REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

"Miasteczko Nonstead" - polski horror w amerykańskim stylu

Marcina Mortkę znam i lubię od dawna. Nie jest to pisarz wybitny, jednak wszystkie napisane przez niego książki czytało mi się całkiem przyjemnie - ot, lekkie, odprężające lektury. Kiedy odkryłem niedawno, że zdarzyło się Mortce popełnić horror byłem zaintrygowany. Kompletnie nie pasowało mi to do jego poprzedniej twórczości. Postanowiłem zaryzykować i... łał. Czegoś takiego się nie spodziewałem. 

08.08.2013
18:05
„Miasteczko Nonstead” – polski horror w amerykańskim stylu
REKLAMA

Nieczęsto trafia mi w ręce horror, który wywarłby na mnie jakieś większe wrażenie. Większość z tych, które czytałem jest albo pozbawiona polotu, albo ciekawego pomysłu, albo - najczęściej - obu tych rzeczy jednocześnie. Ostatnią naprawdę dobrą powieścią grozy, którą pamiętam jest "Domofon" Miłoszewskiego - a od jego lektury minął już bez mała rok. "Miasteczko Nonstead" jawi się jako prawdziwa perełka na tle ogólnego zalewu literackiej nudy i tandety.

REKLAMA
mortka

Marcin Mortka to urodzony w 1976 roku pisarz, tłumacz oraz lektor języka angielskiego i norweskiego. Ukończył skandynawistykę, czego echa można dostrzec w niektórych jego powieściach, na przykład debiutanckiej "Ostatniej Sadze", której akcja toczy się w średniowiecznej Skandynawii w okresie wprowadzania chrześcijaństwa. Jest autorem kilkudziesięciu książek, opowiadań i artykułów. Przetłumaczył na polski większość utworów Patricka O'Briana.

Do niewielkiego Nonstead, leżącego na uboczu, na pozór spokojnego miasteczka przyjeżdża Nathaniel McCarnish, pisarz, autor cieszącej się dużą popularnością antologii opowiadań grozy. Chcąc odpocząć od sławy, show-biznesu i natarczywego agenta literackiego, wynajmuje dom na obrzeżach i próbuje zataić swoją tożsamość. Relaks i słodkie lenistwo oczywiście nie będą mu dane, bo bardzo szybko okazuje się, że z Nonstead jest coś nie tak, a niemal każdy z jego mieszkańców skrywa jakąś dziwną tajemnicę: ktoś rozmawia z diabłem, ktoś odbiera telefony z piekła, kogoś innego prześladuje mroczny czarny pies. McCarnish, kierowany osobistymi pobudkami, podejmuje wysiłek rozwiązania zagadki tego miasta.

Jeśli przeczytaliście powyższy akapit i teraz nie możecie wyjść ze zdumienia, że miałem czelność obwołać książkę Mortki dziełem udanym, to pozwólcie, że się wytłumaczę. To jedynie ogólny zarys fabuły, pierwsze dno. Gdy już w pierwszym rozdziale okazało się, że w Nonstead grasuje jakiś demon, który ucina sobie pogawędki z dziećmi, a w drugim, że główny bohater z jakichś niejasnych przyczyn zamiast zwyczajnie wyjechać, angażuje się w problemy mieszkańców, byłem niesamowicie rozczarowany. Ale na szczęście, Mortka wtasował do tej miernej talii kilka asów, które bardzo udanie nakręcają całą intrygę i dodają jej głębi. Jest w "Miasteczku Nonstead" grubsza tajemnica i odsłonięcie paru kart zaraz na początku paradoksalnie wpłynęło na nią dodatnio, nadając akcji właściwy kierunek i tempo.

REKLAMA

Warsztatowo jest nieźle - to chyba najlepiej napisana książka Mortki: opisy są plastyczne i nie nużą, dialogi wypadają przekonująco, a konstrukcja postaci stoi na przyzwoitym poziomie. Ciężko mi było zapałać do którejkolwiek z postaci jakąś większą sympatią, ale przecież nie trzeba lubić wszystkich literackich bohaterów, których się pozna.

Dla wielu istotną kwestią jest pewnie to, czy "Miasteczko Nonstead" potrafi przestraszyć czytelnika - w końcu to horror. Odpowiedź brzmi: tak. Są w książce momenty, które mogą wzbudzić w odbiorcy autentyczny niepokój czy nawet lęk. To powieść zaskakująco dobra i bardzo mi się podobało, jak zagrała mi na nosie. Czyta się lekko i szybko, chwilami ciężko się oderwać. E-booka możecie nabyć w Koobe lub na Woblinku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA