Seniorzy 70+ szturmują przychodnie i infolinię, by zapisać się na szczepienia. Z marnym skutkiem
Chaos, brak terminów szczepień i ledwo działająca infolinia - tak można podsumować obecną sytuację po uruchomieniu zapisów na szczepienia przeciwko COVID-19 dla grupy seniorów, czyli osób po 70. roku życia.
Przedstawiciele polskiego rządu tłumaczą, że za wszystkie problemy odpowiadają właściwie producenci szczepionek.
Dziś o godzinie 6 rano ruszyła rejestracja na szczepienia przeciwko koronawirusowi dla osób urodzonych w latach 1942-1951. Według strategii rządowej, szczepienia dla 70. i 80-latków (dla których rejestracja ruszyła tydzień wcześniej) mają rozpocząć się 25 stycznia. Termin ten jest jednak mocno wątpliwy.
Rejestracja na szczepienia dla seniorów - przeciążona infolinia i brak terminów w punktach szczepień
Odnotowujemy bardzo duży ruch na infolinii, która w szczycie notowała ponad 300 tysięcy wywołań na minutę - dziś rano taki wpis ukazał się na jednym z rządowych profili w mediach społecznościowych. W praktyce oznacza to, że na rządową infolinię praktycznie nie da się dodzwonić, nie mówiąc już o uzyskaniu bardziej konkretnych informacji w stylu: gdzie właściwie starsi ludzie mogą zaszczepić się na koronawirusa.
Z kolei próby zapisania się przez internet kończą się poniższym komunikatem:
Wiele starszych osób wybrało oczywiście staroszkolne podejście, czyli stacjonarną rejestrację w przychodniach. Podejście to okazało się jednak równie nieskuteczne. Z informacji, które do nas docierają wynika, że w przychodniach brakuje terminów szczepień i właściwie nikt nie wie, kiedy jakiekolwiek terminy znów będą dostępne. Komentarz całej sytuacji na rządowym profilu Szczepimy się brzmi następująco:
Liczba miejsc, w konkretnych punktach, jest oczywiście różna. Nie mamy niestety informacji co do konkretnej liczby terminów, w konkretnych punktach.
Wszystkiemu winni są producenci szczepionek?
Warto w tym miejscu pamiętać, że harmonogram szczepień jest całkowicie uzależniony od dostaw producentów. Najlepiej pokazał to ostatni tydzień i ograniczenie dostaw przez firmę Pfizer. Musimy się mierzyć z ubytkiem prawie 400 tys. szczepionek w ciągu najbliższych tygodni - powiedział dziś Michał Dworczyk, szef KPRM, który jest odpowiedzialny za polski program szczepień.
Rzeczywiście, Pfizer aktualnie ma problemy z dostawami swoich szczepionek do krajów Unii Europejskiej, ale nie odpowiada bezpośrednio ani za niedziałającą infolinię, ani za nieprzygotowanie naszego rządu na aktualną sytuację. To nie jest tak, że o problemach z dostawami wszyscy dowiedzieli się dopiero dzisiaj. Był czas, żeby uwzględnić poprawkę na opóźnienie producenta w systemie i odnosząc się do niej zaproponować terminy szczepień wszystkim chętnym, z adnotacją, że mogą one ulec zmianie, a jeśli tak będzie, to ktoś z danym pacjentem się skontaktuje.
Dworczyk obiecuje, co prawda, że jeśli dla kogoś nie było już wolnego terminu szczepienia, infolinia oddzwoni i zaproponuje nowy. Problem z tym rozwiązaniem jest taki, że dodzwonienie się na infolinię nadal graniczy z niemożliwością, więc trudno traktować obietnicę szefa KPRM w 100 proc. poważnie. Dodajmy jeszcze, że system odpowiedzialny za zapisy na szczepienia został przeciążony przez niezbyt dużą grupę seniorów. A przynajmniej - niezbyt dużą w porównaniu do grupy, która będzie mogła zapisać się na szczepienie w tzw. trzecim etapie narodowego programu szczepień (chodzi o wszystkich dorosłych).
Jeśli system już teraz ma problemy, kolejne etapy prawdopodobnie zablokują go na długie tygodnie lub miesiące. No chyba, że w międzyczasie pojawi się możliwość zaszczepienia się prywatnie. Przedstawiciele rządu twierdzą, że ta opcja będzie raczej niemożliwa. Mam jednak nadzieję, że się mylą.