepuszczam pieszych, ale oni też święci nie są!”.

Nie tędy droga. Jeżeli ktokolwiek chce chronić pieszych, niech weźmie się za kierowców, którzy notorycznie łamią przepisy. Nie przekonuje mnie argument, że nawet jeśli piesi są niewinni, to napis skłoni ich do myślenia. Nie – jeśli ktoś grasuje z bronią, to służby nie mogą stwierdzić, żeby postronni założyli kamizelkę kuloodporną: muszą zrobić wszystko, aby wyeliminować sprawcę. Tak samo powinno być w przypadku pędzących kierowców. Bazgraniem po chodnikach tego się nie zmieni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA