REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

State of Decay – jako miłośnik survival-horroru, jestem w niebie

Na State of Decay w wersji PC przyszło mi czekać zaskakująco długo. Kiedy dzieło Undead Labs w końcu pojawiło się na Steam Early Access, okazało się być wersją niekompletną, niedoskonałą i problematyczną. Mimo tego – jestem w niebie.

24.09.2013
19:37
State of Decay – jako miłośnik survival-horroru, jestem w niebie
REKLAMA

Słowem wyjaśnienia

REKLAMA
STATE 5

Ten tekst nie ma wiele wspólnego z obiektywizmem. Jako zapalony miłośnik wszystkiego, co posiada w sobie żywe trupy i wielki fan survival-horroru, na State of Decay czekałem z wypiekami na policzkach. Możnaby napisać, że odliczałem dni w kalendarzu, gdyby twórcy nie trzymali daty premiery w tajemnicy. Z drugiej strony, setki godzin spędzonych z Dead Island, Resident Evil, Dead Rising czy Left 4 Dead pozwalają mi stwierdzić, że State of Decay to twór, który posiada kilka świetnych patentów na rozgrywkę, o których marzyłem już od dłuższego czasu.

Zombie Tycoon

STATE 7

Zanim przejdziemy do żywych trupów, chciałbym zwrócić uwagę na inny, równie ważny filar zabawy s State of Decay. Jest nim dbanie o drużynę oraz aktualną „bazę”, stanowiącą miejsce przetrwania dla ocalałych z apokalipsy zombie.

Udead Labs oddało w ręce graczy pokaźny wachlarz możliwości, za pomocą których możemy sprawić, że miejsce naszego spoczynku faktycznie staje się ciepłe, miłe oraz (niemal) samowystarczalne. Ogromną rolę odgrywają zasoby, którymi można dzielić się z pozostałymi członkami drużyny. Po co dzielić się czymś, dzięki czemu jesteśmy sprawni w boju, posiadając w plecaku narzędzia walki, amunicję i medykamenty? Ponieważ w State of Decay zabrakło jednego głównego protagonisty. Gracz może wcielić się w większość ocalałych, dając odetchnąć jednostkom, które właśnie wróciły z szabrowniczych misji w terenie.

STATE 9

Kiedy jednak ci nie wracają, ponieważ gracza dopadła rozkładająca się horda, ten nie uświadczy klasycznego napisu „Game Over”. Miast niego, posiadacz State of Decay po prostu wskakuje w buty kolejnego śmiałka, przez chwilę wspominając o poprzednim awatarze, jego dorobku dla grupy oraz poświęceniu na rzecz przetrwania całej reszty. Świetne rozwiązanie, budujący klimat, który dobrze znamy chociażby z The Walking Dead.

State of Wresling

Wykonując misje, odkryłem dobrze zbalansowany i zróżnicowany system stojący za State of Decay. Twórcy dołożyli wszelkich starań, aby walka z gnijącymi oponentami nie była monotonna i nudna. Z tego powodu prowadzona przez gracza postać posiada imponujący wachlarz ciosów, którymi może częstować głodnych wnętrzności przeciwników.

STATE 1

Bohaterowie gry, poza używaniem broni białej i obuchowej, korzystają z koktajli Mołotowa, pistoletów i strzelb. Walczą wręcz, przepychają się z umarlakami oraz radzą sobie w zwarciu. Co najciekawsze, State of Decay jest chyba pierwszą grą, w której zombie możemy zajść od tyłu i zdjąć go po cichu, za pomocą nagich dłoni. Splinter Cell w świecie apokalipsy żywych trupów? Nie do końca, ale dla osób, które swoje techniki przetrwania doskonaliły w DayZ, to bardzo dobra, rzadko spotykana. Tytuł pozwala zarówno na krycie się w cieniu i zdobywanie zasobów po cichu, bez walki, jak również zamianę w jednoosobową armię, która podgniłe czaszki rozbija kolanami, jednocześnie zakładając dźwignie rękoma.

Left 4 Decay

STATE 4

Co by nie było zbyt prosto, zombie również posiadają kilka asów w rękawie. Jednym z nich jest noc. Ciemna, skrywająca umarlaków w swoim mroku, daje przeciwnikom ogromną przewagę. Nie licząc ich jarzących się w ślepiów, są niemal niewidoczni. Duża w tym zasługa latarki, której snop światła oświetla jedynie skrawek terenu. Bardzo dobre rozwiązanie, biorąc pod uwagę podejście większości twórców gier do tego cudu technologii, który według nich jest ogromnym halogenem.

Drugą zmorą gracza jest „horda”. Jeżeli będziemy zbytnio hałasować, przyciągniemy uwagę tabunów zombie. W pojedynkę czy ze znajomym, kolejne fale zmasowanego ataku są niezwykle ciężkie do powstrzymania, jeżeli nie ruszy się głową i nie zacznie korzystać z przewagi terenowej. Chociaż żywe trupy potrafią wyważać drzwi i rozbijać okna, odpowiednio umiejętny „survivol” poradzi sobie i z tym mankamentem. Znacznie gorzej będzie, kiedy przemieszczająca się horda postanowi zaatakować siedzibę gracza. Wtedy zażarta walka nie dotyczy już tylko przetrwania postaci, ale całej grupy, znajdującej się w budynku. Koktajle Mołotowa, strzelby, młoty – w ruch idzie wszystko, byle tylko powstrzymać niemal niekończące się tabuny napastników.

STATE 3

Gdyby tego było mało, żywe trupy posiadają w swoich szeregach bardziej wymagających przeciwników, o specjalnych umiejętnościach i znacznie bardziej wytrzymałej budowie. Pozbawieni rąk Screamerzy na widok gracza zwabiają innych „zedów”. Zwalisty Juggernaut to prawdziwa bestia, do której najlepiej nie podchodzić. Feral jest szybki i atakuje z zaskoczenia, natomiast zombie w mundurach SWAT ochraniają pancerze. Paleta przeciwników jest zróżnicowana, natomiast spotkanie z każdym z nich wymaga przyjęcia odmiennej taktyki. Model znany z Left 4 Dead doskonale spisuje się w otwartym, sandboksowym środowisku gry, sprawiając, że każdy wypad w teren jest inny i stanowi odmienne zagrożenie.

Szczegóły, szczególiki

Ogromną siłą State of Decay są detale oraz mechanizmy rozgrywki nieobecne w innych tytułach. Weźmy dla przykładu szabrowanie. Natrafiając na skrzynki, regały czy lodówki, możemy je przeszukiwać spokojnie i po cichu, co zabiera ogromną ilość czasu. Szybsze przeszukiwanie obiektów jest z kolei hałaśliwe i ściąga na gracza uwagę.

STATE 8

Bardzo spodobała mi się możliwość rozglądania. Niczym Altair w Assassin’s Creed, wchodzimy na jakiś szczyt, po czym obserwujemy okolicę, zbierając informację o terenie. Dzięki temu wiemy, że budynek dwie przecznice dalej to apteka, natomiast zaraz przed nosem stoi posterunek policji. Na mapie pojawia się położenie najbliższych samochodów, z których możemy skorzystać oraz kryjówek, dzięki którym spokojnie prześpimy noc. Kapitalne rozwiązanie, bardzo dobrze sprawdzające się w praktyce.

Twórcy w Udead Labs zadbali nawet o takie szczegóły, jak kilka możliwości otwierania drzwi, z metodą „na partyzanta” czy cichutkim zaglądaniem do środka. Zgodnie z trendami, pojawił się wskaźnik życia, który musimy uzupełniać jedząc znalezione produkty spożywcze. Cykl dobowy ma ogromny wpływ na rozgrywkę, natomiast wszystkie dokonania gracze przekładają się na stosunek grupy do niego.

Da się już grać?

ESC = Menu gry, pauza
TAB = Ekwipunek, dziennik
W = klawisz kierunkowy
S = klawisz kierunkowy
A = klawisz kierunkowy
D = klawisz kierunkowy
E = interakcja, przeszukiwanie, otwieranie drzwi
F = używanie posiadanego przedmiotu
M = mapa
R = przeładowanie broni
T = korzystanie z latarki
SHIFT = bieg, szybsze wchodzenie po drabienie
CTRL = skradanie się
Space = skakanie

REKLAMA

Jak najbardziej grać się da. Co więcej, wbrew ostrzeżeniom twórców, tytuł wspiera myszki i klawiatury. Niemożliwe jest jedynie przypisanie konkretnych klawiszy do konkretnych funkcji, natomiast interfejs potrafi mylić, pokazując przyciski znane z kontrolera Microsoftu.

Mimo tego, State of Decay w wersji na komputery osobiste, zakupione ze Steam Early Access, jest w pełni funkcjonalną produkcją. Podczas zabawy ani razy nie trafiłem do pulpitu, nie miałem również problemu z rozdzielczością, o czym pisze wielu posiadaczy tej gry. Dla mnie SoD okazał się produkcją wystarczającą, grywalną oraz, co najważniejsze, bardzo udaną. Od tytułu ciężko mi się oderwać i polecam go wszystkich, którzy uwielbiają Resident Evil czy Walking Dead, wciąż czekając na samodzielną edycję DayZ. Żeby ułatwić Wam zabawę, przedstawiam obok układ przycisków na klawiaturze, do którego sam co jakiś czas zaglądam. Zdecydowanie polecam i wracam do zabawy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA