REKLAMA

To nie żart. Nowy MacBook Pro ma słaby akumulator, więc Apple... usuwa przewidywania czasu pracy z macOS

"Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" - w Apple chyba zbyt dosłownie potraktowali to przysłowie. Nowy MacBook Pro ma bardzo słaby czas pracy na jednym ładowaniu, więc... Apple usuwa przewidywanie pozostałego czasu pracy z systemu.

apple
REKLAMA
REKLAMA

Jeżeli przecierasz właśnie oczy ze zdumienia i czytasz raz po raz powyższy lead - nie jesteś sam. Gdy sam przeczytałem o tym po raz pierwszy, nie do końca wiedziałem, czy aby na pewno dobrze rozumiem.

A jednak - w najnowszej wersji macOS Sierra 10.12.2 po kliknięciu w ikonkę baterii na górnym pasku nie zobaczysz informacji o pozostałym czasie do rozładowania się akumulatora. Pozostanie tylko licznik procentowy.

Nowy MacBook Pro nie spełnia swoich katalogowych obietnic, więc Apple uniemożliwia ich potwierdzenie.

Według broszurki reklamowej nowe MacBooki Pro mają wytrzymać na jednym ładowaniu 10 godzin. Według wszelkich recenzji, jakie już zdążyły się pojawić w Sieci, jedynie "bieda-wersja" bez Touchbara faktycznie daje radę pracować około tej estymacji.

Wersja 13-calowa z Touchbarem zamyka się w max 7-8 godzinach. Co się zaś tyczy wersji 15-calowej... widziałem na YouTubie kilka recenzji, które mówią nawet o 4-5 godzinach czasu pracy. I to przy niewymagających zadaniach. Nijak ma się to do 10 godzin czasu pracy deklarowanego przez Apple.

Prawdopodobnie z tego powodu w nowym macOS nie zobaczymy już dokładnych wyliczeń pozostałego czasu pracy.

Osoby, które z komputerami Apple nie mają wiele wspólnego, pewnie wzruszają ramionami. "O co tyle krzyku? Przecież nadal zostawiają wskaźnik procentowy".

To jednak ogromna zmiana, bo wskaźnik pozostałego czasu pracy w MacBookach był jak dotąd bezbłędny. Na Windowsie 10 ten sam wskaźnik jest szalenie niedokładny. W macOS, jeśli wskaźnik mówił o 5 godzinach do rozładowania, komputer rozładowywał się po 5 godzinach. Wskazania stanu akumulatora były doskonałe.

Oczywiście można też bronić Apple zasłaniając się architekturą Skylake, w której zbudowane są procesory tegorocznych MacBooków.

Ta architektura dostosowuje taktowanie i zapotrzebowanie energetyczne procesora zależnie od obciążenia a niezależnie od systemu operacyjnego, więc teoretycznie, by przewidzieć czas pracy, komputer musiałby przewidywać, czym będziemy się zajmować za chwilę. W ubiegłym roku problemy z procesorami Skylake trapiły maszyny z Windowsem (choć były to w większości problemy ze zintegrowanym GPU). Być może w tym roku podobne problemy trapią MacBooki i to jest prawdziwy powód usunięcia wskazań akumulatora z systemu - jeśli tak, dobrze by było dla Apple, gdyby komunikowali to transparentnie, zamiast wprowadzać takie zmiany po cichu, rodząc spekulacje.

Aktualizacja obejmie jednak wszystkie modele, nie tylko te, które pracują pod kontrolą procesorów Skylake, więc... przepraszam, ale trudno tu przyjąć jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie.

Apple woli zamieść problem pod dywan.

Dotychczas komputery Apple nie rozczarowywały pod względem czasu pracy z dala od gniazdka. Mój dwuletni MacBook Air nadal nie ma żadnego problemu, by pracować przez 12 godzin. Jeszcze rok temu bez żadnego wysiłku wyciskałem z niego 14 godzin na jednym ładowaniu.

W tym roku jednak Apple powinęła się noga. A że nie mogą po cichutku zmienić opisu na stronie (bo przecież tak bardzo się chwalili czasem pracy akumulatora), usuwają przewidywania z systemu.

Brawo, Apple. Niezależnie od powodu tej decyzji - to nie jest czysta zagrywka.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA