REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

"How Big, How Blue, How Beautiful" - Florence and the Machine zachwyca siłą i spokojem

Po czterech latach od wydania drugiej płyty, "Ceremonials", Florence and the Machine, brytyjski zespół indie rockowy, wraca by opowiedzieć nam kolejne historie i ukołysać muzyką. Nowa płyta zespołu nosi tytuł "How Big, How Blue, How Beautiful", jak jeden z singli, który ją promował. 

03.06.2015
17:30
How Big, How Blue, How Beautiful - Florence and the Machine zachwyca siłą i spokojem
REKLAMA
REKLAMA

Na krążku w wersji De Luxe posłuchać możemy aż 16 kawałków. A te, choć pobrzmiewa w nich to, co urzekło w Florence and the Machine przed laty, kiedy Dog Days Are Over święciło swoje tryumfy, są nieco inne od początkowych utworów grupy. Inne to znaczy dojrzalsze, bardziej przemyślane, mimo że zachwycające melodyjnością, nieco oszczędniejsze w wyrazie. To nie jest już ten sam emocjonalny i szalony zew, z którym kojarzyliśmy rudowłosą dwudziestolatkę.

Florence Welch, wokalistka i autorka tekstów, z młodej dziewczyny stała się blisko trzydziestoletnią kobietą i to czuć na nowej płycie jej zespołu.

Tempo zostaje nieco zwolnione, a życie otwiera się na nowe perspektywy, możliwości. Nie czuć już tak tego buntu, który zachwycił nas przed laty, życie jest nieposkromione, ale dające ogrom możliwości, dokładnie tak jak śpiewa w swoim utworze, How Big, How Blue, How Beautiful. Przychodzi pewna weryfikacja, która niemożliwa jest w okresie kontestacji wszystkich wartości. Florence jest bardziej świadoma, zarówno swoich lęków jak i samej siebie.

Pierwsza część płyty jest zdecydowanie tą, którą zapamiętamy na dłużej.

Jest też o wiele bardziej dynamiczna niż ostatnie utwory (kończąc na Witch Wich), które powoli wygaszają całość. Ship To Wreck, What Kind A Man, How Big, How Blue, How Beautiful, Queen of Peace zachwycają siłą, ale i spokojem, bo ten wyziera z tekstów. Walka z przyszłością i teraźniejszością jest przemyślana. Wyciszenie przychodzi, choć tytuł wcale na to nie wskazuje, w kawałku Various Storms & Saints. Delilah ponownie nas porywa, ale już Long & Lost uspokajaKażdy utwór jest na swój sposób inny, intrygujący, ale układają się one w harmonijną całość, której chce się słuchać wciąż i wciąż.

Jest w tej płycie jakiś niezgłębiony patos, powaga, walka, siła, poruszenie. Wszystko to jednak składa się na emocjonalną dojrzałość. "How Big, How Blue, How Beautiful" to płyta, która zachwyca i pokazuje różne oblicza artystki, która potrafi być wzburzona, ale i pogodzona z tym, co ją czeka. Nadal - podobnie jak na poprzednich krążkach - jest baśniowo, momentami onirycznie. Widać jednak olbrzymi krok, jaki poczyniła Florence Welch od albumu "Lungs". Nowych utworów nie będzie się słuchać wyłącznie na koncertach, szalejąc pod sceną, a w również (a może przede wszystkim?) w zaciszu domowym, bo Florence and the Machine potrafi ukoić ból i wyciszyć, porwać nie tylko do podskoków.

"How Big, How Blue, How Beautiful" to już nie opowieść o marzeniach młodej dziewczyny, ale o życiu, które świadomie chce przeżyć kobieta.

REKLAMA

Nowa pyta Florence and the Machine powinna znaleźć się w zestawieniu najlepszych tegorocznych albumów. Już wiem, że na pewno będzie obecna w moim.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA