Ciekawostki

Qoros, Lynk, Borgward – jak Chińczycy radzą sobie w Europie?

Ciekawostki 22.02.2018 0 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 22.02.2018

Qoros, Lynk, Borgward – jak Chińczycy radzą sobie w Europie?

Adam Majcherek
Adam Majcherek22.02.2018
0 interakcji Dołącz do dyskusji

„Great Wall wkracza do Polski”, „Qoros – Chińczycy uderzają w Europę”, „Borgward gotowy do wejścia na rynek niemiecki”. W Internecie od lat co jakiś czas pojawiają się tytuły zwiastujące rychły podbój europejskiego rynku przez chińskie marki.

W sumie dlaczego nie – każdy szanujący się europejski producent działa na chińskim rynku, większość produkuje tam auta, a to łączy się z kooperacją z chińskimi producentami. Europejscy starzy wyjadacze zyskują dostęp do nowego rynku zbytu, a tamtejsi producenci – do najnowszych technologii. I teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by tę wiedzę wykorzystać i zacząć sprzedawać chińskie produkty w Europie. W końcu tak zaczynali np. koreańscy producenci domowej elektroniki, o samochodach nie wspominając.  I wcale nie chodzi o wierne kopie modeli znanych marek. Te nie przetrwałyby spotkania z prawnikami dbającymi o prawa autorskie rodzimych producentów. Mówimy o nowych, autorskich modelach pochodzących z chińskich fabryk. Bo i tych nie brakuje. W zeszłym roku podczas targów IAA we Frankfurcie można było zobaczyć najnowsze modele Chery Automobile, Great Wall Motors, Borgwarda czy Lynk & CO.

I patrząc na Great Walla VV5, Chery TX czy Borgwarda BX7 można śmiało powiedzieć, że nie wyglądają gorzej niż modele popularnych marek. A gdy dodamy do tego fakt, że coraz częściej za chińskimi markami stoją ludzie przez lata związani z „normalnymi” producentami samochodów, robi się coraz ciekawiej. Przykład? Jens Steingraeber – product manager Audi Q3 jest wiceprezesem Great Wall Motors i CEO marki Wey. Ulrich Walker, który jeszcze kilka lat temu szefował chińskiemu oddziałowi Daimlera, dziś jest prezesem Borgwarda. Jeśli dodać do tego fakt, że Volvo należy do chińskiego Zhejiang Geely Holding, właściciela m.in. marki Lynk & Co i że po Europie jeżdżą już egzemplarze S90 z powodzeniem wyprodukowane w Chinach, to faktycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by Chińczycy zaczęli skubać europejski tort.

Tyle teorii, w praktyce nie jest tak różowo.

I nawet fakt, że Chińczycy potrafią już zbudować auta, które świetnie wypadają w testach zderzeniowych (Qoros 3 w 2013 jako pierwsze chińskie auto w historii zdobył maksymalną ocenę 5 gwiazdek w testach Euro NCAP), nie sprawił, że Europejczycy masowo rzucili się na te auta. Najodważniej w Europie poczynał sobie dotąd wspomniany Qoros. W 2014 roku zaprezentował się nawet na targach w Genewie obwieszczając otwarcie pierwszego w Europie salonu samochodowego w słowackiej Bratysławie. I sprzedał tam w ciągu roku 51 aut. I na tym zakończył – dziś już nikt nie pamięta o tej marce, a sieć dealerską ma już tylko w Chinach.

Podobnie z Great Wallem – w 2015 roku auta tej marki można było nawet oficjalnie kupić w Polsce. Mieliśmy swojego importera, a pojedyncze sztuki dziś można znaleźć na Otomoto. Co z tego, skoro polsko-chiński romans nie potrwał zbyt długo. Już 3 lata temu firma Ecce Baltica Motors – polski importer Great Walla – została postawiona w stan likwidacji.

Chińczycy nie składają jednak broni i zapowiadają ponowny szturm na Europę. Są jednak ostrożni co do prognoz czasowych. Borgward podobno ma być gotowy do wejścia ja rynek niemiecki jeszcze w pierwszym kwartale 2018 roku, a potem będzie atakował kolejne. Spodziewamy się, że w najbliższych latach dołączą do niego Chery i Great Wall. Wiadomo też, że Geely rozważa produkcję modelu swojego SUV-a marki  Lynk & Co w belgijskich fabrykach Volvo i stamtąd miałoby atakować europejskich klientów.

Borgward, Borgward BX-7

Borgward BX-7

Czy mają szansę na sukces?

Z jednej strony patrząc na wyniki sprzedaży wzgardzanych kiedyś Kii, Hyundaia czy Nissana, dziś trzeba dać szansę Chińczykom. Klienci zdecydują sami, czy są gotowi na wydawanie swoich pieniędzy na auta nowych marek, bez rozwiniętej infrastruktury serwisowej i bez wiedzy jak dawały sobie w testach jakości i co ważne, bez poważanego znaczka na masce. Lynk & Co mógłby wykorzystać sieć dealerską Volvo. Ale czy to przyniosłoby bardziej pożytek Chińczykom, czy zaszkodziłoby Volvo? Możemy zgadywać, że to drugie. Bo mało kto wie cokolwiek o chińskim markach, ale każdy zwróci uwagę, że ten sam koncern produkuje auta uchodzące za bardzo dopracowane i właściwie dość drogie, a po co zacząć kojarzyć je z „chińczykami”. Ale jeśli S90 trzyma jakość fabryk z Europy, to może i Lynk & Co będzie pozytywnie zaskakiwał? To trzeba sprawdzić organoleptycznie. A póki co polecamy pooglądać chińskie wytwory na zdjęciach. Prawda, że wyglądają na warte grzechu?

Lynk & Co
Lynk & Co 01

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać